Twórcy projektu, który miał powołać międzynarodową ligę składającą się z najlepszych europejskich klubów, liczą na wsparcie Trybunału Sprawiedliwości UE

Dwudniowa rozprawa w Trybunale Sprawiedliwości UE, która rozpoczęła się wczoraj, ma odpowiedzieć na wątpliwości twórców piłkarskiej Superligi dotyczące monopolizacji rynku rozgrywek piłkarskich w Europie. Twórcy projektu, który miał być konkurencją dla Ligi Mistrzów i lig krajowych, zarzucają międzynarodowym organizacjom piłkarskim, w tym UEFA i FIFA, łamanie zasad konkurencyjności.
Sektor rozgrywek sportowych jest regulowany głównie na podstawie ogólnikowego art. 165 Traktatu o funkcjonowaniu UE, w którym zapisane są obowiązki promowania sportu, idei rywalizacji i współpracy poprzez działania podejmowane wspólnie z organizacjami międzynarodowymi. Za taką trudno uznać Superligę, prywatną inicjatywę właścicieli kilkunastu klubów piłkarskich, na którą główny partner przedsięwzięcia - bankowy gigant JPMorgan Chase - był gotów przeznaczyć 5 mld dol. Do zamknięcia wydania DGP wciąż trwało pierwsze przesłuchanie, podczas którego własne opinie przedstawiały zainteresowane strony, w tym Superliga, UEFA i państwa członkowskie. Było ono w dodatku transmitowane z kilkugodzinnym opóźnieniem.
O powstaniu Superligi mówiło się od lat. Wzorem dla rozgrywek miała być koszykarska liga NBA. Koszykarską elitę tworzy 29 klubów amerykańskich i jeden kanadyjski, zaś piłkarską miały tworzyć kluby z kilku państw europejskich, które utworzyłyby ponadnarodową ligę. Obecnie funkcjonują trzy rodzaje europejskich rozgrywek klubowych - Liga Mistrzów, Liga Europy i Liga Konferencji - jednak nie tworzą one regularnych lig, w których drużyny co tydzień rozgrywają spotkania między sobą. Kumulacja piłkarskich gwiazd w nowej formule Superligi miała być - według ich twórców - odpowiedzią na spadające zainteresowanie piłką nożną, szczególnie wśród młodego pokolenia.
Według krytyków miał to być po prostu kolejny pomysł najlepszych, a jednocześnie najbogatszych klubów na to, żeby zarobić jeszcze więcej pieniędzy, w dodatku bez konieczności dogadywania się z UEFA, będącą organizatorem wszystkich międzynarodowych rozgrywek piłkarskich w Europie. Krytycy Superligi podnosili argument, że pozbawienie krajowych lig ich najlepszych klubów i gwiazd negatywnie wpłynie na ich konkurencyjność, spowoduje spadek zainteresowania i tym samym spadek przychodów także u ligowych średniaków.
Superliga została utworzona 18 kwietnia 2021 r. przez 12 klubów: sześć angielskich oraz po trzy hiszpańskie i włoskie. Po fali krytyki już 21 kwietnia na pokładzie zostały jedynie trzy: FC Barcelona, Juventus Turyn i Real Madryt. Superligi był wówczas gotów bronić jedynie legendarny prezes Realu Florentino Pérez, który został pierwszym przewodniczącym nowej formuły. Pérez z grupą współpracowników złożył do TSUE zapytanie w formie pytań prejudycjalnych pod koniec maja 2021 r. Trudno jednak oczekiwać, że po stronie trzech prywatnych klubów staną państwa członkowskie. Według naszych źródeł główni unijni gracze, w tym Hiszpania, Niemcy i Włochy, mają podczas przesłuchań wesprzeć UEFA.
Zresztą już w ubiegłym roku wiele państw „27” krytycznie odniosło się do idei Superligi i wsparło UEFA w próbach jej pacyfikacji. Według Aleksandra Cieślińskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego orzeczenie TSUE, które może zostać wydane po opinii rzecznika, niewiele zmieni, a Superliga nie zostanie zaakceptowana na europejskim rynku. - Państwa członkowskie od zawsze obawiały się roli UEFA i FIFA i nikt tym organizacjom nigdy nie chciał się narażać. Państwa przez wiele lat tolerowały rzeczy niedopuszczalne i dopiero instytucje unijne zaczęły ograniczać pozycję organizacji sportowych. Natomiast dla TSUE nie będzie miało to prawdopodobnie wielkiego znaczenia. Trybunał podejmie decyzję, kierując się wartościami dotyczącymi wolności gospodarczej i społecznej roli sportu - twierdzi nasz rozmówca.
UEFA przygotowała się do konfrontacji z włodarzami Superligi, dostosowując swoje regulacje i regulaminy do zasad ochrony konkurencji w UE. Ponadto w listopadzie 2021 r. Parlament Europejski przyjął sprawozdanie, a państwa członkowskie rezolucję w sprawie europejskiego modelu sportu, które zakładają promowanie otwartej rywalizacji i solidarności finansowej. W Superlidze rywalizacja byłaby otwarta jedynie na kluby, które są w stanie finansowo ścigać się z największymi, a to stoi w sprzeczności z przyjętym w UE modelem. UEFA jest pewna utrzymania pozycji na rynku i jeszcze przed rozpoczęciem przesłuchania jej przedstawiciele zapewniali, że wspólnie z rządami krajowymi, instytucjami europejskimi i kibicami nadal będą promować sport „oparty na wartościach”.
Cieśliński mówi, że obie strony - UEFA i włodarze Superligi - mają dużo na sumieniu, a podejście instytucji unijnych wobec organizacji sportowych jest bardziej tolerancyjne niż wobec innych sektorów gospodarki z uwagi na ich społeczną rolę. - TSUE na pewno nie będzie w tej sprawie egzekwował reguł tak bezwzględnie, jak zrobiłby to wobec Google’a czy Microsoftu pod względem dominującej pozycji na rynku - zaznacza Cieśliński. Niezależnie od tego, jak dziś przebiegnie ostatni dzień przesłuchań, ostateczną opinię wyda rzecznik generalny TSUE, a ta spodziewana jest za 10-12 tygodni. ©℗