Komisja nie rozwiązała problemu nadwyżek szczepionek. Warszawa konstruuje porozumienie z innymi stolicami

Dziś z inicjatywy polskiego rządu ma się odbyć wirtualne spotkanie ministrów zdrowia z państw UE. Zwolennicy pozbycia się nadwyżek szczepionek będą się naradzać, jak zmienić umowę z głównym dostawcą – Pfizerem. Obecnie wynika z niej, że musimy kupować więcej preparatów, niż jesteśmy w stanie wykorzystać. Jak przekonują informatorzy DGP, w spotkaniu chcą wziąć udział m.in.: Holandia, Dania, Francja, Luksemburg, Bułgaria, Rumunia, Słowacja, Litwa, Estonia, Włochy.

Szef polskiego resortu zdrowia jest zainteresowany wypracowaniem wspólnego frontu, aby wzmocnić pozycję w rozmowach z Pfizerem. Polska to pierwszy kraj, który oficjalnie odmówił odbierania kolejnych dostaw i zapłaty za nie. Mamy już 25 mln szczepionek w magazynach. A do I kw. 2023 r. mielibyśmy dostać kolejnych 67 mln. Nawet przy założeniu, że dojdzie do kolejnej fali COVID-19 jesienią, nie mamy szans na ich zużycie. Do tej pory wykorzystaliśmy ok. 55 mln dawek na wszystkie tury szczepień – również te przypominające.

Podobny problem mają inne państwa. Część postanowiła renegocjować umowy. List do KE w tej sprawie napisała m.in. Słowacja, przygotowuje się Rumunia. Podobny ruch wykonały państwa bałtyckie. W dokumencie wysłanym do KE premierzy pisali, że większość państw członkowskich UE „z powodzeniem osiągnęła cele kampanii szczepień”, a teraz „państwa stoją w obliczu nowego wyzwania, jakim jest nadprodukcja i nadpodaż szczepionek”.

Komisja przekonuje, że wyszła już naprzeciw oczekiwaniom stolic: w ubiegły piątek ogłosiła, że osiągnęła porozumienie z Pfizerem w sprawie kolejnych dostaw. Zmianie ulegną harmonogramy. Transze zaplanowane na czerwiec i lato zostaną dostarczone we wrześniu i później, w okresie jesienno -zimowym.

Warszawa szuka porozumienia z innymi stolicami, by walczyć z Pfizerem o pieniądze.
W marcu, tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, premier Mateusz Morawiecki wysłał list do szefowej KE Ursuli von der Leyen. Prosił w nim o to, aby wstrzymać dostawy szczepionek. A przede wszystkim płatności. Polska musiałaby zapłacić Pfizerowi 7 mld zł za preparaty, które z dużym prawdopodobieństwem wylądowałyby w koszu.
Mimo braku wsparcia KE Polska zdecydowała się oficjalnie wstrzymać na własną rękę dostawy i płatności dla firmy. W międzyczasie toczyła negocjacje z Komisją (która podpisywała umowę ramową dostaw w imieniu wszystkich państw członkowskich) oraz producentem. Warszawa szukała też sojuszników. Po początkowym sceptycyzmie wielu stolic do Polski zaczęły dołączać inne państwa. – Pojawiały się różne strategie. Jedni chcieliby naciskać na KE i na nią przerzucić ciężar zmian, a inni stawiali na rozmowy z producentem – mówi jeden z naszych rozmówców zaangażowanych w proces negocjacji. Dlatego dziś, z inicjatywy Adama Niedzielskiego, szefa resortu zdrowia, ma się odbyć spotkanie z szefami resortów zdrowia innych państw, w trakcie którego Polak chciałby namówić wszystkich do wypracowania wspólnej strategii. Tak, aby wzmocnić pozycję negocjacyjną w rozmowach zarówno z KE, jak i z Pfizerem. Na zaproszenie odpowiedziało kilkanaście państw. Deklarują chęć dowiedzenia się, jak wyglądają negocjacje Warszawy z producentem szczepionek i Komisją Europejską. Problem jest wspólny: szczepionek jest więcej niż szans na ich wykorzystanie. Nawet jeżeli nadejdzie kolejna fala epidemii, to rynek jest napełniony. Na Słowację ma trafić 7,3 mln dawek – w tym od Pfizera 5,6 mln preparatów za ok. 109 mln euro. To niemal tyle, co cała populacja (do tej pory zaszczepiło się tu 45 proc. obywateli). W rozmowie z DGP słowacki resort zdrowia poinformował, że wspiera Polskę w jej wysiłkach na rzecz rozwiązania – jak sam to określił – sytuacji nadwyżki szczepionek. Na początku maja Słowacy wystosowali list do komisarza ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności, wzywając do rozwiązania tego problemu. Dziennikarzom „Pravdy” doprecyzowali: „Republika Słowacka jest aktywnie zaangażowana w negocjacje między krajami członkowskimi. Skontaktowaliśmy się z kilkoma z nich w celu współpracy i wzajemnej koordynacji”. Rząd słowacki argumentował, że tylko Komisja Europejska może ponownie otworzyć przedmiotowe umowy z Pfizerem i zapewnić zmianę wielkości zamówionych świadczeń. – Negocjacje koncentrują się na możliwości rozłożenia dostaw na dłuższy okres, zabezpieczeniu najnowszych szczepionek i sposobach przekazywania szczepionek tzw. krajom trzecim w ramach pomocy humanitarnej – tłumaczy słowacka strona.
Podobny ruch miało wykonać Wilno. – Litwa nie zamierza wycofać się z umowy z firmą Pfizer, ale oczekuje większej elastyczności w zakresie warunków dostaw – informował DGP Julijanas Gališanskis z biura prasowego litewskiego ministerstwa zdrowia.
Z naszych informacji wynika, że podobny ruch wykonała Rumunia, a przymierza się do tego również Bułgaria. Francuzi przystąpili do własnych negocjacji z firmą, w które zaangażował się prezydent Emmanuel Macron. Jednym z pomysłów miała być zamiana części dostaw szczepionek na inne preparaty tej firmy. Ostro postawili sprawę również premierzy krajów bałtyckich, którzy zwrócili się do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen z prośbą o zwolnienie ich z obowiązku zakupu szczepionek w ramach kontraktów. W piśmie zaznaczają, że to problem wszystkich państw europejskich. Wyrażono w nim zaniepokojenie faktem, że jest nadpodaż, a okres przydatności szczepionek do użycia jest coraz krótszy. Nawiązując do porozumienia między Komisją Europejską a producentami, autorzy listu przedstawiają następujące propozycje: elastyczność w zakresie terminów dostaw szczepionek w celu zaspokojenia potrzeb państw członkowskich, wprowadzenie prawa do odmowy przyjęcia szczepionek o zbyt krótkim okresie przechowywania, ale także prawa do wymiany szczepionek na inny produkt medyczny pochodzący od tego samego producenta. Mówią także o stworzeniu mechanizmu globalnego dzielenia się niewykorzystanymi szczepionkami.
Co na to KE? Na początku Komisja dość niechętnie podchodziła do jakichkolwiek zmian. Kilka dni temu ogłosiła, że osiągnęła porozumienie z Pfizerem w sprawie kolejnych dostaw szczepionek – mają one zostać dostosowane do aktualnego zapotrzebowania na preparat. Jak przekonuje KE, dzięki takiemu posunięciu państwa będą miały dostęp do szczepionek wtedy, kiedy najbardziej będą ich potrzebować. Miałoby chodzić także o ich przyszłe warianty (jeśli zostaną dopuszczone do obrotu). Zmianie miałyby ulec harmonogramy dostaw. Dawki zaplanowane na czerwiec i lato zostaną dostarczone we wrześniu oraz w okresie jesienno-zimowym 2022 r. – wtedy może być kolejna fala.
Rzecznik prasowy KE w rozmowie z DGP mówi, że piłka jest teraz po stronie rządów. – Państwa członkowskie muszą zdecydować, czy chcą brać w tym udział. Zawsze, gdy zawieramy umowy na szczepionki, najpierw dajemy państwom czas na podjęcie decyzji, czy chcą się do tego przyłączyć – tłumaczy, dodając, że ten proces właśnie trwa. – Kiedy to osiągniemy, będziemy mogli podjąć działania, które pozwolą na podpisanie umowy z poprawkami – zaznacza. Nasi rozmówcy z resortu zdrowia przekonują, że nie jest to optymalne rozwiązanie, bo – jak wynika ze wstępnych informacji – Pfizer zgadza się przesunąć dostawy zaledwie o kilka miesięcy, a okres ważności już się nie zmieni i będzie krótszy.
W ramach trzeciej umowy z Pfizerem, którą UE zawarła w 2021 r., zarezerwowano dodatkowe 1,8 mld dawek na okres od końca 2021 r. do 2023 r. Miało to pozwolić na zakup 900 mln dawek obecnej szczepionki oraz szczepionki dostosowanej do nowych wariantów wirusa.
Producent ma powody, żeby o kontrakty w Europie walczyć. Z informacji opublikowanych przez portal FiercePharma wynika, że w tym roku zarobi o wiele mniej, niż prognozowano. Firma BioNTech niedawno informowała, że spodziewa się zysku na poziomie od 13 do 17 mld euro za cały rok, co oznaczałoby spadek z poziomu prawie 19 mld euro w 2021 r.
Pfizer na początku maja podtrzymał prognozę sprzedaży szczepionki w 2022 r. na poziomie 32 mld dol. Mimo to gigant farmaceutyczny spodziewa się mniejszego zysku za akcję. Przewiduje, że będzie się on plasował na poziomie od 6,25 do 6,45 dol., co stanowiłoby spadek w porównaniu z poprzednią prognozą, która wskazywała na wynik od 6,35 do 6,55 dol. za akcję.
W tym roku BioNTech spodziewa się zysku na poziomie do 17 mld euro