Po próbie sforsowania granicy w hiszpańskiej enklawie w północnej Afryce ruchów migracyjnych spodziewają się Grecy. Ateny zamierzają budować mur. Polska odnotowuje kolejne działania hybrydowe Rosji.

Frontex nie odpowiedział na pytania DGP o przyczyny zajść w Melilli – hiszpańskiej enklawie graniczącej z Marokiem, gdzie w wyniku interwencji służb porządkowych ponad 20 osób zginęło, a setki zostało rannych. Rząd Pedro Sáncheza obwinia mafie przemytników ludzi. Komisja Europejska zapewnia, że bada całe zajście, ale unika jednoznacznych odpowiedzi na temat przebiegu wydarzeń, oczekując na informacje Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej.
Cała sprawa ponownie każe zastanowić się nad szczelnością unijnych granic.

Powrót przemytników?

Melilla liczy niewiele ponad 80 tys. mieszkańców i jest drugą – obok Ceuty – hiszpańską enklawą w Afryce. Oba miasta wielokrotnie w przeszłości zmagały się z napływem migrantów, głównie z krajów Sahelu, które od początku wojny w Ukrainie i blokady dostaw zboża ze wschodniej Europy alarmują o możliwym nowym kryzysie migracyjnym. Niezależnie od przyczyn wydarzeń z granicy marokańsko-hiszpańskiej władze z Madrytu oczekują, że podczas trwającego szczytu NATO padną zapewnienia o ochronie ich zamorskich terytoriów w tym regionie. Choć nowa strategia Paktu zakłada, rzecz jasna, ochronę suwerenności i integralności terytorialnej, to Jens Stoltenberg nie potwierdził, jakoby jednym z jego celów była ochrona wspomnianych enklaw.
Rząd Pedro Sáncheza musi jednak zmagać się z falą krytyki – zarówno ze strony krajowej opozycji, jak i organizacji pozarządowych i europosłów, którzy obwiniają go o niepotępienie brutalnej – zdaniem wspomnianych krytyków – reakcji służb. Na publikowanych od weekendu nagraniach widać bowiem dziesiątki osób przygniecionych fragmentami płotu, pacyfikowanych przez marokańską policję. Sánchez nie wybiera się jednak do Canossy i kilkukrotnie dziękował służbom porządkowym – zarówno marokańskim, jak i hiszpańskim – za udaremnienie próby sforsowania unijnej granicy.

Grecja buduje mur

Drugim z frontowych wobec napływu migrantów krajem UE jest Grecja, która najboleśniej doświadczyła skutków poprzedniego kryzysu. W 2015 r. do wybrzeży greckich wysp dotarło ok. 900 tys. ludzi. Dziś Ateny krytykują pomysł mechanizmu solidarnościowego prezydencji francuskiej w UE, zgodnie z którym państwa członkowskie miałyby przyjąć określoną liczbę migrantów (maksymalnie 10 tys. w rocznej perspektywie) lub w razie braku zgody wnieść wkład finansowy. Grecki rząd szacuje, że pięć krajów z południa będzie musiało przyjąć ok. 150 tys. osób i nie zaprzecza możliwości ich wtórnej relokacji.
O to ostatnie Ateny są oskarżane przez europosłów, zdaniem których Grecja nie radzi sobie z zarządzaniem ruchami migracyjnymi. Tłumaczący się przed europosłami minister ds. migracji Notis Mitarachi stwierdził, że to Turcja jest odpowiedzialna za „instrumentalizowanie” migrantów, i zapowiedział budowę 80-kilometrowego muru na granicy grecko-tureckiej, którą – jak oczekują Ateny – miałaby sfinansować Bruksela. Według greckich władz przez granicę grecko-turecką w regionie Evros przedostało się przez cztery pierwsze miesiące tego roku ok. 11 tys. migrantów, tj. 25 proc. więcej niż w ubiegłym roku.
Pomysł finansowania ze wspólnych środków budowy muru popierał w ostatnich miesiącach szef RE Charles Michel, jednak w samej Komisji nie zyskał on dużej aprobaty. – Przeciwniczkami finansowania budowy muru lub płotu na granicach zewnętrznych są zarówno szefowa KE Ursula von der Leyen, jak i komisarz Ylva Johansson, ale nic w tej kwestii nie jest przesądzone – twierdzi jeden z unijnych dyplomatów.

Nasza granica wciąż atakowana

Ochrona granic zewnętrznych poprzez najprostszą infrastrukturę jak płot, mur czy dodatkowe zasieki stanęła na unijnej agendzie w wyniku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Warta ponad 1,6 mld zł zapora na granicy Polski z Białorusią jest już niemal wybudowana, choć wciąż nie jest pewne, czy inwestycja zostanie zrefinansowana ze środków z unijnego budżetu, mimo apelu 12 państw i wsparcia europosłów, w tym z największych frakcji, jak EPL. Dziś jednak mur pełni głównie funkcję odstraszania, a organizacje pozarządowe i aktywiści m.in. z Grupy Granica domagają się wciąż informacji o zgonach na granicy i krytykują polski rząd za niehumanitarne traktowanie migrantów.
W poniedziałek zostały zatrzymane 44 osoby m.in. z Konga, Maroka, Senegalu, Sierra Leone, Egiptu i Kuby, które próbowały przedostać się do Polski w okolicach m.in. Białowieży, gdzie nie ma zainstalowanych jeszcze przęseł nowej zapory.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w rozmowie z DGP podkreślił, że trwa działalność reżimu Aleksandra Łukaszenki mająca na celu destabilizację wschodniej flanki NATO i UE, choć – jak przyznaje – jest ona prowadzona obecnie z dużo mniejszą intensywnością niż w ubiegłym roku i głównie z kierunku rosyjskiego. – Jesienią 2021 r. odnotowaliśmy konkretne kraje, które były źródłem, czy początkiem, tego sztucznego szlaku migracyjnego. Obecnie mamy raczej do czynienia z mozaiką różnego rodzaju obywatelstw i trudno wskazać dominujące nacje. W tej chwili przybywają oni głównie z głębi Rosji i przez Białoruś próbują jechać dalej na Zachód. Skala jest jednak znacznie mniejsza, a sama akcja prowadzona w inny, mniej systemowy, sposób niż w ubiegłym roku. To się jednak może zmienić, jeśli Putin i Łukaszenka zdecydują się ponownie rozpędzić tę operację – stwierdził Żaryn.