Najważniejsi przedstawiciele władz w Brukseli i Pekinie usiądą w piątek do rozmów, których stawką będą relacje handlowe i działania wobec wojny w Ukrainie.

Obecne relacje Brukseli i Pekinu to efekt nie tylko różnicy postaw wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę, lecz także pokłosie ograniczenia współpracy handlowej, która miała zostać zintensyfikowana w wyniku wynegocjowanej dwa lata temu umowy inwestycyjnej. W piątek Unia Europejska może zarysować akceptowalne granice wsparcia Chin dla Rosji. Z kolei Pekin będzie próbował poprawić bieżące relacje gospodarcze, które się pogorszyły po nałożeniu w ubiegłym roku wzajemnych sankcji.
Umowa inwestycyjna miała gwarantować firmom z UE większy dostęp do chińskiego rynku i zakazać wymuszonych transferów technologii na rzecz Państwa Środka. Znalazły się też w niej istotne dla Brukseli zobowiązania dotyczące norm pracy oraz środowiska i klimatu. Z tych ambitnych planów niewiele jednak zostało – ratyfikacja umowy została zawieszona. W marcu 2021 r. UE nałożyła sankcje na osoby i instytucje związane z prześladowaniami Ujgurów – muzułmańskiej mniejszości etnicznej pochodzenia tureckiego zamieszkującej północno-zachodnie Chiny.
Sankcje oznaczały zakaz wjazdu na teren UE i zamrożenie aktywów w europejskich instytucjach finansowych. Były pierwszymi tego typu działaniami Brukseli wobec Chin od 1989 r., kiedy komunistyczne władze stłumiły protest studentów na placu Tienanmen w Pekinie. Chińczycy odpowiedzieli sankcjami m.in. wobec eurodeputowanych upominających się o prawa Ujgurów oraz instytucji europejskich.
Według Jakuba Jakóbowskiego, eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, nie ma obecnie klimatu politycznego do wznowienia rozmów o umowie inwestycyjnej. – Są formalne przeszkody, czyli objęcie sankcjami osobowymi części europarlamentarzystów przez Chiny oraz sankcje europejskie. Do momentu ich zniesienia po obu stronach w ogóle trudno wyobrażać sobie jakiś postęp w relacjach handlowych – zauważa Jakóbowski.
Zdaniem eksperta OSW piątkowy szczyt zostanie zdominowany przez wojnę w Ukrainie. Pekin od początku próbuje dystansować się od wojny i apeluje o wygaszenie konfliktu, jednak jego sojusz z Rosją nie wydaje się zagrożony. Zwiastunem otwartości Pekinu na Moskwę miało być wstrzymanie się od głosu przez Chiny podczas głosowania nad rezolucją Organizacji Narodów Zjednoczonych potępiającą rosyjską agresję. Pekin nie zerwał współpracy z Moskwą, a z obu stron płyną sygnały o nienaruszalności sojuszu i dobrych relacjach dwustronnych. Chiny nie angażują się jednak we wsparcie Rosji, szczególnie w obszarze wojskowym.
Według nieoficjalnych wypowiedzi urzędników z Brukseli Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, Charles Michel, szef Rady Europejskiej, i Josep Borrell, który stoi na czele unijnej dyplomacji, podczas piątkowych rozmów z prezydentem Chin Xi Jinpingiem oraz premierem Li Keqiangiem mają zarysować „czerwone linie” dla relacji Pekinu z Moskwą. Chodzi np. o przeciwdziałanie wsparciu militarnemu Władimira Putina. Gdyby miało ono miejsce, odpowiedzią UE mogą być nowe sankcje gospodarcze wobec Pekinu i ograniczenia dostępu do jednolitego rynku.
Zdaniem Jakóbowskiego UE stoi obecnie przed testem zdolności ponoszenia kosztów w relacjach z Chinami. – Przesuwamy się w zupełnie inne rewiry systemowej rywalizacji. Jeśli Chiny wesprą Rosję, to staną się stroną konfliktu wymierzonego w europejskie bezpieczeństwo, co może wywołać wojnę gospodarczą między Pekinem a Brukselą i w konsekwencji ograniczenie dostępu Chin do jednolitego europejskiego rynku. Sądzę, że Unia wciąż jest ważniejsza dla Chin niż odwrotnie. To Europa jest bazą, gdzie można pozyskiwać innowacyjne technologie, kupować patenty, zapraszać firmy do inwestowania w Chinach. Oczywiście Chiny mogą równocześnie wywierać presję na europejskie koncerny, licząc, że Europa „mrugnie” pierwsza – zauważa rozmówca DGP.
Wydaje się, że ryzyko strat gospodarczych jest wciąż głównym czynnikiem determinującym postawę Chin. Państwo Środka przyjęło pozycję wyczekującą i obserwuje rozwój wydarzeń w Europie bez podejmowania jakichkolwiek radykalnych kroków, mimo wyraźnych sygnałów ze strony administracji amerykańskiej, zgodnie z którymi dystansowanie się od wojny sprzyja rosyjskiej agresji.
Jakóbowski podkreśla jednak, że Rosja nie wymaga wciąż chińskiego wsparcia w działaniach militarnych. – Natomiast w interesie Pekinu na pewno nie będzie upadek reżimu Putina, szczególnie spektakularny, pełen protestów społecznych, bo ideologicznie, politycznie, strategicznie to wciąż najbliższy sojusznik. Jeśli Rosjanie zwrócą się o pomoc, to na pewno Chiny będą miały dużo lepszą pozycję negocjacyjną, ale muszą pamiętać o ewentualnych retorsjach gospodarczych ze strony USA i UE – podkreśla ekspert OSW. ©℗
UE może zarysować akceptowalne granice wsparcia Chin dla Rosji