Przewodnictwo czeskie pracuje nad pakietem reform, które mogłyby zakładać rezygnację z jednomyślności w niektórych decyzjach oraz otwarcie wspólnego rynku na Ukrainę

Decyzje dotyczące polityki zagranicznej UE zgodnie z aktualnymi zapisami unijnych traktatów muszą być jednomyślne. Wojna w Ukrainie stała się dla Wspólnoty największym od dekad testem spójności stanowisk, a w oczach niektórych państw i samej Komisji Europejskiej uwypukliła problem z szybkością reagowania na bieżące kryzysy. W związku z tym już w marcu część krajów, w tym Niemcy i Francja, apelowała o reformy traktatowe, domagając się przejścia na głosowanie większością kwalifikowaną.
Wsparcie dla tej inicjatywy okazała szefowa KE w corocznym orędziu o stanie Unii wygłoszonym w połowie września. – Tak jak wezwał do tego Parlament Europejski, jestem zdania, że nadszedł czas na konwent europejski – stwierdziła Ursula von der Leyen. Teraz kolejny krok zamierza wykonać czeska prezydencja. Procedurę zmiany traktatu może rozpocząć przedłożenie konkretnej propozycji zmian przez dowolny rząd kraju UE, KE lub PE. Jeśli liderzy państw i rządów pozytywnie odniosą się do propozycji, zwoływany jest konwent składający się z przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw lub rządów, PE i KE. Ostateczne porozumienie jest wykuwane w gronie liderów „27” podczas konferencji międzyrządowej, a traktat muszą następnie ratyfikować wszystkie państwa członkowskie.
Praga, która 1 stycznia 2023 r. przekaże przewodnictwo Szwecji, dysponuje wynikami „Konferencji ws. przyszłości Europy”, czyli ankiety przeprowadzonej wśród obywateli na temat postulowanych reform UE. Sama podczas wakacji przeprowadziła własną ankietę wśród rządów „27”. Jak przekazała DGP prezydencja, propozycje reform na bazie ankiet z państw członkowskich mają być przedstawione do końca roku. Wśród nich ma się znaleźć przejście do większości kwalifikowanej podczas podejmowania niektórych decyzji, reforma systemu wyborczego przed wyborami do PE zaplanowanymi na wiosnę 2024 r. oraz bardziej elastyczna niż obecnie strategia rozszerzania UE, w tym otwarcie jednolitego rynku na Ukrainę. Jeśli Praga zdąży z przygotowaniem projektu, liderzy będą mogli go omówić podczas ostatniego w tym roku szczytu 15–16 grudnia.
Odpowiedź na pytanie o gotowość do realnego podjęcia procedury zmiany traktatów możemy poznać nieco wcześniej. Na początku czerwca do zwołania konwentu europejskiego wezwał w rezolucji PE. Europosłowie liczyli, że odpowiedź na ich wezwanie znajdzie się w konkluzjach posiedzenia Rady Europejskiej z połowy czerwca, jednak wówczas premierzy i prezydenci nie podjęli tej kwestii. Jeśli nie podejmą jej na najbliższym szczycie w drugiej połowie października, wątpliwe, żeby pojawiła się realna szansa na rozpoczęcie procedur. Sceptycznie na inicjatywę zmiany traktatów patrzy w rozmowie z DGP były wiceszef MSZ Artur Nowak-Far, według którego szefowa KE jedynie zasygnalizowała potrzebę reform, a rezolucja PE raczej nie doprowadzi do uruchomienia formalnej procedury.
– Rezolucja dotycząca zorganizowania konferencji międzyrządowej jest niewiążąca i uważam, że PE nie będzie miał siły, żeby skłonić państwa do realnego rozpoczęcia procedury zmiany traktatu. W samym PE nie ma przekonującej większości, która uznawałaby, że nadszedł właściwy moment – mówi Nowak-Far. W opinii czeskiego ministra ds. europejskich Mikuláša Beka prezentacja szerokiej gamy pomysłów reform mogłaby zainteresować państwa niechętne wobec zmian. Mimo to czeski rząd sceptycznie patrzy na możliwość znalezienia porozumienia i przejścia do formalnej procedury zmian traktatów z uwagi na sprzeciw m.in. państw skandynawskich. Ponadto postulowana rezygnacja z jednomyślności spotka się z dużym oporem Węgier, Polski i państw bałtyckich.
Członkowie rządu Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego wielokrotnie podkreślali wolę zmiany traktatów, jednak w duchu ograniczania roli instytucji europejskich na rzecz państw członkowskich, co jest w zdecydowanej kontrze wobec federacyjnych tendencji Francji i Niemiec. Głównym problemem są natomiast okoliczności, w których praktycznie cała uwaga unijnych instytucji jest skupiona na wojnie i walce z kryzysem. Poprzednia rewizja zasad funkcjonowania UE trwała pół roku (czerwiec–grudzień 2007 r.), a ratyfikacja przez państwa kolejne półtora roku. – Kryzys dotyka wszystkich. Dla zwykłego człowieka wielkie dyskusje polityczne o skądinąd ważnej kwestii kompetencji instytucji byłyby po prostu niezrozumiałe. Teraz ludzie boją się o przyszłość, rosnące ceny, realizację najprostszych potrzeb. Właściwsze byłoby skupienie się na tych realnych, bieżących problemach niż otwieranie ogromnej dyskusji o reformach traktatów – ocenia Nowak-Far. ©℗
Zmiany chce Francja i Niemcy. Niechętna jest Skandynawia