Kijów stara się zachęcić polskie firmy do inwestycji. Rodzimi przedsiębiorcy zapowiadają jednak, że dopóki wojna się nie skończy, nie będą ryzykować. W grę wchodzi co najwyżej partnerstwo i kooperacja.

Obniżenie podatków, tworzenie stref ekonomicznych z ulgami dla firm, możliwość wzięcia udziału w wielkiej prywatyzacji ukraińskich przedsiębiorstw czy inwestycje na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego – to ukraiński plan na zwiększenie atrakcyjności kraju pod względem inwestycyjnym. Skierowany jest on do wszystkich zagranicznych firm, choć przedstawiciele rządu i biznesu Ukrainy, podczas niedawnej konferencji „Europe – Poland – Ukraine. Rebuild Together” nie kryli, że liczą szczególnie na Polskę. – To kraj numer jeden, z którym chcemy trzymać – mówiła Hałyna Janczenko, poseł Parlamentu Ukrainy, sekretarz tamtejszej Narodowej Rady Inwestycyjnej.
Polski biznes przyznaje, że myśli o powrocie na Wschód, ale na razie na zasadzie współpracy. – Ryzyko inwestowania jest zbyt duże, mimo proponowanych zachęt. Dopóki będzie trwała wojna, nie ma na to większych szans. Jesteśmy na etapie rozmów i analiz – mówi Mariusz Zielonka, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, przyznaje, że zainteresowanie Ukrainą jest, ale na zasadzie współpracy przy wymianie handlowej.
– O pomoc w nawiązaniu relacji mamy najwięcej zapytań. Rzadko kto prosi o wsparcie w realizacji projektów inwestycyjnych. Dziś ryzyko angażowania tam swojego kapitału jest zbyt duże. Do tego nie ma instrumentów finansowych, które by je obniżyły. Poza oczywiście ubezpieczeniami KUKE – tłumaczy i dodaje, że tygodniowo do izby przestępuje kilka firm z obu krajów. To sygnał, że obie strony widzą perspektywy i wzajemne kontakty się odradzają.
Zwraca na nie uwagę też Grzegorz Kwieciński, dyrektor departamentu ryzyka ubezpieczeniowego w KUKE. Potwierdza, że z rozmów z polskimi eksporterami przebija optymizm. Planują stopniowo zwiększać swoje zaangażowanie na ukraińskim rynku, a część z nich chce wziąć udział w procesie odbudowy i modernizacji gospodarki naszego sąsiada. – W czerwcu i lipcu, czyli zaraz po tym, gdy mogliśmy wznowić ubezpieczanie eksportu do Ukrainy, obsłużyliśmy dużą falę wniosków o polisy od firm, które już wcześniej korzystały z naszych ubezpieczeń, jak i od nowych klientów – mówi i dodaje, że wspólnie z Ministerstwem Rozwoju KUKE kończy też prace nad zmianami ustawowymi, które umożliwią uruchomienie kolejnych instrumentów długoterminowych, z których będą mogli korzystać polscy wykonawcy, inwestorzy w Ukrainie czy sama Ukraina w procesie odbudowy.
Katarzyna Woszczyna, ekspertka BCC, przyznaje, że rynek za naszą wschodnią granicą jest bardzo zachęcający. To wielki tort dla inwestorów, którzy przyjdą po wojnie. – W naturalny sposób będą wśród nich Polacy, bo jesteśmy blisko geograficznie. Pomoc, jaką udzieliliśmy jako kraj, jest też niezwykle doceniana w Ukrainie, co z pewnością będzie miało przełożenie na decyzje konsumentów (wybór polskich produktów), jak i inwestycje (preferencje dla naszego kraju) – podkreśla i dodaje, że z rozmów, jakie dziś się toczą, najbardziej oczekiwana na Wschodzie jest nasza branża budowlana. Dla niej to również korzystna perspektywa, bo sam sektor w Polsce hamuje i nowe inwestycje pomogą w uniknięciu recesji. – Teraz jest czas przede wszystkim na nawiązywanie współpracy na poziomie organizacji przedsiębiorców i pracodawców. Z jednej strony polscy gracze, jak BCC, z drugiej – ukraińscy odpowiednicy.
Roman Waschuk, rzecznik biznesu Ukrainy, przekonuje, że Polska jest teraz bramą dla Ukrainy, nie tylko do Europy, lecz także do świata. Chodzi o logistykę, transport, kontakty biznesowe czy ludzkie. Przyznaje, że od polskich przedsiębiorców słyszy, że nie mają takich zasobów jak firmy niemieckie, tureckie. Odpowiada, że mają za to bliskość geograficzną, mentalną. – Polska ma dobre drogi, prowadzące na Zachód, mamy szeroką wspólną granicę – przekonuje. Przypomina, że Rada Najwyższa Ukrainy już zdecydowała o przyznaniu Polakom uprawnień na równi z ich obywatelami. To oznacza ułatwienia w otwieraniu firm, pozyskiwaniu pozwoleń na pracę. Ocenia, że dla wielkich międzynarodowych przedsiębiorstw może to nie jest ważne, ale dla małych i średnich tak. Bo to oznacza lepsze zaplecze socjalne dla pracowników.
Waschuk dodaje, że ministerstwo gospodarki Ukrainy pracuje teraz nad pakietem rozwiązań, które mogą być gotowe jeszcze w tym miesiącu. Chodzi o deregulację, która przełoży się m.in. na ułatwienia w zdobywaniu pozwoleń budowlanych. – Wojna trwa i każdy biznes musi ocenić swoje ryzyko. Ale rząd ukraiński we współpracy z bankiem światowym pracuje nad pilotażowym programem ubezpieczeń inwestycji na czas wojny dla firm, które chciałyby wchodzić do Ukrainy. Mówi się wstępnie o jego wartości na poziomie ok. 50 mln dol. – opisuje. Przyznaje, że Ukrainie zależy zwłaszcza na sektorze budowlanym, ale też na przemyśle, przetwórstwie rolno-spożywczym. Ten ostatni ma dziś strategiczne znaczenie, jeśli chodzi o transport żywności, przedłużanie jego przydatności.
Polscy przedsiębiorcy zaznaczają jednak, że do rozwinięcia większej niż przed wojną współpracy z Ukrainą potrzeba więcej. – Musi zostać opanowana korupcja. Inaczej klimat do biznesu pozostanie niesprzyjający – zaznacza Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Rzecznik biznesu Ukrainy zwraca uwagę, że kraj ma już agencję antykorupcyjną, sądy antykorupcyjne, przed które trafiają teraz grube ryby. – Ukraina walczy z tym zjawiskiem – twierdzi. ©℗