Stojąc w obliczu największego kryzysu gospodarczego od dziesięcioleci i niedoboru podstawowych towarów, takich jak żywność i lekarstwa, rząd Kuby po raz pierwszy od 60 lat zamierza pozwolić na handel hurtowy i detaliczny w kraju zagranicznym inwestorom - podaje w środę BBC.

Na razie nie jest jasne, kiedy decyzja ma wejść w życie. Kubańska minister handlu Betsy Diaz Velazquez zapowiedziała, że handel detaliczny nie będzie otwarty dla międzynarodowych inwestorów bez kontroli, ponieważ "państwowy rynek musi dominować".

Ten ruch jest poważną zmianą dla komunistycznych władz wyspy i obala politykę z czasów Fidela Castro, która upaństwowiła handel detaliczny - skomentowało BBC. Minister gospodarki Alejandro Gil powiedział, że to posunięcie pozwoli na "rozszerzenie i dywersyfikację dostaw dla ludności i przyczyni się do ożywienia krajowego przemysłu".

W 1969 roku Castro znacjonalizował handel na Kubie. Poprzez nową ustawę o inwestycjach zagranicznych kubański rząd przyznaje jednak, że nie może rozwiązać problemu niedoboru podstawowych towarów bez inwestycji z zagranicy - pisze BBC.

Korespondent BBC na Kubie Will Grant uważa, że temu ruchowi wciąż mocno sprzeciwiają się "zatwardziali rewolucjoniści", a sukces tych działań nie może zostać zagwarantowany. Zdaniem Granta ściśle kontrolowane przez państwo środowisko gospodarcze karaibskiego państwa nie stanowi atrakcyjnego miejsca do inwestycji.

W nocy z czwartku na piątek na ulice największych miast Kuby wyszło kilka tysięcy mieszkańców, aby zaprotestować przeciwko pogłębiającemu się ubóstwu i niedoborom energii elektrycznej. Były to największe od 11 lipca 2021 roku protesty przeciwko polityce rządu.

Pandemia Covid-19 oraz surowe sankcje nałożone przez USA za prezydentury Donalda Trumpa przyczyniły się do problemów gospodarczych Kuby. Niektóre sklepy w kraju musiały wprowadzić reglamentację, aby zapewnić dostęp do podstawowych artykułów, takich jak olej spożywczy. W maju władze USA zgodziły się złagodzić sankcje nałożone na Kubę. (PAP)