Część państw Zachodu bojkotuje tegoroczne igrzyska. Pojawiają się też obawy o cyberbezpieczeństwo uczestników.

W przyszłym tygodniu Pekin po raz drugi w historii zostanie gospodarzem Igrzysk Olimpijskich. Tegoroczne zawody odbędą się w cieniu pandemii. Chiny wierzą, że ich bezwzględna postawa wobec wirusa jest w stanie zabezpieczyć wydarzenie. Dzięki szybkiemu przeprowadzaniu testów, śledzeniu kontaktów, izolacji i kolejnym lockdownom władze starają się utrzymać liczbę zachorowań na poziomie bliskim zeru. Na niecały miesiąc przed planowanym rozpoczęciem igrzysk częściowo zostało zamknięte m.in. 14-milionowe miasto Tiencin. Pojawiło się tam 20 przypadków zachorowań, a metropolia jest położona w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy.
Olimpiada także została objęta wieloma obostrzeniami. Władze zrezygnowały ze sprzedaży biletów na wydarzenia, a na widowni zasiądą wyłącznie niewielkie grupy wybranych przez nich widzów. Od uczestników nie wymaga się co prawda dowodu szczepień, ale ci, którzy nie przyjęli zastrzyku, muszą spędzić 21 dni na kwarantannie. Codziennie będą też testowani. Po wejściu na teren igrzysk wszyscy – sportowcy, media, wolontariusze – zostaną zamknięci w tzw. odizolowanych bańkach, z których nie będą mogli wyjść aż do momentu wyjazdu z Chin. Nie będą mieli fizycznego kontaktu ze światem zewnętrznym. System obejmuje także transport między obiektami i specjalne pociągi dużych prędkości, które będą działać równolegle do tych otwartych dla całego społeczeństwa. Takie rozwiązanie ma funkcjonować nawet do kwietnia.
Zagrożenie może przyjąć jednak zupełnie inny charakter. Uwagę analityków zwróciła stworzona na potrzeby igrzysk obowiązkowa aplikacja My2022. Ma pomóc w kontrolowaniu liczby zakażeń, ale za jej pośrednictwem będzie można wysyłać również wiadomości, pliki i notatki głosowe. Zajmujące się cyberbezpieczeństwem kanadyjskie laboratorium Citizen Lab ostrzega, że aplikacja nie szyfruje części przesyłanych informacji. Wbudowana została w nią również lista ocenzurowanych słów oraz funkcja, która pozwala użytkownikom zgłaszać wrażliwe politycznie hasła. Lista zawiera m.in. nazwiska chińskich przywódców i agencji rządowych, a także wzmianki o zabójstwie prodemokratycznych demonstrantów na placu Tiananmen w 1989 r. i zakazanej w Chinach grupie religijnej Falun Gong.
Wszelkie naruszenia chińskich norm politycznych mają być sankcjonowane. – Zachowania lub wypowiedzi sprzeczne z duchem olimpijskim i wbrew chińskim przepisom będą podlegać pewnej karze – mówił zastępca dyrektora generalnego Komitetu Organizacyjnego w Pekinie Yang Shu. Władze komunistyczne i Międzynarodowy Komitet Olimpijski odrzuciły raport Citizen Lab, zapewniając, że środki ochrony danych w aplikacji są zgodne z międzynarodowymi standardami i lokalnym prawem. – Podnosząc kwestię cyberbezpieczeństwa w Chinach, niektóre kraje próbują bez żadnych dowodów oskarżać niewinną stronę – komentował rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Zhao Lijian.
Firma Internet 2.0 zaleciła, by na czas trwania olimpiady jej uczestnicy zaopatrzyli się w tzw. burner phones, czyli telefony, które po zakończeniu imprezy można będzie zniszczyć. Według „USA Today” do takiego rozwiązania zachęcana była amerykańska reprezentacja. „Podobnie jak komputery, dane i aplikacje w telefonach komórkowych są narażone na złośliwe włamania, infekcje i kradzież danych” – napisano w cytowanym przez serwis informacyjny biuletynie wysłanym do zawodników.
Sportowcy ze Stanów Zjednoczonych wezmą udział w rozgrywkach, mimo że Waszyngton zdecydował się na bojkot wydarzenia. Kontrowersje wokół Chin sprawiły, że Amerykanie nie wyślą do Pekinu swoich przedstawicieli politycznych. W podobny sposób mają postąpić Wielka Brytania, Kanada i Australia. – Chiński rząd dopuszcza się łamania praw człowieka na skalę przemysłową w regionie Sinciangu i w Tybecie, a w przestrzeń powietrzną Tajwanu niemal codziennie wysyła swoje samoloty wojskowe – mówił związany z Międzyparlamentarnym Sojuszem w sprawie Chin brytyjski parlamentarzysta Iain Duncan Smith. Dyplomatów do Pekinu nie wyśle także Japonia. Choć nie ogłosiła formalnego bojkotu, ruch ten prawdopodobnie zwiększy napięcia między sąsiadami.
Wspólnego stanowiska w sprawie nie wypracowała jeszcze Unia Europejska. Powołujące się na niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych Politico pisało, że Berlin uzależnia swoje decyzje od pozostałych państw członkowskich. Ze względu na przewodnictwo w Radzie UE sprawą miał się zająć prezydent Francji Emmanuel Macron. Sam jest przeciwny bojkotowi. – Nie sądzę, że powinniśmy upolityczniać takie tematy. Szczególnie że chodzi o nieistotne i symboliczne kroki – mówił. Na UE nie czekały Belgia, Dania, Litwa i Estonia, które poinformowały, że ich przedstawiciele nie pojawią się w Chinach. Swój udział potwierdził prezydent Polski Andrzej Duda.
Podejście elit politycznych i oskarżenia o ludobójstwo dokonywane na muzułmańskiej mniejszości Ujgurów w trudnej sytuacji stawia korporacje od lat sponsorujące igrzyska. Choć wydarzenie to zwykle było opatrzone szeroko zakrojoną kampanią marketingową, tym razem firmy milczą. Coca-Cola olimpijskie reklamy postanowiła emitować w tym roku wyłącznie w Chinach, mimo że cztery lata temu billboardy promujące igrzyska w południowokoreańskim Pjongczangu zawisły nawet na nowojorskim Times Square. Podobnie postępuje Visa. W mediach społecznościowych próżno szukać informacji o zaangażowaniu w zawody. Firma nie wydała także komunikatów prasowych.