Spodziewając się kolejnych ataków, władze Emiratów zaopatrują się w dodatkowy sprzęt.

Po niedawnych uderzeniach jemeńskiego ruchu Hutich na Abu Zabi i Dubaj wspierana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie ofensywa w Jemenie wyraźnie zwolniła. Przywódcy ZEA postanowili jednocześnie wzmocnić swoją obronę – dotychczas posiadały jeden z najlepiej rozwiniętych systemów obrony przeciwlotniczej w regionie. Ten opierał się głównie na broni amerykańskiej, w tym pociskach Hawk, które weszły do użytku w 1959 r. i są obecnie dość przestarzałe, czy bardziej wydajnych patriotach PAC-3 oraz systemie obrony powietrznej Thaad. Tego ostatniego po raz pierwszy użyto w styczniu tego roku do odparcia ataku Hutich.
Abu Zabi miało zwrócić się już do Amerykanów z prośbą o uzupełnienie zapasów pocisków. – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by pomóc ZEA w obronie – komentował szef Dowództwa Centralnego USA, gen. Frank McKenzie. Można się więc spodziewać, że systemy te pozostaną w użytku mimo pojawiających się w ostatnim czasie doniesień o słabnięciu wpływów USA w tym zakresie.
Rząd Emiratów zaopatruje się także w nową, wysoce wydajną broń. To szczególnie istotne, bo choć 30 stycznia obrona przeciwrakietowa przechwyciła i zniszczyła pocisk wystrzelony w kierunku ZEA z terytorium Jemenu, tak 17 stycznia nie udało się zapobiec wybuchowi trzech cystern paliwowych, w które uderzyły drony. Władze Emiratów nie mogą sobie pozwolić, by ponownie do tego doszło. Groziłoby to nadszarpnięciem reputacji bezpiecznego centrum biznesu i turystyki. Huti wiedzą, że to czuły punkt Emiratczyków.
Emiraty chcą też uniknąć problemów z niedoborem dostaw. W takiej sytuacji znalazła się Arabia Saudyjska, która odparła w ubiegłym roku tak dużo ataków Hutich, że zabrakło jej rakiet Patriot. Luk nie były w stanie wypełnić nawet przyśpieszone dostawy z USA. ZEA zdecydowały się m.in. na import sprzętu z Korei Południowej, która zgodziła się na sprzedaż zaawansowanych pocisków Cheongung 2 o wartości ok. 3,5 mld dol. Pociski te są częściowo oparte na wysoce wydajnym rosyjskim systemie S-400 i są w stanie zwalczać wiele celów jednocześnie o zasięgu 40 km. Najprawdopodobniej to właśnie one zastąpią w przyszłości wykorzystywane dotychczas amerykańskie Hawki. Porozumienie z Koreańczykami zawiera także obietnicę bliższej współpracy w zakresie rozwoju rakiet.
Kluczowe okazać się mogą jednak dostawy z Izraela. Emiraty rozpoczęły rozmowy w sprawie zakupu systemów rakietowych obrony przeciwlotniczej Barak 8 i SPYDER. Ten pierwszy ma większy zasięg niż jego południowokoreański odpowiednik, bo wynosi nawet do 100 km. Z państwem żydowskim ZEA negocjują także zakup systemu Żelaznej Kopuły, określany jako „ubezpieczenie na życie Izraelczyków”. Dostęp do takiej technologii zapewniłby dodatkową warstwę ochrony przed wolniejszymi, nisko latającymi dronami i pociskami manewrującymi.
Do tego doszedłby wzrost wymiany danych wywiadowczych. Abu Zabi ze swoją zaawansowaną i wielowarstwową obroną przeciwrakietową byłyby w stanie działać jako system wczesnego ostrzegania przed każdym atakiem rakietowym wystrzelonym na Izrael z Iranu, zapewniając mu dodatkowy czas na wystrzelenie własnych pocisków przechwytujących.
Emiratom pomoże także Francja. „Chcąc pokazać naszą solidarność z tym przyjaznym krajem, Francja zdecydowała się udzielić wsparcia wojskowego, by w szczególności chronić przed wtargnięciem w jego przestrzeń powietrzną” – pisała na Twitterze minister obrony Florence Parly. Wykorzystanych ma zostać w tym celu siedem myśliwców Rafale, które stacjonują w Abu Zabi w ramach nadzoru nieba, wykrywania i przechwytywania bezzałogowych bojowych systemów powietrznych i pocisków balistycznych. Myśliwce będą wzmocnione o możliwości tankowania w powietrzu i obrony ziemia-powietrze. W grudniu Paryż podpisał zresztą z Abu Zabi umowę sprzedaży 80 myśliwców Rafale o wartości 18 mld dol. Według Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych ZEA posiadały dotychczas 156 samolotów bojowych.