Będą negocjacje pokojowe. Nawet w Rosji słychać głosy przeciwko agresji

Do pierwszego spotkania i rozmów między przedstawicielami Ukrainy i Rosji miało dojść wczoraj nad rzeką Prypeć na granicy ukraińsko-białoruskiej. Bezpieczeństwo miał zagwarantować nielegalnie sprawujący swój urząd Alaksandr Łukaszenka. Godzinę przesuwano w związku z wystrzeleniem rakiet z terenu Białorusi. Do zamknięcia tego wydania nie było nowych informacji, czy doszło do spotkania czy nie.
Na godzinę przed informacją o możliwym spotkaniu prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił, że podwyższa stan gotowości sił strategicznych Rosji. Kolejna forma nacisku na Zachód niebyła zaskoczeniem.
Wcześniej podczas weekendu rosyjscy agresorzy nie mieli zbyt wielu sukcesów. Choć siły Federacji Rosyjskiej pojawiły się w Charkowie, liczącym ok. 1,5 mln mieszkańców, drugim pod tym względem miastem Ukrainy, to obrońcy ich wyparli. Z Białorusi wojska rosyjskie zmierzały w stronę Kijowa. Według wieczornych doniesień miasto jest okrążone, jednak na razie nic nie wskazuje na to, żeby miało się szybko poddać.
Do tej pory Rosjanie nie zajęli żadnych większych miast i można domniemywać, że zmagają się z poważnymi problemami logistycznymi, część pojazdów stanęła z powodu braku paliwa. Nie uzyskali też panowania w powietrzu, wielu specjalistów prognozowało, że to wydarzy się już w pierwszych kilkudziesięciu godzinach konfliktu.
W sieci pojawiło się wiele nagrań pokazujących zniszczone pojazdy i czołgi Rosjan. Według oficjalnego komunikatu ukraińskiego ministerstwa obrony przez cztery dni obrońcy zniszczyli 150 czołgów, 700 pojazdów opancerzonych i po prawie 30 samolotów i śmigłowców. Zabito ponad 4 tys. rosyjskich żołnierzy. Tych danych nie da się obecnie zweryfikować. Ale nawet jeśli straty Rosji są mniejsze, to i tak wydają się zaskakująco duże. Strona rosyjska strat nie podaje. To, co wydaje się pewne, to że Moskwa przegrywa wojnę informacyjną, pod znakiem zapytania stoi także morale żołnierzy. Nie pomogli nawet przywiezieni specjalnie z Czeczenii żołnierze watażki Ramzana Kadyrowa - ukraińskie ministerstwo obrony podało, że zabity został jeden z jego dowódców. a to wydaje się, że Ukraińcy morale mają znakomite. Mimo to warto pamiętać, że do tej pory Rosjanie nie użyli wszystkich dostępnych sił, które mają zgromadzone w regionie.
Opór przeciw interwencji rośnie także w Rosji. W wielu miastach w ciągu weekendu odbywały się demonstracje. „Interwencję” skrytykował także rosyjski oligarcha Mikhail Fridman, którego rodzice mieszkają we Lwowie, a nieśmiałe gesty protestu, jak np. zamieszczenie zdjęcia zamordowanego Borysa Niemcowa na profilu na Facebooku, pojawiły się wśród innych oligarchów.
Zgrupowanie Centralnego Okręgu Wojskowego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe