Rosja przyspiesza rozbiór Ukrainy i straszy bronią jądrową w desperackiej próbie odwrócenia losów wojny po załamaniu się frontu pod Charkowem. Gdy oddziały ukraińskie po raz pierwszy od lipca wkroczyły na Ługańszczyznę, watażkowie parapaństw Donbasu oraz okupacyjne administracje obwodów chersońskiego i zaporoskiego ogłosiły zamiar organizacji referendów o włączeniu do Rosji.
Pod wpływem porażek na froncie w obwodzie charkowskim Rosja zmienia podejście do wojny. Zamiast przesunąć referenda o aneksji obszarów okupowanych, postanowiła je przyspieszyć. Dotychczas, w 2014 r., Moskwa zdecydowała się na przyłączenie Krymu, czego świat nie uznał. Równolegle Kreml daje do zrozumienia, że jest gotów nie tylko do mobilizacji ludności, lecz także do sięgnięcia po straszak jądrowy.
Stworzone pod kontrolą Kremla w 2014 r. samozwańcze Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe (DRL/ŁRL) ogłosiły wczoraj, że referenda o przyłączeniu do Federacji Rosyjskiej potrwają pięć dni, a rozpoczną się już w najbliższy piątek. Moskwa uznała niepodległość DRL i ŁRL w przededniu inwazji, ale w ślad za nią poszły jedynie Korea Północna i Syria. Analogiczny plebiscyt zostanie też zorganizowany na innych terenach okupowanych, czyli na podbitych przez Rosję częściach obwodów chersońskiego, a być może również zaporoskiego. – Uczciwe i otwarte głosowanie ustali jego wyniki raz na zawsze. Donbas i wyzwolone terytoria de facto już są Rosją – oświadczył Andriej Turczak, czołowy polityk rządzącej Jednej Rosji.
Pozostało
83%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama