Chcą stanąć na czele nowego klimatycznego klubu, ale muszą popracować nad swoją wiarygodnością.

Największą obawą niemieckiego rządu jest, że zamiast rozwiązań opartych na globalnej kooperacji i powszechnie obowiązujących normach i regulacjach górę wezmą tendencje protekcjonistyczne, a kluczowym instrumentem polityki klimatycznej staną się zielone cła i bariery dla handlu – tłumaczył w poniedziałek Jörg Kukies, minister w urzędzie kanclerskim odpowiedzialny za prezydencję Niemiec w G7.
To właśnie zrzeszająca siedem największych rozwiniętych gospodarek grupa ma być kluczowym instrumentem „dyplomacji klimatycznej” Berlina. Niemcy chcą wykorzystać swoją prezydencję w tym gremium do stworzenia zielonego lobby. Jego priorytetem miałoby być przyspieszenie implementacji porozumienia paryskiego z 2015 r., zakładającego wzmożenie wysiłków na rzecz walki z globalnym ociepleniem. Głównymi narzędziami miałoby być: ustanowienie wspólnych standardów wyceny i pobierania opłat za emisje CO2 oraz stworzenie mechanizmów wsparcia dla krajów realizujących ambitne polityki klimatyczne. Berlin proponuje też stworzenie kompleksowego programu na rzecz zielonych inwestycji infrastrukturalnych w państwach rozwijających się. Ma to być konkurencja dla chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku.
„Jako czołowe państwa uprzemysłowione podzielające wspólne wartości, kraje G7 ponoszą szczególną odpowiedzialność za budowanie godnej przyszłości dla wszystkich ludzi, na zdrowej, odbudowującej się w zrównoważony sposób planecie, i za wcielanie w życie celów na 2030 r. i porozumienie paryskie” – podkreślono w opracowanym przez Berlin programie dla grupy. W czerwcu w Bawarii ma się odbyć szczyt grupy. Zdaniem komentatorów Niemcy chcą powtórzyć scenariusz z 2015 r., kiedy spotkanie G7 pod ich przewodnictwem poprzedziło sukces konferencji klimatycznej w Paryżu.
Nie brakuje jednak głosów sceptycznych wobec tych planów. Wskazuje się m.in. na istnienie wielu podobnych grup „wysokich ambicji” i wątpliwe osiągnięcia „liderów klimatycznych” zarówno na gruncie krajowym, jak i globalnym. Berlin odpiera zarzuty, wskazując, że współpraca ambitnych ma już na koncie sukcesy, takie jak wypracowany w zeszłym roku południowoafrykański plan coalexitu, czyli odejścia od węgla.
Część ekspertów uważa też, że niemiecki plan oparty na G7 kłóci się z polityką Brukseli. Kluczowym narzędziem w proponowanym przez KE pakiecie Fit for 55 ma być tzw. zielone cło. Mechanizm ten obciąży opłatą za emisje gazów cieplarnianych produkty importowane do Europy z krajów o słabszych regulacjach i jest podejrzliwie traktowany przez niemiecki przemysł. Jednak według think tanku Agora Energiewende obie inicjatywy mogą się dopełniać, tworząc swoisty mechanizm kija i marchewki zachęcający partnerów UE do podnoszenia zielonych standardów.
Półtora miesiąca po zaprzysiężeniu rządu Olafa Scholza rządząca koalicja SPD-FDP-Zieloni, która zapowiadała „szarpnięcie cuglami” w niemieckiej polityce klimatycznej, zmaga się z wyzwaniami i problemami wizerunkowymi. Ekologów niepokoi, że jej lekarstwem na wciąż znaczący udział węgla w energetyce pozostaje ekspansja kopalnego gazu (przy jednoczesnym wygaszaniu bezemisyjnego atomu). Wyrazem politycznej ciągłości w tej dziedzinie jest poparcie koalicji dla włączenia gazu do unijnej taksonomii, określającej kryteria dla zielonych inwestycji, a nawet sugestie złagodzenia proponowanych przez KE obostrzeń dla jego finansowania.
Zgodnie z celami klimatycznymi przyjętymi jeszcze przez rząd Angeli Merkel, do 2030 r. niemieckie emisje mają być co najmniej o 65 proc. niższe niż w roku 1990. Jak dotąd Niemcom ledwo udało się osiągnąć stary 40-procentowy cel redukcyjny na 2020 r. (w dużej mierze za sprawą pandemii). Kolejne cele roczne są zagrożone – według wyliczeń rządowych „ślad węglowy” niemieckiej energetyki wzrósł w ub.r. o ok. 4 proc. O zaległościach mówił ostatnio wicekanclerz i szef klimatycznego superresortu Robert Habeck. – W ciągu ostatniej dekady emisje spadały średnio o 15 mln m sześc. rocznie, do 2030 r. powinny spadać o 36–41 m sześc. – podkreślał. Polityk przyznaje, że Niemcy prawdopodobnie nie spełnią celów na lata 2021 i 2022, a te na 2023 r. będą ogromnym wyzwaniem.