Amerykanie starają się przekonać jak najwięcej krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej do potępienia Rosji na forum ONZ i odcięcia się od niej.

Na niecały miesiąc przed amerykańskimi wyborami do Kongresu jednym z głównych wyzwań dla prezydenta USA Joego Bidena w polityce międzynarodowej stało się poszerzenie globalnej koalicji wspierającej Ukrainę. Na sojuszników z NATO Waszyngton może liczyć od 24 lutego i początku inwazji Władimira Putina. Przed zimą Amerykanie skupiają się na krajach globalnego Południa. Stąd m.in. niedawne długie rozmowy telefoniczne Bidena z liderami krajów zgrupowanych z Rosją w BRICS, premierem Indii Narendrą Modim oraz prezydentem Republiki Południowej Afryki (RPA) Cyrilem Ramaphosą.
Najważniejszym forum weryfikowania skuteczności amerykańskich zabiegów będzie ONZ. Gdy zamykaliśmy wydanie DGP, nie był jeszcze znany rezultat głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ nad projektem rezolucji potępiającej narzucone i nielegalne rosyjskie referenda oraz jednostronną zbrojną aneksję przez Rosję terenów na wschodzie i południu Ukrainy. Nie jest jednak tajemnicą, że zachodni dyplomaci liczą, że państw piętnujących Kreml będzie co najmniej tyle samo co 2 marca tego roku, gdy putinowską inwazję w rezolucji potępiły 141 kraje. Tylko cztery głosowały wtedy wraz z Rosją – były to Białoruś, Erytrea, Korea Północna i Syria. 35 państw się wstrzymało.
Liczba popierających nową rezolucję większa od tej marcowej uznana będzie przez zachodnich dyplomatów za sukces, mniejsza oznaczać będzie, że narracja Amerykanów i Europejczyków na innych kontynentach natrafia na brak zrozumienia.
„Teraz nadszedł czas, aby głośno poprzeć Ukrainę; to nie moment na wstrzymywanie się od głosu, łagodzące słówka czy stosowanie uników pod płaszczykiem neutralności. Stawką są podstawowe zasady Karty Narodów Zjednoczonych” – wzywał w oświadczeniu szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken. W Zgromadzeniu Ogólnym ONZ Rosjanie już ponieśli w tym miesiącu jedną porażkę. Moskwa zabiegała, by głosowanie nad rezolucją było tajne. Wszystko w nadziei, że po cichu kraje będą mogły stanąć po jej stronie. Za jawnym głosowaniem opowiedziało się jednak 107 członków ONZ, zaledwie 13 było przeciw, zaś 39 wstrzymało się od głosu.
„W ONZ wszystkie oczy zwrócone będą na grupę państw afrykańskich, która podczas wojny uznawana jest za najbardziej ambiwalentny blok” – twierdzi Richard Gowan z think tanku International Crisis Group. W jego ocenie większość państw z Czarnego Kontynentu w głosowaniach w Organizacji Narodów Zjednoczonych będzie się wstrzymywać. Jednocześnie – jak donosił „Washington Post” – w przypadku Afryki Amerykanie mają pozostawać optymistami i wierzą, że nawet jeśli nie teraz, to prędzej czy później uda im się przekonać większość tego regionu do mocnego potępienia i odcięcia się od Rosji.
Dyskusje z krajami globalnego Południa nie są dla dyplomatów z USA łatwe ze względu na to, że w te państwa relatywnie mocniej niż w zachodnie uderzają rosnące ceny paliw i spowodowany wojną niedobór żywności. Dlatego Biden ma im tłumaczyć w rozmowach, że przyczyną światowych problemów jest rosyjska agresja, a nie sankcje USA i ich sojuszników. W próbach przekonywania państw afrykańskich Amerykanie podnoszą też dobrze rozumiany na wschodzie Europy argument, że inwazja Rosji jest przejawem kolonializmu i imperializmu.
Ze źródeł w Białym Domu wynika, że amerykańską administrację mile zaskoczyła natomiast ostatnia zmiana retoryki ze strony Modiego, który w ubiegłym miesiącu powiedział Władimirowi Putinowi, że to „nie czas na wojnę”. Oprócz tego po poniedziałkowym masowym ostrzale ukraińskich miast przez Rosję MSZ Indii w oświadczeniu potępiło „eskalację konfliktu w Ukrainie, w tym ostrzał celów infrastrukturalnych i zabijanie cywilów”. Rząd USA docenia słowa płynące z Delhi, ale jednocześnie nie widzi przełomu w czynach Indii, które zachowują mocne polityczne, militarne i energetyczne powiązania z Rosją. Jak pisał portal Nikkei, w porównaniu z okresem luty–marzec 2021 r. w lipcu–sierpniu wartość eksportu rosyjskich surowców energetycznych do Indii wzrosła pięciokrotnie. W lipcu dla Indii Rosja była drugim energetycznym partnerem, w całym 2021 r. była dziesiąta.
Kreml szykuje ofensywę?
Rosja zwiększa dostawy paliwa dla swoich oddziałów okupujących Ukrainę oraz zgromadzonych koło jej granic – informuje Bloomberg, powołując się na swoje wyliczenia oparte na analizie ruchu kolejowego. Z rachunków portalu wynika, że we wrześniu do sześciu rosyjskich regionów graniczących z Ukrainą oraz jednostronnie wcielonych zbrojnie przez Rosję samozwańczych Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych i dostarczono prawie 220 tys. t różnego rodzaju paliwa. To największe miesięczne dostawy, odkąd Bloomberg prowadzi taką analizę, przewyższające nie tylko liczby z okresu rosyjskich przygotowań do szerokiej inwazji na początku roku, lecz także te z czasu wojny. Poprzedni rekordowy miesiąc był w marcu tego roku, gdy Rosjanie swoim oddziałom wokół i w Ukrainie przesłali ok. 200 tys. t paliwa.