- Jeśli Valérie Pécresse przejdzie do drugiej tury kwietniowych wyborów prezydenckich we Francji, wygraną ma w kieszeni - mówi Alexandra Dublanche wiceprzewodnicząca regionu Île-de-France, wieloletnia współpracowniczka Valérie Pécresse, pracuje przy kampanii wyborczej.
- Jeśli Valérie Pécresse przejdzie do drugiej tury kwietniowych wyborów prezydenckich we Francji, wygraną ma w kieszeni - mówi Alexandra Dublanche wiceprzewodnicząca regionu Île-de-France, wieloletnia współpracowniczka Valérie Pécresse, pracuje przy kampanii wyborczej.
Kandydatka Partii Republikańskiej Valérie Pécresse dołączyła do wyścigu wyborczego stosunkowo późno. Jej poparcie od razu zaczęło plasować się na poziomie 16-17 proc., dzięki czemu prześcignęła skrajnie prawicowego Érica Zemmoura i dorównała Marine Le Pen. Obecnie francuskie media opisują ją jako największe zagrożenie dla prezydenta Emmanuela Macrona. Co było kluczem do tak szybkiego sukcesu?
Faktycznie, Pécresse ogłosiła swój start w wyborach dopiero w grudniu. Sukces nie był jednak natychmiastowy. Wiązał się z bardzo długą pracą przed zwycięstwem w partyjnych prawyborach. Pécresse musiała zjednoczyć prawicę. Była jedyną osobą, której się to udało. W bardzo krótkim czasie pogodziła wszelkie wrażliwe kwestie między zwaśnionymi obozami. Dużą rolę odegrały też debaty. To dzięki nim była w stanie pokazać, że za jej programem coś stoi, a ona sama potrafi rozmawiać o problemach, które dotyczą Francuzów.
Istnieją spore szanse, że to właśnie Pécresse zmierzy się z Macronem w drugiej turze wyborów. Co odróżnia ją od kandydatury urzędującego prezydenta?
W przejściu do drugiej tury może pomóc fakt, że na tle pozostałych kandydatów z prawej strony sceny politycznej Pécresse zdaje się najpoważniejszą kandydatką. A jeśli udałoby się to osiągnąć, wygraną ma w kieszeni. Głównie dlatego, że ludzie są zmęczeni Emmanuelem Macronem. W czasie swojej prezydentury nie przeprowadził bowiem żadnych reform, których oczekiwali Francuzi. I nie wydarzyło się to tylko dlatego, że w połowie jego kadencji wybuchła pandemia koronawirusa. Ta wpłynęła przecież na wszystkie państwa, a część z nich i tak była w stanie w tym czasie wprowadzać różne zmiany w prawie. We Francji wciąż czekamy chociażby na reformę emerytalną. Nie podnieśliśmy jeszcze wieku emerytalnego do 65 r.ż. (obecnie wynosi 62 lata - red.). Podobnie wygląda sytuacja dotycząca wymiaru sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Prezydent zorientował się niedawno, że Francuzi nie czują się bezpiecznie, i zaczął inicjować jakieś działania w tym zakresie. Niestety jest już trochę za późno.
Co stanowi największe zagrożenie dla bezpieczeństwa Francji?
Zdecydowanie niekontrolowana imigracja, która przekłada się na wiele aspektów naszego życia. Całkowicie straciliśmy nad tym panowanie. Każdy może do Francji przyjechać. Statystyki są załamujące. Dzięki koronawirusowi rządowi udało się sprawę zatuszować, ale teraz musimy się nią zająć. Potrzebna jest współpraca z Unią Europejską w tym zakresie.
Jednym z głównych zagrożeń wciąż pozostaje pandemia. Z inicjatywy prezydenta wprowadzono niedawno system, w ramach którego tylko osoby zaszczepione mogą wejść do pociągu czy restauracji. Jak zapatruje się na tę kwestię Pécresse?
Wsparła ten projekt. W tym sensie, że Partia Republikańska, która ma większość w Senacie, zagłosowała za proponowanym przez Macrona rozwiązaniem. Tylko że chcieliśmy, by było ono nieco bardziej kontrolowane. To znaczy, że kiedy sytuacja w kraju się poprawi, wprowadzone obostrzenia powinny automatycznie wygasnąć. Tak, by chronić wolność naszych obywateli. Rząd z kolei chce je utrzymać jak najdłużej.
Jeśli Pécresse wygra wybory, jakimi tematami zajmie się w pierwszej kolejności?
Przede wszystkim trzeba się zająć siłą nabywczą. We Francji bardzo dużo mówi się teraz o cenach energii i wynajmu mieszkań. Są zbyt wysokie. Ludzi przestaje być na cokolwiek stać. To jeden z głównych tematów w kampanii Pécresse. Pierwszym zadaniem będzie więc podniesienie wynagrodzeń o 3 proc. do lata. Pomoże w tym obniżenie podatków. Następnie trzeba będzie rozpocząć negocjacje z firmami i związkami zawodowymi, by zapewnić dalszy wzrost pensji, w sumie o 10 proc. Kolejnym zadaniem będzie właśnie reforma emerytalna zmierzająca do podniesienia wieku emerytalnego. Trzeba się nią zająć od razu po wygraniu wyborów. W przeciwnym razie nigdy do niej nie dojdzie. Do tego kwestia imigracji. Musimy wprowadzić system kwotowy. Zrobiła to już np. Kanada.
Macron pozycjonuje się jako europejski reformator. Z kolei kandydaci skrajnej prawicy - Éric Zemmour i Marine Le Pen - opowiadają się za opuszczeniem UE lub powrotem do Europy ojczyzn. Gdzie na tej skali plasują się poglądy Pécresse?
Myślę, że podejście do Unii Europejskiej najlepiej obrazuje sytuacja, która miała miejsce na początku stycznia, kiedy Francja objęła prezydencję w Radzie UE. Emmanuel Macron postanowił w miejscu flagi narodowej na Łuku Triumfalnym w Paryżu zawiesić flagę UE. Zwyczajnie ją zastąpił. Zrobiła się z tego niemała afera. Marine Le Pen doszła do wniosku, że to skandal. Przekonywała, że trzeba ją jak najszybciej zerwać i przywrócić flagę francuską. Ten spór symbolicznie pokazał, jaki stosunek do UE mają wszyscy kandydaci. Pécresse uważa, że jest tam miejsce na obie flagi. Wierzy bowiem w silną Francję w silnej Unii.
Valérie Pécresse ma szansę zostać pierwszą kobietą na stanowisku prezydenta Francji. Jednocześnie reprezentuje partię, której daleko do idei feminizmu. Czy w takim razie ma coś do zaoferowania francuskim wyborczyniom?
Jej podejście do kobiet obserwowałam na mniejszą skalę, pracując jako wiceprzewodnicząca regionu paryskiego. Pécresse jest jego przewodniczącą. To największy region w Europie, w dodatku odpowiada za jedną trzecią francuskiego PKB i skupia ok. 20 proc. populacji całego kraju. Pécresse była pierwszą osobą na takim stanowisku, która wprowadziła do szkół darmowe produkty menstruacyjne. To może brzmieć banalnie, ale we Francji jest to duży problem. Ze względu na ubóstwo menstruacyjne wiele dziewczynek musi przez kilka dni w miesiącu rezygnować z udziału w lekcjach. Nie wiem, czy mężczyzna zauważyłby i zająłby się takim problemem.
Kobiety, które decydują się na rozwód, często otrzymują od byłego męża alimenty. Muszą odprowadzać od nich podatek. Wielu z nich komplikuje to życie, dlatego Pécresse chce zrezygnować z opodatkowania. Do tego dochodzi kwestia prac domowych, jak np. opieka nad dziećmi. W swoim programie Pécresse traktuje zajęcia domowe bardzo poważnie. Ale poza konkretnymi propozycjami chodzi też o coś więcej. Styl rządzenia. Dobrze ujęła to Margaret Thatcher: jeśli chcesz, by coś zostało powiedziane - poproś mężczyznę. Jeśli chcesz, żeby to coś zostało wykonane - poproś kobietę. Pécresse jest kobietą, która woli działanie od mówienia. To odróżnia ją od Macrona.
Pozostało
91%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama