UE porozumiała się co do warunków odcięcia się od rosyjskich dostaw ropy, ale o jedności w sprawie surowcowych sankcji trudno mówić

- Dzisiaj znowu solidarność i jedność w Radzie Europejskiej i Unii Europejskiej zatriumfowała - powiedział premier Mateusz Morawiecki po tym, jak w nocy z poniedziałku na wtorek szefowie unijnych rządów zgodzili się na nieformalnym szczycie w Wersalu na objęcie sankcjami rosyjskich dostaw ropy. Sukces odtrąbił też główny antagonista zwolenników embarga, Viktor Orbán, który jeszcze w poniedziałek blokował porozumienie. - Propozycja KE, aby narzucić Węgrom zakaz rosyjskiej ropy, została obalona - ogłosił na Facebooku.
Z apelem o przełamanie podziałów dotyczących sankcji zwrócił się w zdalnym wystąpieniu do unijnych liderów prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. - Z jakiegoś powodu jesteście wciąż podatni na rosyjską presję. A powinno być na odwrót - mówił, wskazując, że w czasie, gdy Unia debatuje, Moskwa zarabia na eksporcie ropy nawet miliard dolarów dziennie. - Embargo jest potrzebne, by Rosja zrozumiała koszty swoich działań - przekonywał.
Długo oczekiwany szósty pakiet restrykcji ma objąć paliwa importowane z Rosji drogą morską, które stanowią dwie trzecie całego wolumenu rosyjskich dostaw do Europy. Będą one mogły płynąć do Unii tylko do końca roku.
Oprócz unijnego embarga swoje własne plany wygaszenia do końca roku rosyjskich dostaw zapowiedzieli dwaj najwięksi europejscy odbiorcy dostarczanej drogą lądową ropy - Polska i Niemcy. Restrykcje obejmą tym samym całą północną odnogę rurociągu Przyjaźń. Oznacza to, że od początku 2023 r. ropa będzie płynąć tylko południową jego nitką, zasilającą Słowację, Węgry, Czechy i Słowenię, która - jak mówiła wczoraj przewodnicząca KE Ursula von der Leyen - odpowiada tylko za 10-11 proc. rosyjskich dostaw do Europy. W przyszłym roku zakaz ma objąć także handel importowanymi ze Wschodu produktami naftowymi. Wyjątek na 18 miesięcy wynegocjowały Czechy.
Budapeszt wywalczył na ostatniej prostej rozmów enigmatyczne zapisy o „awaryjnych rozwiązaniach”, które zapewnią bezpieczeństwo dostaw w wypadku zakłócenia dostaw rurociągowych. Mogą one być furtką do łamania embarga w razie problemów z Przyjaźnią. Wyjątki dla Węgier są tłumaczone dużą zależnością od dostaw surowcowych ze Wschodu. Zdaniem krytyków wysoki udział Rosji w imporcie jest jednak wynikiem świadomej strategii biznesowej Budapesztu, a koszty zmiany kierunków dostaw byłyby wielokrotnie niższe, niż twierdzi węgierski rząd.
Konkluzje szczytu zakładają, że wyjątek dla importu drogą lądową, który pozwolił na przekonanie rządu Węgier do uchylenia weta, ma być czasowy, a Rada Europejska „jak najszybciej” wróci do tej kwestii - być może już na czerwcowym szczycie. Po obfitujących w polityczne napięcia negocjacjach i w obliczu coraz mniejszej gotowości Europejczyków do gospodarczych wyrzeczeń wielu obserwatorów wątpi jednak, że dojdzie do daleko idącej rewizji obowiązujących ustaleń.
Mimo wyjątków i rozłożonego na wiele miesięcy procesu wdrażania zakazu - decyzja podjęta w Wersalu przyczyniła się do kolejnych wzrostów cen ropy na światowych rynkach. Notowania ropy Brent, które rozpoczęły wczorajszy dzień na europejskich giełdach na najwyższym od marca poziomie ponad 122 dol. za baryłkę, w kulminacyjnym momencie przekroczyły 124 dol. Wzrosty są też widoczne w polskich rafineriach, które według wczorajszych danych portalu E-petrol, sprzedawały benzynę 95 średnio po ponad 7200 zł za m sześc. - o ok. 500 zł drożej niż tydzień wcześniej. Ceny oleju napędowego przekroczyły 6750 zł za m sześc. (w porównaniu z ceną ok. 6400 zł z 24 maja).
Podwyżki nie wynikają tylko z oczekiwanych przez inwestorów decyzji unijnej „27”, ale również z sytuacji na rynkach globalnych, związanej m.in. z ograniczeniami wydobycia utrzymywanymi przez eksporterów z Bliskiego Wschodu oraz decyzji Chin o uchyleniu pandemicznych restrykcji, które przyczyniają się do zwiększonego zapotrzebowania na surowce.
Jak mówili urzędnicy unijni, na czele z przewodniczącym Rady Europejskiej Charles’em Michelem, przyjęte restrykcje mają ograniczyć możliwości Kremla dotyczące finansowania machiny wojennej. Pytanie, w jakim stopniu Rosja będzie w stanie uratować swoje surowcowe dochody, przekierowując dostawy na inne rynki, pozostaje otwarte. Zmianę kierunków dostaw ma utrudnić m.in. zakaz ubezpieczania rosyjskich statków przez europejskie firmy, które odgrywają znaczącą rolę na światowym rynku. Ale restrykcje nie obejmą na razie europejskich tankowców. A trwający ponad pół roku okres przejściowy da Moskwie sporo czasu na rozwiązanie problemów z przekierowaniem dostaw. W dodatku w tym okresie finansowy uszczerbek wynikający z wygaszania dostaw mogą rekompensować Rosji wysokie ceny. Rozwiązaniem mogłaby być postulowana przez ekonomistów taryfa lub podatek na rosyjskie węglowodory, ale na razie nie ma na to zgody w Brukseli.
Porozumienie w sprawie naftowego embarga nie kończy innych unijnych sporów o surowce. Do rozstrzygnięcia pozostaje m.in. kwestia zapewnienia równości konkurencji na unijnym rynku paliwowym. Od miesiąca między rosyjską mieszanką Urals a ropą Brent utrzymuje się różnica ok. 35 dol. za baryłkę. Napięcia nie omijają też rynku gazu, podzielonego narzucanymi przez Kreml nowymi zasadami rozliczeń. Do grona koncernów odciętych od kontraktowych dostaw ze Wschodu (należą do nich m.in. polskie PGNiG i fiński Gasuum) za odmowę przejścia na mechanizm opłat w rublach dołączyły ostatnio duński Orsted i holenderska GasTerra. Na rosyjskie warunki przystali za to najwięksi odbiorcy z Niemiec, Włoch, Francji, Austrii, Słowacji, Czech i Węgier.
Sankcje obejmą też m.in. największy rosyjski bank, Sbierbank, który zostanie odcięty od międzynarodowego systemu płatności SWIFT, oraz trzech państwowych nadawców, w tym kanał informacyjny Rossija 24. ©℗
Tyle Unia Europejska płaciła za rosyjskie surowce w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe