Decyzja prezydenta Rosji Władimira Putina o zwiększeniu liczebności sił zbrojnych do 1,15 mln żołnierzy to pozbawiony realnej treści populistyczny ruch, który służy uspokojeniu nastrojów społecznych w kontekście porażek Kremla na Ukrainie - ocenił w piątek ukraiński ekspert wojskowy Ołeh Żdanow.

W jego opinii władze w Moskwie nie są gotowe do tego, by ogłosić powszechną mobilizację, dlatego postanowiły sięgnąć po zastępcze rozwiązanie o pozornym charakterze.

"Rosjanie deklarują chęć walki, gdy widzą w telewizorze paradę na placu Czerwonym (w Moskwie) albo opowiada im się, że ich siły zbrojne zajęły kolejne miasto lub zniszczyły tysiąc ukraińskich samolotów. Jeśli jednak usłyszą, że muszą iść do wojska i chwycić za broń, bo armia sobie nie poradziła, to wówczas dojdzie (tam) do wybuchu społecznego" - powiedział Żdanow w rozmowie z telewizją Kanał 24.

Jak dodał, realnych prób zwiększenia liczebności sił zbrojnych można oczekiwać nie wcześniej niż wiosną, gdy rozpocznie się kolejny pobór. Stan ukompletowania rosyjskich oddziałów na Ukrainie jest jednak katastrofalny i żadne działania pośrednie, służące uniknięciu powszechnej mobilizacji, nie przyniosą w tym względzie poprawy - oznajmił.

Na mocy dekretu wydanego przez Putina liczba żołnierzy w rosyjskiej armii zwiększy się o 137 tys. i osiągnie 1,15 mln. W konsekwencji tej decyzji wzrośnie również całkowita liczebność sił zbrojnych. Od przyszłego roku w będzie tam służyło ogółem 2,04 mln osób, z czego ponad połowa jako żołnierze. Zarządzenie wejdzie w życie 1 stycznia 2023 roku - poinformowała w czwartek agencja Reutera za państwową rosyjską agencją RIA Nowosti.