Wieczorem prezydent Rosji poinformował, że Federacja Rosyjska uznaje niepodległość samozwańczych republik na wschodzie Ukrainy. Kijów domaga się pilnego zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ.

– Ukraina to dawne ziemie rosyjskie, to państwo stworzyli bolszewicy – mówił prezydent Rosji Władimir Putin podczas wieczornego orędzia telewizyjnego. Później przekazał swoją interpretację historii upadku Związku Radzieckiego i stwierdził, że latach 1991–2013 Rosja na dużą skalę dofinansowywała Ukrainę – padła kwota 250 mld dol. Równie nieprawdziwy był jego zarzut dotyczący tego, że to Kijów stosuje szantaż energetyczny – jest dokładnie na odwrót. W złowieszczym przemówieniu Putin mówił, że Ukraina nigdy nie miała tradycji państwowości, a teraz jest rozkradana, np. struktury do zwalczania korupcji są kierowane przez amerykańską ambasadę w Kijowie. W jego słowach czuć było żal po upadku Związku Radzieckiego, co już lata temu nazywał katastrofą. Zarzucał Ukrainie, że chce budować broń jądrową, współpracuje blisko z Sojuszem Północnoatlantyckim m.in. otwierając swoje niebo dla sojuszniczych samolotów zwiadowczych, że dąży do ataku na Rosję. Zwieńczeniem tej mowy było podpisanie dekretu o uznaniu Donieckiej i Ługańskiej republik ludowych. Od razu podpisał też umowy o wzajemnej pomocy.
Jeszcze w trakcie antyukraińskiego przemówienia rosyjskiego przywódcy minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba poinformował, że wezwał do zwołania pilnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, by szukać dróg deeskalacji kryzysu. Ukraiński polityk nawiązał do memorandum budapeszteńskiego z 1994 r., w którym m.in. Rosja gwarantowała integralność terytorialną Ukrainy. Uznanie samozwańczych republik jest jasnym naruszeniem jej integralności, tak jak w 2014 r. była nim nielegalna aneksja Krymu.
Jeszcze w trakcie orędzia Putina w mediach społecznościowych niektórzy analitycy wzywali do natychmiastowego wdrożenia retorsji przeciw Moskwie. – Potrzebujemy szybkiej, zdecydowanej reakcji: powinna zostać przedstawiona ścieżka akcesji Ukrainy do NATO, Ukraina powinna otrzymać dużą pomoc wojskową i finansową, ambasadorowie rosyjscy powinni zostać wydaleni, Nord Stream 2 unieważniony, a aktywa zamrożone – komentował Edward Lucas z Center for European Policy Analysis. Także Sławomir Dębski, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, uznał, że powinny zostać aktywowane NRF (siły odpowiedzi NATO) i wysłane na wschodnią flankę. Jasno odpowiedział m.in. prezydent Estonii Alar Karis. – Estonia nigdy nie zaakceptuje nielegalnej decyzji Rosji o uznaniu republik Donieckiej i Ługańskiej. Są one uznawaną międzynarodowo częścią Ukrainy, tak jak Krym – stwierdził Estończyk, który dzisiaj ma przebywać w Kijowie.
Z kolei Adam Eberhard z Ośrodka Studiów Wschodnich komentował, że „najważniejsze w orędziu Putina jest nie tyle uznanie niepodległości Donbasu, ile zapowiedź zawarcia układu wojskowego Rosji z republikami. Właściwie każdy incydent na linii rozgraniczenia będzie mógł być uznany przez Kreml za casus belli”.
Przemówienie skończyło się tuż przed godz. 21 i do zamknięcia wydania nie było konkretnych informacji o odpowiedzi Zachodu. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell wcześniej poinformował, że kraje Unii porozumiały się w sprawie dalszych sankcji wobec Moskwy, ale nie podał szczegółów. Więcej o tym piszemy na stronie a4. – Uznanie dwóch separatystycznych terytoriów na Ukrainie jest rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego, integralności terytorialnej Ukrainy oraz porozumień z Mińska. UE i jej partnerzy zareagują wspólnie i stanowczo oraz solidarnie z Ukrainą – oznajmiła zaś Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.
Wczoraj wieczorem nie było jasności, czy planowane na czwartek spotkanie sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena i ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa się odbędzie. W wyniku popołudniowych zapowiedzi o uznaniu republik moskiewski indeks giełdowy stracił ponad 10 proc.