Wojna, energetyka i inflacja – to tematy, które zdominują rozmowy liderów UE w piątek na nieformalnym szczycie w Pradze. „27” raz jeszcze powróci do dzielącej UE kwestii limitów cen gazu, ale prawdopodobnie bez wiążących decyzji

Unijni liderzy w piątek będą rozmawiać m.in. o kolejnych krokach podjętych przez Kreml, w tym mobilizacji 300 tys. mężczyzn i przeprowadzeniu tzw. referendów na okupowanych terenach, których legalności nie uznało żadne państwo UE, wreszcie – ogłoszeniu aneksji czterech regionów Ukrainy. W liście skierowanym do przywódców szef Rady Europejskiej Charles Michel zapewnił, że odpowiedzią „27” na groźby Kremla będzie „niezachwiana” solidarność z Ukrainą. – Będziemy dalej zaostrzać sankcje i zwiększać nacisk na Rosję, aby zakończyła wojnę. Na posiedzeniu omówimy, jak nadal dostarczać Ukrainie – tak długo, jak to będzie potrzebne – silnego wsparcia gospodarczego, wojskowego, politycznego i finansowego – zapowiedział w liście do przywódców.

Sankcje po tzw. referendach

Tuż przed szczytem ambasadorowie państw członkowskich porozumieli się w sprawie ósmego pakietu sankcji, który zakłada m.in. nałożenie limitów cen na import ropy drogą morską, zakaz eksportu do Rosji kluczowych komponentów do rosyjskich samolotów czy zakaz importu do UE niektórych rodzajów stali z Rosji. Choć ostateczne porozumienie zawarto po tygodniu rozmów, to już wczoraj ambasadorowie państw członkowskich ogłosili, że wraz z finalizacją ósmego pakietu rozpoczęli dyskusje o kolejnych ograniczeniach.
Ukraina oczekuje tymczasem zapowiedzianej przez UE pomocy makrofinansowej w wysokości 5 mld euro, która wciąż nie trafiła do Kijowa. W poniedziałek wiceszef KE Valdis Dombrovskis podpisał już protokół z Ukrainą, na mocy którego do połowy października wypłacone zostanie Kijowowi 2 mld euro, a pozostałe 3 mld euro w dwóch późniejszych ratach – w listopadzie i grudniu.

Limity cen nie teraz

Mimo rosnącej presji ze strony 15 państw domagających się wprowadzenia limitów cen gazu, „27” wciąż jest daleka od porozumienia, głównie ze względu na sprzeciw Niemiec. Szefowa KE Ursula von der Leyen, podobnie jak wcześniej Michel, zapewniła wczoraj w PE, że limit cen gazu stanie na agendzie piątkowych rozmów. – Jesteśmy gotowi do dyskusji o ograniczeniu ceny gazu wykorzystywanego do produkcji energii elektrycznej. Limit ten byłby również pierwszym krokiem na drodze do strukturalnej reformy rynku energii elektrycznej – zadeklarowała von der Leyen. Poinformowała przy tym, że UE udało się już obecnie zmniejszyć zużycie gazu o około 10 proc., dostawy surowca rurociągami z Rosji spadły z 40 proc. do 7,5 proc., a magazyny napełnione są do 90 proc.
Ograniczony do sektora wytwarzania prądu mechanizm cenowy, podobnie jak wcześniejsze propozycje objęcia nim jedynie dostaw ze Wschodu, najprawdopodobniej nie wystarczy, aby zaspokoić oczekiwania 15 państw, które w zeszłym tygodniu wezwały Komisję do przedstawienia propozycji objęcia limitem całego rynku hurtowego gazu (do tej właśnie grupy zalicza się Polska). Dlatego też na szczycie należy spodziewać się raczej kolejnej odsłony dyskusji niż przełomu.
Gestem Brukseli wobec stolic oczekujących szeroko zakrojonego limitowania cen będzie zapewne „mapa drogowa”, która ma zostać przedstawiona przez Komisję jeszcze przed końcem tygodnia. Obejmie ona negocjacje z alternatywnymi dostawcami gazu, w tym z Norwegią, oraz wzmocnienie mechanizmu wspólnych zakupów.

Solidarni w kryzysie

W tle czasochłonnego procesu uzgadniania pakietu cenowego swoje interwencje na rynku energii podejmują poszczególne państwa członkowskie. W rezultacie nabiera tempa wyścig wydatkowy, który rodzi nowe napięcia we Wspólnocie. Największe pieniądze chcą wpompować w swoją gospodarkę Niemcy, które zapowiedziały w zeszłym tygodniu pakiet o wartości 200 mld euro, jaki ma zasilić przedsiębiorstwa dotknięte skutkami obecnego kryzysu. Zapowiedź niemieckich inwestycji szczególnie nie spodobała się m.in. drugiej i trzeciej największej gospodarce UE. Włoski komisarz ds. gospodarczych Paolo Gentiloni wraz z francuskim komisarzem ds. rynku wewnętrznego i usług Thierrym Bretonem opublikowali w tym tygodniu artykuł w kilku gazetach, wzywając do solidarności i „wspólnego europejskiego podejścia do rozwiązania kryzysu energetycznego”. Choć jeden z rzeczników KE na pytanie o list stwierdził, że to prywatna opinia komisarzy, to w podobnym tonie wypowiedział się w liście do przywódców Michel, który jako główny cel UE wymienił m.in. ochronę najsłabszych konsumentów.
Potencjalnie niemiecki plan może przekroczyć i tak już mocno poluzowane w pandemii zasady nadmiernej pomocy publicznej. Obawy budzi w szczególności ewentualność wykorzystania kryzysu do subsydiowania największych przedsiębiorstw. W tym miesiącu Bruksela prawdopodobnie przedłuży obecne zasady wspierania przedsiębiorstw przez państwa, ale ma je dostosować do warunków panującego kryzysu. Kraje krytycznie patrzące na ruch niemieckiego kanclerza argumentują, że 200 mld euro interwencji w firmy z jednego państwa mogą znacznie zachwiać jednolitym rynkiem i wpłynąć na konkurencyjność pozostałej „26”. ©℗