Światowi przywódcy spotkają się na rozpoczynającej się w piątek Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, na której w tym roku po raz pierwszy od ponad 30 lat zabraknie delegacji Rosji. Obrady mają być zdominowane przez kryzys na Ukrainie.

Konferencja będzie trwała trzy dni, do niedzieli. Będzie w niej uczestniczyć ok. 600 osób, w tym ok. 30 szefów państw i rządów, a także ponad 80 ministrów.

Wśród gości znaleźli się wiceprezydent USA Kamala Harris, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Konferencję otworzy przemówienie sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa. Po nim przemówi sekretarz stanu USA Antony Blinken oraz kilkoro niemieckich ministrów, w tym minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock.

Kreml przekazał w zeszłym tygodniu, że rosyjska delegacja nie pojawi się na tegorocznej konferencji, po raz pierwszy od 1991 roku. Jak wskazuje Reuters, minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow uczestniczył w obradach w Monachium nawet w 2013 r., gdy trwała już prozachodnia rewolucja na Ukrainie, po której nastąpiła rosyjska aneksja Krymu. Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa oceniła, że konferencja stała się stronnicza, co sprawiło, że "zatraciła swoją inkluzywność i obiektywność".

"Rosja ograniczyła swoje zainteresowanie dialogiem, a w szczególności otwartą rozmową o bezpieczeństwie w Europie. Ta konferencja jest dla Zachodu okazją do pokazania jedności wobec Rosji i reżimów autorytarnych" - skomentowała cytowana przez Reutersa uczestniczka konferencji prof. Daniela Schwarzer, ekspertka związana z centrum nauki i spraw międzynarodowych im. Roberta i Renee Belfer przy Uniwersytecie Harvarda.

W czasie konferencji monachijskiej zostaną także poruszone m.in. kwestie dotyczące porozumienia nuklearnego z Iranem, kryptowalut, zmian klimatycznych i pandemii Covid-19. Przewodniczący obrad Wolfgang Ischinger przekazał reporterom, że nie przypomina sobie czasów, gdy trwało "tak wiele nakładających się na siebie kryzysów". (PAP)