Amerykanie obiecali Ukraińcom zwiększenie pomocy wojskowej i wierzą, że wojna powoli rozstrzyga się na korzyść zaatakowanego przez Rosjan państwa

Amerykańscy sekretarze stanu Antony Blinken i obrony Lloyd Austin nie przyjechali do Kijowa z pustymi rękami. Politycy – pierwsi Amerykanie tej rangi, którzy odwiedzili Ukrainę od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji 24 lutego – przywieźli obietnice kolejnych dostaw broni i nazwisko nowej ambasador USA. Blinken i Austin po zapoznaniu się z sytuacją na miejscu nie kryli optymizmu. Ich zdaniem Ukraina wygrywa wojnę obronną, a najważniejsze cele polityczne Rosji są już niemożliwe do osiągnięcia.
Ze względów bezpieczeństwa sam fakt, że taka wizyta się odbyła, miał zostać ogłoszony dopiero po powrocie delegacji do Polski (goście, jak i poprzedni zachodni politycy, podróżowali do Kijowa pociągiem). Jednak w sobotę ich plany zdradził Wołodymyr Zełenski. – Nie sądzę, by był to wielki sekret, chociaż nie wiem, czy o tym wiadomo, ale jutro przyjeżdżają do nas ludzie ze Stanów Zjednoczonych. Odbędę spotkanie z ministrem obrony i sekretarzem skarbu panem Blinkenem – powiedział prezydent podczas konferencji prasowej zorganizowanej na kijowskiej stacji metra Majdan Nezałeżnosti. Amerykanie nie skomentowali słów Zełenskiego, a według „New York Timesa” Austin i Blinken siedzieli już wówczas na pokładzie samolotu do Polski. Także podczas spotkania z amerykańskimi dziennikarzami politycy nie odpowiedzieli na pytanie o przedwczesne ujawnienie terminu wizyty.
Jak powiedział rzecznik Departamentu Stanu Ned Price, Amerykanie zaoferowali dodatkowe 713 mln dol. na wzmocnienie zdolności obronnych Ukrainy i 15 sojuszników z Europy. Z tej kwoty 322 mln dol. ma przypaść Kijowowi i „pomóc ukraińskim siłom zbrojnym w przejściu na bardziej zaawansowaną broń i systemy obrony powietrznej”. – Sekretarz Blinken powiedział też prezydentowi Zełenskiemu, że 24 kwietnia departament poinformował Kongres o zakupie dla Ukrainy amunicji wartej 165 mln dol. – dodał Price. Według Amerykanów w sumie od początku inwazji Waszyngton wydał na wojskowe wsparcie Ukrainy 3,7 mld dol. Pakiet pomocowy zakłada też szkolenia z obsługi tych rodzajów sprzętu, które wcześniej nie były na wyposażeniu jej sił zbrojnych. Podczas wizyty ujawniono nazwisko nowej amerykańskiej ambasador w Kijowie. Ma nią zostać obecna szefowa placówki na Słowacji Bridget Brink, która wcześniej pracowała na Cyprze, w Gruzji, Serbii i Uzbekistanie. W ciągu najbliższych dni amerykańscy dyplomaci mają powrócić do Ukrainy – najpierw do Lwowa, a w dalszej perspektywie do Kijowa.
Zełenski w sobotę wyrażał nadzieję, że Amerykanie „nie przybędą do Kijowa z pustymi rękami”. Po wizycie nie ukrywał zadowolenia. – Nasze rozmowy były dość długie – trwały trzy godziny – i treściwe. Uzgodniliśmy ze stroną amerykańską dalsze kroki na rzecz wzmocnienia sił zbrojnych Ukrainy, zaspokojenia wszystkich priorytetowych potrzeb naszej armii. Dotyczy to też przygotowania się do wielkiego spotkania w Niemczech, gdzie we wtorek zbierze się 40 ministrów obrony państw partnerskich. Najważniejsza kwestia to obrona Ukrainy, obrona wolności na wschodzie Europy – mówił prezydent. W niedzielnym spotkaniu z Amerykanami wzięli też udział premier Denys Szmyhal, szef biura Zełenskiego Andrij Jermak, ministrowie spraw zagranicznych Dmytro Kułeba i obrony Ołeksij Reznikow oraz szef sztabu sił zbrojnych gen. Wałerij Załużny. Jermak wręczył gościom plan wzmocnienia sankcji wymierzonych w Rosję, który opracował wspólnie z byłym ambasadorem USA w Moskwie Michaelem McFaulem.
Amerykanie wrócili do Polski z przeświadczeniem, że sytuacja na froncie wygląda nieźle. – Jeśli wziąć pod uwagę cele wojenne Rosji, Rosja przegrywa, a Ukraina odnosi sukcesy – mówił Antony Blinken. – Najważniejszym celem Rosji było całkowite podporządkowanie Ukrainy, odebranie jej suwerenności, niepodległości. To jej się nie udało. Nie wiemy, jak będzie wyglądać reszta wojny, ale wiemy, że suwerenna, niepodległa Ukraina przetrwa dużo dłużej niż Władimir Putin – przekonywał i dodawał, że rosyjska gospodarka zaczyna odczuwa poważne problemy, a Zachód – wbrew nadziejom Kremla – jest zjednoczony jak nigdy wcześniej. Zastępczyni Blinkena Victoria Nuland dwa dni przed wizytą szefa w Kijowie udzieliła wywiadu „Jewropejśkiej prawdzie”. Przyznała, że Biały Dom analizuje ryzyko zastosowania przez Rosję taktycznej broni jądrowej. – Przekazujemy Putinowi stanowcze sygnały, że taki krok będzie nie tylko katastrofą dla Ukrainy i świata, ale i dla samego Putina i Rosji – powiedziała urzędniczka.
Mimo prawosławnych świąt wielkanocnych Rosjanie nie wstrzymali działań wojennych. Największe postępy osiągają na pograniczu obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego. Na południe od Iziumu udało im się zająć kilka miejscowości na drodze do Słowiańska i Kramatorska, strategicznie ważnych miast Donbasu. Z drugiej strony Ukraińcy udanie kontratakują na północ od Charkowa i w okolicach Chersonia. Wiele wskazuje na to, że udaje im się przeprowadzać kolejne wypady na teren Rosji. Wczoraj spłonęły dwa składy paliw w Briańsku, 100 km od granicy z Ukrainą, choć Kijów nie przyznał się oficjalnie do przeprowadzenia takiej operacji. Według zachodnich wywiadów Rosjanie nie uporali się z problemami logistycznymi, które kosztowały ich klęskę w marcowych bojach pod Kijowem. „Jeśli te doniesienia są wiarygodne, to wojska agresora nie będą w stanie odnieść żadnego znaczącego sukcesu terytorialnego nie tylko przed 9 maja, lecz w ogóle, o ile nie nastąpi całkowita zmiana strategii prowadzenia zarówno operacji, jak i mobilizacji (obecnie udział w niej jest formalnie dobrowolny)” – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich.