Naczelny dyplomata Ameryki w niedzielę odwiedził Południową Afrykę, gdzie przedstawił zarys strategicznych celów Waszyngtonu na kontynencie.
Słuchaczy zgromadzonych na Uniwersytecie w Pretorii zapewniał, że Amerykanie nie zamierzają nikomu niczego narzucać, ale i dodawał, że Biały Dom pozostaje zdeterminowany w obronie demokracji na świecie. Tłumaczył, że wzrost cen żywności, który destabilizuje biedniejsze państwa globu, to efekt rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a nie – jak przekonywał Ławrow – zachodnich sankcji na Rosję i działań rządu w Kijowie. Przypomniał interwencje rosyjskich najemników w Libii, Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Wizyty Blinkena to przy okazji przymiarka do szczytu USA – Afryka w Waszyngtonie, który ma się odbyć w grudniu. Wczoraj sekretarz stanu odwiedził Demokratyczną Republikę Konga, a dziś będzie się spotykał z przedstawicielami władz Rwandy.
W ostatnim tygodniu lipca w obronie interesów Zachodu, ale także obecności na kontynencie Francji, coraz bardziej wypychanej przez Chiny i Rosję, występował osobiście prezydent Macron, odwiedzając Benin, Gwineę Bissau i Kamerun. Z kolei Ławrow kilka dni wcześniej gościł w Egipcie, Etiopii, Kongu i Ugandzie. Na przyszły rok jest planowany szczyt przywódców Rosja – Afryka. Kreml liczy, że uda mu się pozyskać przychylność afrykańskich liderów, grając kartą antykolonialną (zgodnie z tezą, że Moskwa w kolonizacji Afryki nie uczestniczyła) oraz obietnicą przymykania oczu na kwestie związane z prawami człowieka. W identyczny sposób serca Afrykanów próbują podbijać Chiny. ©℗