Przez ponad 230 lat sędziami było tylko dwóch Afroamerykanów

Thurgood Marshall nominację otrzymał z rąk prezydenta Lyndona Johnsona i w składzie Sądu zasiadał w latach 1967–1991. Clarence Thomas zastąpił Marshalla w 1991 r., a do najważniejszego ciała sądowniczego w Stanach Zjednoczonych powołał go prezydent George Bush senior. Joe Biden obiecał, że zwiększy to skromne grono, i tym razem o kobietę.
Najwyżej na giełdzie nazwisk znajduje się Ketanji Brown Jackson, sędzia federalnego sądu apelacyjnego w stołecznym Dystrykcie Kolumbii. To jeden z najważniejszych sądów w USA, do którego trafiają sprawy o krajowym znaczeniu, dlatego jest postrzegany jako naturalna trampolina do pracy w SN. Pracowało tam wcześniej aż trzech z dziewięciu obecnych sędziów tego organu (John Roberts, Clarence Thomas oraz Brett Kavanaugh).
Prawniczka ukończyła prawo na Uniwersytecie Harvarda i pracowała wcześniej zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym (w USA, inaczej niż w Polsce, sędzią nie zostaje się po ukończeniu specjalnych studiów). Jej CV obejmuje m.in. parę lat spędzonych w rządowej komisji tworzącej wytyczne dla sędziów federalnych. To stanowisko, które podobnie jak fotel sędziego SN wymaga zatwierdzenia przez Senat USA. Jackson wspominała później w wywiadach, że przesłuchania do tego grona były na tyle wymagające, że nauczyła się robić na drutach, żeby się odstresować.
Wśród innych nazwisk wymienianych w kontekście nominacji znajdują się także Leondra Kruger, sędzia sądu najwyższego stanu Kalifornia; Julianna Michelle Childs oraz Leslie Adams Gardner z sądów federalnych (pierwsza – z Karoliny Południowej; druga – z Georgii); a także Tiffany Cunningham i Candace Jackson-Akiwumi, obydwie z federalnych sądów apelacyjnych.
Wszystkie kandydatki to doświadczone prawniczki u szczytu kariery. Wybór nie będzie więc oparty wyłącznie na kryteriach merytorycznych. Ludzie z otoczenia prezydenta, a także liczący się członkowie Partii Demokratycznej mają faworytki, które będą starali się forsować. Na przykład Childs jest faworytką Jima Clyburna, wpływowego kongresmena z Karoliny Południowej, który pomógł Bidenowi wygrać w swoim stanie prawybory.
W grę wchodzą również inne względy. Biden może nie chcieć nominować osoby, do której przylgnęła łatka aktywistki, aby nie mobilizować przed listopadowymi wyborami konserwatywnego elektoratu. Z tego względu Bill Clinton początkowo był niechętny nominacji do SN sędzi Ruth Bader Ginsburg. Kiedy jednak zgodził się na spotkanie, Ginsburg ujęła go swoją rzeczowością i w efek cie otrzymała nominację. Zasiadała w SN w latach 1993–2020, do swojej śmierci. Chemia (lub jej brak) z prezydentem odgrywa rolę w procesie nominacji. Clinton poważnie rozważał wówczas także kandydaturę sędziego Stephena Breyera. Podczas zapoznawczego posiłku coś jednak nie zaskoczyło, być może z tego względu, że Breyer brał wówczas silne leki przeciwbólowe (miał wypadek, złamał parę żeber i przebił płuco). Nominacja w 1993 r. przypadła ostatecznie Ginsburg, ale Breyer otrzymał drugą szansę rok później. Wówczas nic mu już chyba nie doskwierało i w 1994 r. także został sędzią SN. Teraz chce przejść na emeryturę – i stąd wolne miejsce, które musi zapełnić Biden.
Pomysł wręczenia nominacji czarnoskórej kobiecie nie podoba się części konserwatystów. – Dlaczego w Sądzie Najwyższym nie ma kogoś o indiańskich korzeniach, albo osoby niebinarnej albo z chronicznym zespołem zmęczenia, ewentualnie z problemami poznawczymi? Dlaczego Biden nie bierze pod uwagę afgańskiego uchodźcy? – grzmiał w swoim programie Tucker Carlson.
Zarzut jest jednak chybiony, bo w podobnym duchu co dziś Biden działał chociażby Ronald Reagan. Na kilka tygodni przed wyborami w 1980 r. ówczesny kandydat Partii Republikańskiej obiecał, że po raz pierwszy w historii posadzi w Sądzie Najwyższym kobietę. – Najwyższa pora, aby wśród najważniejszych jurystów w kraju zasiadła także pani. Chciałbym również nominować więcej kobiet na sędziów federalnych, aby w ten sposób zapewnić lepszą równowagę w tej części naszego sądownictwa – stwierdził wówczas Reagan.
Biały Dom zapowiada, że kandydatkę do Sądu Najwyższego oficjalnie poznamy do końca lutego. Później zwykłą większością głosów musi ją zatwierdzić Senat.