Amnesty: problem jest systemowy. Izrael: organizacja stosuje podwójne standardy.

Izraelskie władze stosują wobec Palestyńczyków apartheid – tak brzmi główna teza nowego 280-stronicowego raportu Amnesty International. Międzynarodowa organizacja zajmująca się prawami człowieka szeroko opisuje i analizuje w nim przypadki wywłaszczania i wyrzucania z domów Palestyńczyków, zabójstw dokonanych przez izraelskie siły, nierównych praw w sądach czy drastycznych ograniczeń w podróżowaniu. Dyskryminacja dotyczy – jak utrzymuje AI – zarówno Palestyńczyków mieszkających w Izraelu, jak i na terytoriach okupowanych, w tym na Zachodnim Brzegu.
Według Amnesty International problem jest systemowy, a segregacja i nieuczciwe traktowanie są związane z czynnikiem rasowym. Praktyki władz Izraela „mają na celu utrzymanie okrutnego systemu kontroli nad Palestyńczykami, pozostawiły ich podzielonych geograficznie i politycznie, często zubożałych, w ciągłym stanie strachu i niepewności” – twierdzi AI.
Apartheid to doktryna społeczno-polityczna panująca do lat 90. w RPA i ustanawiająca tam segregację rasową i dyskryminację czarnoskórej ludności. Zgodnie ze statutem Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) stanowi zbrodnię przeciwko ludzkości. W odniesieniu do Izraela Amnesty International wezwało MTK oraz społeczność międzynarodową do działania i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. Do strony izraelskiej organizacja zaapelowała natomiast o „demontaż okrutnego systemu”.
Jeszcze przed opublikowaniem raportu izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych wezwało Amnesty International do wycofania go i nazwało „fałszywym, stronniczym i antysemickim”. „Amnesty powiela kłamstwa rozpowszechniane przez organizacje terrorystyczne. Państwo Izrael całkowicie odrzuca wszystkie fałszywe oskarżenia, które pojawiają się w raporcie” – oświadczył na dzień przed udostępnieniem dokumentu szef MSZ Ja’ir Lapid. Do dziś ze strony izraelskiej płynie szeroka krytyka AI, żydowscy politycy przekonują, że organizacja roztrwoniła swoją renomę, a jej celem nie jest już walka o prawa człowieka.
W centrum sporu stoi pojęcie apartheidu, czyli utrzymywania systemu segregacji rasowej. Amnesty International wraz z władzami palestyńskimi apartheid zarzuca władzom Izraela, apelując przy tym do społeczności międzynarodowej o podjęcie działań. Nie jest to pierwsza organizacja międzynarodowa, która używa tak mocnych słów, podobne stanowisko wyraziło w ubiegłym roku m.in. Human Rights Watch. Niepokój międzynarodowych organizacji wzmógł się, gdy trzy lata temu ówczesny premier Izraela Binjamin Netanjahu powiedział, że jego kraj to „państwo narodowe nie dla wszystkich jego obywateli, ale tylko dla narodu żydowskiego”.
O komentarz w sprawie raportu poprosiliśmy zarówno stronę palestyńską (czytaj wywiad poniżej), jak i izraelską.
Antysemicki raport
W odpowiedzi na pytania DGP ambasada Izraela w Polsce zdecydowanie odrzuca raport, uznając go za „zbiór nieprawd, uprzedzeń i kopii raportów innych, antyizraelskich organizacji”. „Amnesty International stosuje podwójne standardy, by zdemonizować i zdelegitymizować Państwo Izrael. Na takich działaniach polega współczesny antysemityzm” – przekonuje placówka. Zdaniem strony izraelskiej „jedynym celem tego raportu, podobnie jak raportów publikowanych przez inne siejące nienawiść organizacje przedtem, jest odmowa prawa do istnienia Państwa Izrael jako państwa narodu żydowskiego”.
Ambasada stwierdza także, że „demonizujący język raportu jest pożywką dla antysemityzmu”, a także „usprawiedliwia i zachęca do nienawiści do Izraela, która przenika do codziennego życia i objawia się później w aktach fizycznej przemocy i mowy nienawiści”.
Przedstawicielstwo Izraela zaprzecza zarzutowi, by Izrael był założony na fundamencie dyskryminacji Arabów. Przypomina, że kraj ten „powstał z szerokim poparciem międzynarodowym jako narodowe państwo ludności żydowskiej, również w wyniku lekcji wyniesionej z Holokaustu”. Po I wojnie światowej Palestyna była terytorium mandatowym przyznanym Wielkiej Brytanii przez Ligę Narodów. Po II wojnie światowej było planowane utworzenie dwóch państw: żydowskiego i arabskiego. Izrael powstał w 1948 r. Arabscy sąsiedzi podjęli działania zbrojne, ale zostali odparci, a Izrael poszerzył swoje terytorium.
Ambasadzie nie umykają wewnętrzne podziały polityczne wśród Palestyńczyków oraz radykalne palestyńskie ruchy. „Podczas gdy przez dekady Palestyńczycy byli rządzeni przez autorytarną Autonomię Palestyńską, a w Strefie Gazy przez organizację terrorystyczną Hamas, izraelscy Arabowie są obywatelami demokratycznego Państwa Izrael, ciesząc się takimi samymi prawami i wolnościami jako każdy inny Izraelczyk” – zapewniają Izraelczycy. Dokument Amnesty International powtarzać ma według ambasady „propagandę fundamentalistycznych, rasistowskich i dżihadystycznych grup, takich jak Hamas, Islamski Dżihad czy Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, które celebrowały i chwaliły raport”, a „sam ten fakt wskazuje, jak wielce wadliwy jest ten dokument i postępowanie Amnesty”.
„Izrael nie jest idealny, ale jest demokracją szanującą prawo międzynarodowe i otwartą na krytykę, co gwarantują wolne media i niezależny sąd najwyższy” – czytamy w odpowiedzi dyplomatycznej placówki. Przy tym ambasada podkreśla, że izraelski rząd reprezentuje „pełen przekrój społeczeństwa”, i zasiadają w nim „Żydzi, Arabowie, osoby świeckie i religijne, niepełnosprawni, przedstawiciele społeczności LGBT, imigranci oraz potomkowie Ocalałych z Holokaustu”.
To nie jest pomocne
Przy międzynarodowym rozgłosie, jaki wywołał raport, Izrael może liczyć na mocne wsparcie zza oceanu. Szef wpływowego American Jewish Committee David Harris wezwał do powszechnego odrzucenia wniosków Amnesty International za oburzające, uznając „oskarżenie, że Izrael, jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie, stosuje apartheid”. Rzecznik Departamentu Stanu Ned Price powiedział natomiast, że Waszyngton nie zgadza się z oceną organizacji, iż działania bliskiego amerykańskiego sojusznika to apartheid. Jednocześnie administracja Joego Bidena zerwała z linią Donalda Trumpa, przedstawiciele demokratycznego rządu USA wielokrotnie negatywnie wypowiadali się o polityce osadnictwa prowadzonej przez Izrael na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz Wzgórzach Golan.
Do krytyki Amnesty International dołączyły także władze Wielkiej Brytanii, gdzie główną siedzibę ma ta międzynarodowa organizacja. „Nie zgadzamy się z używaniem takiej terminologii (apartheid – red.). Każda ocena tego, czy doszło do poważnych zbrodni międzynarodowych, leży w gestii sądów, a nie rządów czy podmiotów pozasądowych” – przekonywało brytyjskie MSZ. Również Niemcy zakomunikowały, że nie zgadzają się z tezami Amnesty International. „Odrzucamy takie wyrażenia jak apartheid, a także jednostronne skupianie się na krytyce Izraela. To nie jest pomocne przy rozwiązywaniu konfliktu na Bliskim Wschodzie” – stwierdził rzecznik niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych Christopher Burger.