Zajmująca się prawami człowieka organizacja Equidem zbadała warunki pracy przy organizacji odbywającego się w Dubaju Expo 2020. Pracownicy twierdzą, że są wykorzystywani.

Wydarzenie miało się odbyć dwa lata temu, ale ze względu na pandemię koronawirusa przełożone zostało na przełom lat 2021 i 2022. Na Expo wystawiają się 192 państwa, w tym Polska i pozostali członkowie Unii Europejskiej. Co prawda we wrześniu 2021 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą je do bojkotu ze względu na łamanie praw człowieka przez władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale nie zniechęciło ich to do udziału. Dubaj chętnie odwiedzają zresztą sami przywódcy. W ubiegłym tygodniu na targach pojawił się np. premier Hiszpanii Pedro Sanchez. Wydarzenie promują też gwiazdy. Na zaproszenie polskiego pawilonu w Dubaju gościł m.in. piłkarz Robert Lewandowski. Do wycofania z imprezy zachęcano także korporacje międzynarodowe, które sponsorują targi. – Cała społeczność międzynarodowa jest współwinna wykorzystywania przy Expo. To skandal – mówił dyrektor Equidem Mustafa Qadri.
Dla ZEA organizacja Expo była szansą, by przyciągnąć do kraju nowych inwestorów i turystów. Przewiduje się bowiem, że łącznie odwiedzi je ok. 25 mln zwiedzających. Raport Equidem wskazuje jednak na „znaczny rozdźwięk między ambicjami Emiratów, by stać się nowoczesnym państwem, a rzeczywistością dyskryminacji rasowej i praktykowaniem pracy przymusowej”. Zatrudnieni przy obsłudze targów pochodzą przede wszystkim z subkontynentu indyjskiego i Afryki.
Organizatorzy Expo przyjęli wytyczne dotyczące ochrony praw pracowniczych, a władze ZEA zapewniały, że wysyłają swoich inspektorów, by upewnić się, że pracownicy nie są wykorzystywani. Tymczasem ochroniarze, sprzątaczki i personel hotelowy z problemami zetknęli się jeszcze przed przyjazdem do kraju. Większość była zmuszona do uiszczenia opłaty rekrutacyjnej, mimo że ich pobieranie jest w ZEA zabronione. Tamtejsze prawo wymaga, by koszty te ponosił pracodawca. – Zapłaciłem 1,3 tys. dol. (ok. 5,2 tys. zł) agencji rekrutacyjnej. Firma, która zatrudnia mnie na Expo, jest tego świadoma – mówił cytowany w raporcie ochroniarz z Indii. Opłaty sięgały nawet 2 tys. dol. (niemal 8 tys. zł). Część osób zatrudniano bez zawarcia jakiejkolwiek umowy.
Prywatne dokumenty – paszporty czy karty pobytu – są przez pracodawców konfiskowane. – Firma zmusiła nas do podpisania oświadczenia stwierdzającego, że nasze dokumenty zostały zwrócone. W rzeczywistości wciąż nie mamy do nich dostępu – mówił Equidem jeden z pracowników. Większość może je otrzymać tylko w celach służbowych, np. w przypadku konieczności odnowienia umowy. Ta praktyka również jest w ZEA nielegalna i może być wykorzystywana przez niektóre firmy do kontrolowania swojej siły roboczej.
Pracownicy narzekają na wszechobecny rasizm. Ten przejawia się przede wszystkim w nierównych płacach. – Dostaję za swoją pracę 800 dirhamów (ok. 800 zł), a osoby pochodzące z ZEA, wykonując tę samą pracę, otrzymują 16 tys. dirhamów (ok. 17,2 tys. zł) – tłumaczy pracownik z Nepalu. – Azjaci muszą wykonywać zdecydowanie cięższe prace niż pozostali – komentował inny ankietowany.
Wielu zauważa, że faworyzowanie obywateli Emiratów czy Europejczyków było szczególnie widoczne ze względu na trwającą pandemię. Pracownicy migrujący z Azji i Afryki zostali nieproporcjonalnie dotknięci zwolnieniami, obniżkami płac i zwiększonymi godzinami pracy. Ministerstwo zasobów ludzkich i emiratyzacji podjęło bowiem uchwałę, która pozwalała przedsiębiorstwom na zmianę warunków umów. Dzięki temu mogły przyznawać pracownikom bezpłatne urlopy, a także tymczasowo lub na stałe obniżać wynagrodzenia. Pracodawcy w niektórych przypadkach zmniejszyli je nawet o 75 proc. Zatrudnione osoby teoretycznie musiały wyrazić na takie rozwiązanie zgodę. W rzeczywistości sprzeciw nie był możliwy, bo groziło im zwolnienie.
Raport pojawia się zaledwie kilka miesięcy po tym, jak amerykańska organizacja Human Rights Watch potępiła organizację Expo 2020 w Dubaju jako próbę tuszowania naruszeń praw popełnionych przez Emiraty. ©℗