Nowy wariant koronawirusa zmusza tamtejsze rządy do korekty strategii walki z pandemią.

Doskonałym przykładem jest chociażby Hongkong, który walczy z największą falą infekcji od ponad roku. Jutro mają wejść w życie nowe obostrzenia, w tym zakaz spotkań w miejscach publicznych więcej niż dwóch osób, a także paszport covidowy, który ma zostać uruchomiony 24 lutego. Uzupełnią one katalog już obowiązujących restrykcji, jak chociażby zakaz stołowania się na mieście po 18.
To oznacza, że Hongkong nie zamierza rezygnować z polityki „zero COVID”, którą wprowadzono tutaj w ślad za resztą Chin. Ale wzrost zakażeń (2,6 tys. w dwa tygodnie wobec 16 tys. podczas całej pandemii) jest na tyle silny, że zmusił władze do przemyślenia niektórych jej aspektów. Dotychczas osoby, u których wykryto COVID-19, trafiały na izolację do szpitala, a po 10 dniach przewożono je do centrów kwarantanny, gdzie spędzały kolejne dwa tygodnie. Ponieważ te ostatnie zaczęły się bardzo szybko zapełniać, kwarantannę można teraz odbyć w domu. To pozwoliło zwolnić miejsca dla pacjentów pozytywnych, ale niewykazujących żadnych symptomów.
Na drugim końcu spektrum znajduje się Korea Płd. – kraj, który nigdy nie wprowadził u siebie polityki „zero COVID”, ale ze 135 zgonami na 1 mln mieszkańców postrzegany jest jako jeden z prymusów walki z pandemią (dla porównania w Polsce ten wskaźnik wynosi 2,8 tys. na 1 mln). Gwałtowny wzrost liczby zakażeń napędzany przez Omikrona nadwyrężył jednak publiczne zasoby także tutaj – i zmusił do korekt w strategii.
Ofiarą zmian padło np. śledzenie kontaktów, dotychczasowa duma Koreańczyków w walce z SARS-CoV-2. System, który działał sprawnie w sytuacji, kiedy w kraju nie było więcej niż 20–30 tys. zakażonych jednocześnie, załamał się teraz, kiedy jest ich ponad 400 tys. Władze przekierowały więc część osób odpowiedzialnych za śledzenie zainfekowanych przy wykorzystaniu nadajników GPS w telefonach komórkowych do pomocy przy wizytach domowych. Pracownicy służby zdrowia, którzy kontaktowali się dotychczas z osobami na domowej izolacji, skupią się teraz wyłącznie na pacjentach po 60 r.ż. Reszta objawy ma monitorować na własną rękę. Osoby z pozytywnym wynikiem testu nie będą już musiały zgłaszać faktu wyjścia z domu do lekarza władzom.
– Planujemy przejście w kierunku strategii walki z wirusem, która koncentruje się na utrzymaniu podstawowych usług społecznych– powiedziała wczoraj Jeong Eun-kyeong, szefowa państwowej agencji odpowiedzialnej za nadzór epidemiologiczny.
Jeszcze inaczej na Omikrona reaguje Japonia. Chociaż liczba wykrywanych dobowo zakażeń sięgnęła ostatnio 100 tys. (to cztery razy więcej niż podczas ostatniej fali), to na razie rząd nie wprowadza wyjątkowych środków. Na razie przepisy, na podstawie których można np. ograniczyć czas otwarcia knajp, funkcjonują na terenie 35 z 47 prefektur. Władze 12 z nich zaapelowały wczoraj do rządu, aby wydłużyć czas obowiązywania takich regulacji na ich terenie o parę tygodni. Jutro ma zapaść decyzja w tej sprawie.
Chociaż ogólny kierunek w Kraju Kwitnącej Wiśni pozostaje ten sam, to wirus zmusił system do adaptacji. Resort zdrowia opublikował wczoraj wytyczne, zgodnie z którymi pacjenci z COVID-19, którzy nie wymagają pomocy w oddychaniu, mogą być wypisani ze szpitala po czterech dniach, a nie po dziesięciu, jak dotychczas. Chodzi o zwolnienie miejsc dla ciężej chorujących.
Politykę „zero COVID” porzuca za to Nowa Zelandia. Jej filarem był funkcjonujący przez dwa ostatnie lata de facto zakaz wjazdu na teren kraju (odstraszaczem był wymóg dwutygodniowej kwarantanny na własny koszt). Począwszy od 13 marca do kraju będą mogli przyjeżdżać obywatele innych państw, o ile są zaszczepieni.
Nowozelandczycy zdają sobie sprawę, że otwarcie granic może pogorszyć sytuację. – Niepokoimy się o następne kilka miesięcy. Omikron już tu jest i będzie się rozprzestrzeniał – mówił Chris Hipkins, minister odpowiedzialny za walkę z pandemią. Premier Jacinda Ardern spodziewa się, że liczba wykrywanych infekcji może sięgnąć nawet 30 tys. dziennie (teraz jest ok. 200–300). Rząd ma jednak nadzieję, że wysoki wskaźnik wyszczepienia w połączeniu z dawkami przypominającymi powstrzyma wirusa. ©℗