Rosja przyspiesza rozbiór Ukrainy i straszy bronią jądrową w desperackiej próbie odwrócenia losów wojny po załamaniu się frontu pod Charkowem. Gdy oddziały ukraińskie po raz pierwszy od lipca wkroczyły na Ługańszczyznę, watażkowie parapaństw Donbasu oraz okupacyjne administracje obwodów chersońskiego i zaporoskiego ogłosiły zamiar organizacji referendów o włączeniu do Rosji.

Pod wpływem porażek na froncie w obwodzie charkowskim Rosja zmienia podejście do wojny. Zamiast przesunąć referenda o aneksji obszarów okupowanych, postanowiła je przyspieszyć. Dotychczas, w 2014 r., Moskwa zdecydowała się na przyłączenie Krymu, czego świat nie uznał. Równolegle Kreml daje do zrozumienia, że jest gotów nie tylko do mobilizacji ludności, lecz także do sięgnięcia po straszak jądrowy.
Stworzone pod kontrolą Kremla w 2014 r. samozwańcze Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe (DRL/ŁRL) ogłosiły wczoraj, że referenda o przyłączeniu do Federacji Rosyjskiej potrwają pięć dni, a rozpoczną się już w najbliższy piątek. Moskwa uznała niepodległość DRL i ŁRL w przededniu inwazji, ale w ślad za nią poszły jedynie Korea Północna i Syria. Analogiczny plebiscyt zostanie też zorganizowany na innych terenach okupowanych, czyli na podbitych przez Rosję częściach obwodów chersońskiego, a być może również zaporoskiego. – Uczciwe i otwarte głosowanie ustali jego wyniki raz na zawsze. Donbas i wyzwolone terytoria de facto już są Rosją – oświadczył Andriej Turczak, czołowy polityk rządzącej Jednej Rosji.
To zdecydowana zmiana podejścia. Kreml przymierzał się do zorganizowania referendów 11 września, podczas rosyjskich wyborów lokalnych. Ze względu na ukraińskie postępy na froncie odłożono ten termin, wstępnie na 4 listopada, rocznicę wyparcia Polaków z Kremla w 1612 r. Krach na froncie charkowskim i rosnące niezadowolenie z przebiegu agresji, wyraźne zwłaszcza w kręgach ultranacjonalistycznych, doprowadziło do podjęcia nowej decyzji.
Ukraińcy przypominają, że jakiekolwiek referenda organizowane przez siły okupacyjne są nielegalne w świetle prawa wojennego. „To fikcja, która niczego nie zmieni. Istnieje globalny konsensus i prawo międzynarodowe” – napisał na Twitterze Mychajło Podolak, wiceszef biura prezydenta Ukrainy. Z rosyjskiego punktu widzenia ewentualna aneksja terenów okupowanych będzie uzasadniać podwyższenie stawki w czasie wojny. „Przyłączenie (terytoriów okupowanych – red.) będzie dla Putina oznaczać legitymizację prawa grożenia użyciem broni jądrowej dla ochrony terytorium Rosji. Kolejność wydarzeń będzie taka: 1) natychmiastowe przyłączenie, 2) zaostrzenie walk, które zostanie ocenione przez Kreml jako napaść na Rosję, 3) mobilizacja, 4) groźba użycia broni jądrowej w sytuacji, w której Ukraina odmówi ustępstw” – napisała na Telegramie rosyjska politolożka Tatjana Stanowa. W tę stronę poszła już państwowa propaganda. Jej kuratorka Margarita Simonjan napisała na Twitterze: „Sądząc po tym, co już ogłoszono i co jeszcze zostanie ogłoszone, ten tydzień stanie albo pod znakiem wstępu do naszego szybkiego zwycięstwa, albo do wojny jądrowej”.
Równolegle rosyjski parlament przegłosował wczoraj zmiany w kodeksie karnym wprowadzające zaostrzoną odpowiedzialność za popełnienie niektórych przestępstw podczas mobilizacji lub stanu wojennego, w tym za dobrowolne oddanie się do niewoli albo samowolne opuszczenie jednostki wojskowej. – Jeśli chodzi o obecne przepisy, mobilizacja w kraju nie została ogłoszona – poinformowała współautorka poprawek Olga Kowitidi. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow długo zapewniał, że taka decyzja nie jest rozważana, ale ostatnio zaczął do tej frazy wtrącać słowo „poka” (na razie). Biorąc pod uwagę decyzje dotyczące organizacji referendów, zmiana w kodeksie karnym została powszechnie odczytana jako wstęp do ogłoszenia mobilizacji. Eksperci wojskowi podkreślają, że Rosja już teraz ma ogromne problemy logistyczne, więc dodatkowy pobór nie musi oznaczać szybkiej poprawy sytuacji na froncie. – Naiwny szantaż pogróżkami o referendach i mobilizacji stosują ci, którzy umieją walczyć tylko z dziećmi i cywilami. Tak wygląda strach przed klęską. Wróg się boi i prymitywnie manipuluje – skomentował Podolak. „Rosja liczy, że aneksja usprawiedliwi na użytek wewnętrzny przedłużenie przegrywanej wojny. Najpewniej przeprowadzi mobilizację i zapewne rozmieści tam broń jądrową, by powstrzymać Ukrainę przed próbą odzyskania tych terenów” – napisała ukraińska analityczka Marija Zołkina. ©℗