To, co do tej pory niewyobrażalne zaczyna być rozważane na poważnie – były prezydent może nie wygrać partyjnej nominacji do wyścigu o Biały Dom.

Nie Donald Trump, ale gubernator Florydy Ron DeSantis jest na rynku prognostycznym PredictIt faworytem do wygrania partyjnej nominacji republikanów w wyborach prezydenckich za dwa lata. Były prezydent, długo bezapelacyjny lider ugrupowania, został prześcignięty przed tygodniem, a w ostatnie dni przewaga DeSantisa jeszcze nieco wzrosła. Ambicje powrotu do Białego Domu byłego przywódcy USA wiszą na włosku, a poważnych rywali gotowych rzucić mu wyzwanie po prawej stronie amerykańskiej sceny politycznej jest więcej. Prócz DeSantisa wysokie notowania mają wiceprezydent Mike Pence i była ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ Nikki Haley.

Niewygodny temat

Kontrola Trumpa nad partią słabnie, charyzmatyczny miliarder nie przyciąga na wiece takich tłumów jak jeszcze kilka lat temu, a jego poparcie dla lokalnych polityków – inaczej niż w przeszłości – nie oznacza dla nich pewnej wyborczej wygranej. Wśród konserwatywnych Amerykanów polityczne znaczenie miliardera z Nowego Jorku jest coraz mniejsze. Zgodnie z majowym sondażem dla stacji NBC republikańscy wyborcy po raz pierwszy zaczęli deklarować się jako zwolennicy bardziej swojej partii niż Trumpa. Obecnie twierdzi tak 58 proc. sympatyków republikanów. Przed wyborami w 2020 r. uważało tak jedynie 38 proc. wyborców ugrupowania.
Spadek znaczenia Trumpa liberalni komentatorzy za oceanem wiążą częściowo z intensyfikacją prac parlamentarnej komisji zajmującej się szturmem na Kongres z 6 stycznia 2021 r. Wydarzenia sprzed 18 miesięcy to do dziś dla Amerykanów, w tym dla wielu republikanów, narodowa trauma. A publiczne przesłuchania, szeroko relacjonowane przez media, nie stawiają byłego prezydenta w korzystnym świetle. Przy tym główne zeznania dotyczące bezpośrednio ataku tłumu na siedzibę parlamentu jeszcze przed nami. Do tej pory działania komisji w znacznej mierze koncentrowały się na w większości mało poważnych powyborczych oskarżeniach otoczenia Trumpa, że Joe Biden wygrał wybory po masowych fałszerstwach.
Nie ma wątpliwości, że sprawa 6 stycznia to dla byłego gospodarza Białego Domu temat niewygodny, być może nawet trwale torpedujący jego polityczne plany. Zgodnie z sondażem ABC News z maja 58 proc. Amerykanów jest przekonanych, że w związku ze szturmem byłemu gospodarzowi Białego Domu powinny zostać postawione zarzuty. W porównaniu do kwietnia, jeszcze przed publicznymi przesłuchaniami komisji, to wzrost o 6 pkt proc. Wątpliwości, że Trump powinien zostać oskarżony, nie ma przy tym aż co piąty republikanin.

Opcja nuklearna

To wszystko na kilka miesięcy przed październikowymi wyborami do Kongresu. Trwające prawybory w Partii Republikańskiej są prawdziwym papierkiem lakmusowym pozycji Trumpa. Kandydatów mniej lub bardziej otwarcie demonstrujących swój dystans wobec nowojorczyka nie brakuje, a część z nich wygrywa. We wtorkowych prawyborach do Izby Reprezentantów w Alabamie i Georgii zwyciężyli m.in. Rich McCormick i Katie Britt, politycy, którym daleko do bycia pupilkami Trumpa. – Hasło „Make America Great Again” (Uczyńmy Amerykę znów wielką, główne hasło wyborcze Trumpa – red.) nie należy do Donalda Trumpa. On po prostu dostosował się do naszych wartości – mówiła Kathy Barnette kandydująca w prawyborach do Kongresu w Pensylwanii. Ona akurat do Waszyngtonu się nie wybierze, ale głosów takich jak jej jest coraz więcej.
„Washington Post” zauważa jednak, że poziom oddania wobec byłego gospodarza Białego Domu po prawej stronie sceny politycznej jest wciąż wysoki, a każdy jego przeciwnik musi być ostrożny w posługiwaniu się hasłami walki z lojalistami. Do tego Trump jest nieprzewidywalny, jego zwycięstwo w republikańskich prawyborach i potem w starciu z Hillary Clinton w 2016 r. były największymi niespodziankami amerykańskiej polityki w ostatnich dekadach.
Powtórzenie tego sukcesu – także ze względu na metrykę, bo Trump ma już 76 lat – nie będzie łatwe. Choć przy najwyższej od czterech dekad inflacji zbliżającej się do 9 proc. i wojnie w Ukrainie sytuacja polityczna sprzyja republikanom. Poparcie dla Bidena spadło w czerwcu poniżej 40 proc., wiele wskazuje na to, że demokraci stracą w wyborach większość w Kongresie. Beneficjentami tego niekoniecznie muszą być Trump i jego zwolennicy. Ale były prezydent ma jeszcze opcję nuklearną, którą już wcześniej szantażował swoich kolegów i koleżanki z ugrupowania – założenie nowej partii i podział konserwatywnego elektoratu w USA na trumpistów i republikanów. ©℗