Rosyjscy najemnicy w Afryce zostali powiązani z masakrami, w których zginęło kilkuset cywilów.

Według danych zebranych przez organizację pozarządową Armed Conflict Location and Event Data Project (ACLED) od początku roku w dziewięciu incydentach, w których udział brała związana z Kremlem Grupa Wagnera, zginęło aż 456 malijskich cywilów. Wewnętrzne dokumenty armii Mali, do których w ubiegłym tygodniu dotarł brytyjski „The Guardian”, potwierdza obecność członków grupy – określanych jako „rosyjscy instruktorzy” – w „misjach mieszanych” z malijskimi żołnierzami.
Rządzący krajem wojskowi, którzy przejęli władzę w wyniku zamachu stanu w maju zeszłego roku, twierdzą, że przebywający w kraju Rosjanie nie biorą udziału w działaniach bojowych. Wagnerowcom płacą ok. 10 mln dol. miesięcznie. Zdaniem ekspertów jest to kwota, którą wypłacają zarówno w gotówce, jak i w postaci praw do wydobycia minerałów. Z uzyskanych danych wynika jednak, że uczestniczyli m.in. w marcowej masakrze w kontrolowanej przez islamskich ekstremistów wiosce Moura. W ciągu czterech dni miało tam zginąć ponad 350 osób. Organizacja Human Rights Watch (HRW) opisała ją jako „najgorsze pojedyncze okrucieństwo odnotowane w trwającym dekadę konflikcie w Mali”. – Nadużycia ze strony zbrojnych grup islamskich nie są żadnym usprawiedliwieniem dla celowej rzezi dokonywanej na zatrzymanych ludziach – mówiła dyrektorka HRW w regionie Sahelu Corinne Dufka.
Jędrzej Czerep z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych tłumaczy zaś, że masakra, do której doszło niedawno w miejscowości Moura (najemnicy mieli upozorować zbrodnie rzekomo dokonywane przez francuskich żołnierzy), jest pierwszym atakiem, który został dokładnie udokumentowany i dowodzi, że Rosjanie dokonali mordów na cywilach. – Zrobili to w sposób, którego nie da się uzasadnić. Zdarło to z nich przy okazji maskę, za którą dotychczas się ukrywali – dodaje. Opinia publiczna w regionie Afryki Zachodniej liczyła dotychczas, że Rosja będzie dla nich lepszym partnerem niż Francja, która z Mali postanowiła swoje wojska wycofać. – Do tej pory mieszkańcy Mali i całego regionu nie zawiedli się na Rosji. Przymykali oko na wszystkie wątpliwości. Ta sytuacja jest pierwszą, która pokazuje, że to nie jest żaden wybawiciel czy przyjaciel, tylko siła, której należy się obawiać – podkreśla Czerep. To, czy mieszkańcy regionu odwrócą się od Rosjan, może zależeć od poziomu propagandy Kremla. – Jedną z pierwszych rzeczy, za które zabrała się Moskwa, była kontrola przekazu (informacyjnego – red.) – mówi analityk PISM. Zadanie zostało ułatwione, bo z kraju wydalono francuskie media – radio i telewizję „France24”.
Zapytany przez dziennikarzy „Guardiana” o reakcję na udział bojowników Wagnera w masakrach związany z organizacją Jewgienij Prigożyn wszystkiemu zaprzeczył. – Jesteście wymierającą cywilizacją zachodnią, która uważa Rosjan, Malijczyków, (…) i wiele innych narodów za szumowiny trzeciego świata – dodał. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow przyznał jednak, że wagnerowcy działają w Mali i Libii. W wywiadzie dla włoskiej telewizji przekonywał, że są tam obecni „na zasadach komercyjnych” i „nie mają nic wspólnego z państwem rosyjskim”.
Zachód obawia się jednak, że Kreml wykorzystuje wagnerowców do realizacji rosyjskich interesów gospodarczych i politycznych w Afryce. Wiadomo, że grupa – powiązana również z łamaniem praw człowieka w Syrii i Ukrainie – rozmieściła bojowników w ponad 12 państwach. Liczba prywatnych żołnierzy działających w Afryce pozostaje nieznana, ale szacuje się, że ok. 1 tys. przebywa w Mali. W Republice Środkowoafrykańskiej miałoby ich być ok. 1,2–2 tys. W raporcie Human Rights Watch stwierdzono, że rosyjskie siły w Republice Środkowoafrykańskiej zabijały i torturowały cywilów prawdopodobnie już od 2019 r. – Działania w regionie sprawiły, że Francuzi zaczęli postrzegać Rosję jako agresywny i niebezpieczny kraj. Dzięki temu, co się działo w ostatnich miesiącach m.in. w Mali, przyjęli twardszą pozycję w stosunku do wojny w Ukrainie – zaznacza Czerep.