Awans szefa chińskiego MSZ Wanga Yi, który ze względu na stanowczą obronę interesów Chin na arenie międzynarodowej zyskał sobie przydomek „srebrny lis”, zwiastuje dalszy ciąg bezpardonowej, często agresywnej „wilczej dyplomacji” Pekinu – oceniają eksperci.

Mimo przekroczenia nieformalnego wieku emerytalnego na zakończonym niedawno zjeździe Komunistycznej Partii Chin (KPCh) 69-letni Wang awansował do potężnego 24-osobowego Biura Politycznego Komitetu Centralnego. Jest obecnie najwyżej umocowanym dyplomatą w partii i będzie zapewne grał kluczową rolę w polityce zagranicznej Pekinu.

„Wyznaczenie Wanga Yi do Biura Politycznego oznacza, że przejmie tekę spraw zagranicznych. To sugeruje, że polityka 'wilczych wojowników' będzie dalej trwała” – ocenił w rozmowie z PAP dyrektor Centrum Demokratycznych Rządów i Innowacji im. Roya i Lili Ashów na Uniwersytecie Harvarda, profesor Anthony Saich. Jego zdaniem relacje Chin z USA w dalszym ciągu będą trudne.

W Chinach biurokracja partyjna jest nadrzędna wobec administracji państwowej. Wang od 2013 roku jest ministrem spraw zagranicznych, ale dotychczas pozostawał umocowany niżej niż główny dyplomata KPCh Yang Jiechi. Po XX zjeździe partii 72-letni Yang odszedł na emeryturę, a Wang po awansie może zastąpić go w roli naczelnego dyplomaty partii i de facto kraju.

W ostatnich latach pracujący pod ministrem Wangiem dyplomaci zaczęli asertywnie, niekiedy agresywnie bronić chińskich interesów na świecie. Wielu wykorzystuje do tego zachodnie media społecznościowe, które są w Chinach zablokowane. Po wybuchu pandemii Covid-19, gdy chińscy dyplomaci promowali teorie spiskowe na temat pochodzenia koronawirusa, ich działania okrzyknięto mianem „wilczej dyplomacji” lub „dyplomacji wilczych wojowników”.

Tyrady „wilczych dyplomatów” często zwrócone były przeciwko Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom. Miały na celu podważanie pozycji USA i osłabianie jedności Zachodu. Według ustaleń zachodnich mediów w ich promowaniu uczestniczyła armia fałszywych kont na Twitterze i w innych mediach społecznościowych.

Prof. Saich zwraca uwagę na awans ambasadora Chin w USA Qin Ganga do 205-osobowego Komitetu Centralnego. Jego zdaniem sugeruje to, że Qin może zastąpić Wanga na stanowisku ministra spraw zagranicznych. „Nawet jeśli pozostanie ambasadorem w USA, to wskazuje, że stosunki ze Stanami Zjednoczonymi są dla Chin najwyższym priorytetem. Qin jest bliskim konfidentem Xi Jinpinga, ale pokazał, że potrafi dobrze zajmować się sprawami amerykańskimi, broniąc przy tym kluczowych interesów Chin” – ocenił Saich.

„Relacje (amerykańsko-chińskie) w dalszym ciągu będą trudne, mimo że oba kraje mają interes w ich poprawie. Ostatnie posunięcia USA, w tym restrykcje eksportu półprzewodników do Chin, oraz nowa Narodowa Strategia Bezpieczeństwa wyraźnie pokazują, że USA uważają Chiny za największe zagrożenie dla swojej dalszej dominacji. Chiny będą musiały zareagować, ale pozostają uzależnione od Zachodu w sprawie dostępu do rynków finansowych i kluczowych technologii” – dodał dyrektor Centrum Ashów.

Na XX zjeździe KPCh przywódca Chin Xi Jinping zerwał z tradycją i pozostał na stanowisku sekretarza generalnego partii na trzecią kadencję. W kluczowych komitetach otoczył się swoimi zaufanymi stronnikami, czym według ekspertów pokazał swoją absolutną dominację nad aparatem partyjnym.(PAP)

anb/ jar/