Z jednej strony odbywające się w Niemczech G7 pogroziło Chinom palcem; z drugiej – w Pekinie ze śmietanką niemieckiego biznesu gościł kanclerz Olaf Scholz.

Niemieckie władze są krytykowane przez większość sojuszników w UE oraz przez USA właściwie od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wstrzymywanie kolejnych sankcji czy opóźnianie przekazywania wsparcia finansowego i militarnego Ukrainie wywołało nałożenie dużej presji na kanclerza Olafa Scholza, którego kolejne kroki są bacznie obserwowane przez głównych globalnych aktorów. Mimo to Scholz zdecydował się na wizytę w Chinach, od których Zachód dystansuje się z uwagi na wspieranie rosyjskiej agresji. Tymczasem handel dwustronny między Chinami a Niemcami wzrósł o 0,9 proc. w trzech pierwszych kwartałach tego roku, a niemieckie inwestycje w Państwie Środka w pierwszej połowie 2022 r. osiągnęły rekordowy poziom 10 mld euro.

Olaf Scholz spędził kilkanaście godzin w Pekinie

Kanclerz Olaf Scholz jako pierwszy z zachodnich liderów spotkał się z szefem Komunistycznej Partii Chin Xi Jinpingiem po tym, jak ten ostatni przejął stery partii i państwa na trzecią kadencję. Niemiecki polityk skrytykował publicznie rosyjską agresję na Ukrainę i starał się wymóc na Chinach wpłynięcie w tej kwestii na Kreml. Publicznych efektów tej presji na razie nie widać. Kanclerzowi w podróży towarzyszyło też 12 szefów niemieckich koncernów, m.in. chemicznego BASF i odpowiedzialnego za produkcję szczepionek przeciw COVID-19 BioNTech. Ta ostatnia firma zyskała tyle, że chiński rynek szczepionek częściowo zostanie otwarty, ale produkowaną przez nich szczepionką w Chinach będą mogli szczepić się tylko… Niemcy.
Wizyta kanclerza Scholza trwała zaledwie kilkanaście godzin, ale wśród niektórych europejskich sojuszników wzbudziła oburzenie, ponieważ niemiecki polityk odmówił wspólnej podróży z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Po tym jak Niemcy bez konsultacji w UE ogłosiły wart 200 mld euro pakiet służący interwencji na rynku energii, to kolejny krok, w którym rząd w Berlinie idzie własną drogą, ignorując inne państwa UE.
Ta podróż wywołała kontrowersje także w Niemczech, ponieważ w koalicji rządowej tworzonej przez socjaldemokratów (SPD), liberałów (FDP) i Zielonych nie ma zgody co do tego, jaką politykę prowadzić w stosunku do Chin. – Kanclerz reprezentuje stanowisko części SPD, które można zdefiniować tak: pomni na to, co się stało z Rosją, chcemy zmienić politykę wobec Chin, ale nie stawiać sprawy na ostrzu noża, ponieważ w obliczu kryzysu gospodarczego nie potrzebujemy problemów z kolejnym mocarstwem – tłumaczyła w ubiegłym tygodniu na łamach DGP Lidia Gibadło z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Po drugiej stronie są przede wszystkim Zieloni, którzy chcą zaostrzenia polityki Niemiec wobec Chin – wyjaśniała ekspertka.
Jedynym pozytywnym sygnałem dla zachodniego bloku państw i samej Ukrainy może być deklaracja niemieckiego kanclerza, jakoby Niemcy i Chiny uzgodniły, że w równym stopniu sprzeciwiają się użyciu broni jądrowej w konflikcie.

G7 chce limitów cen ropy - to jasny sygnał dla Chin

W tym samym czasie, kiedy Scholz spotykał się z Xi w Chinach, w Münster odbywało się spotkanie szefów dyplomacji państw G7, któremu przewodziła Annalena Baerbock. Przedstawicielka koalicyjnych Zielonych sceptycznie wypowiadała się o spotkaniu Scholza z liderem Państwa Środka, uznając, że priorytetem powinny być wspólne działania zachodniego bloku wobec rosyjskiej agresji wspieranej pośrednio przez Chiny. Baerbock miała jednak znacznie prostsze zadanie – gościła bowiem grono samych przekonanych, którzy w obszernym komunikacie powtórzyli większość deklaracji o dalszym wsparciu Ukrainy. Choć wspólne oświadczenie szefów dyplomacji siedmiu największych gospodarek świata skoncentrowane było na apelach do społeczności międzynarodowej i potępieniu Rosji, to nie zabrakło w nim zapowiedzi dalszych sankcji. G7 zapewniło, że nadal będzie nakładać je na Rosję oraz wszystkie kraje, osoby lub podmioty, które dostarczają wsparcie militarne Moskwie.
Tuż po spotkaniu siedmiu szefów dyplomacji oficjalnie potwierdzono również, że do 5 grudnia zostanie opracowany z wszelkimi szczegółami technicznymi limit cen na import rosyjskiej ropy naftowej drogą morską. Nie wiadomo jeszcze, jaka miałaby być maksymalna cena za import rosyjskiej ropy, ale ma być jedynie nieco wyższa od kosztów jej produkcji po to, żeby jak najbardziej ograniczyć zyski Moskwy ze sprzedaży surowca. Mechanizm ustalony przez G7 zakazywałby firmom żeglugowym i ubezpieczeniowym świadczenia usług dla tankowców przewożących rosyjską ropę po „rynkowych” cenach – możliwe byłyby transporty jedynie ropy sprzedanej po ustalonej limitowanej cenie lub poniżej niej.
Siódemka najbogatszych państw zdecydowała też o ustanowieniu mechanizmu koordynującego pomoc tych państw zarówno w późniejszą odbudowę Ukrainy, jak i naprawę oraz obronę infrastruktury krytycznej, zwłaszcza energetycznej. Ustalenia z Münster nie napawają optymizmem, jeśli chodzi o potencjalne negocjacje pokojowe. Choć szefowie dyplomacji państw G7 chwalili gotowość prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do rozmów o zawieszeniu broni, jednak wyraźnie podkreślili, że wezwania Rosji do negocjacji są zupełnie niewiarygodne ze względu na równoczesną eskalację działań wojennych, działalność dezinformacyjną i groźby, w tym użycia broni nuklearnej.
G7 wysłało też jasny sygnał Chinom wobec zakusów na militarną operację mającą na celu przejęcie kontroli nad Tajwanem. Szefowie dyplomacji siódemki wezwali Państwo Środka do przestrzegania zasad ONZ dotyczących pokojowego rozstrzygania sporów i zaapelowali o powstrzymanie się od gróźb, zastraszania i użycia siły. ©℗