Dziś i jutro w Rydze spotkają się ministrowie spraw zagranicznych państw Sojuszu. To kolejny sygnał, który ma zniechęcić Kreml do agresji na Ukrainę.

Jednym z głównych tematów spotkania będzie koncentracja żołnierzy rosyjskich przy granicy z Ukrainą. – Podejście Sojuszu do Rosji pozostaje niezmienne. Podtrzymujemy nasze zdolności do obrony i odstraszania, ale pozostajemy otwarci na dialog – zapowiedział Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego, na konferencji poprzedzającej wydarzenie. I choć Ukraina nie jest członkiem NATO, to w Rydze odbędzie się dyskusja o sytuacji w regionie z przedstawicielami Ukrainy i Gruzji, które są partnerami Sojuszu.
Innym tematem, którym zajmą się ministrowie 30 państw NATO, będzie kryzys na granicach Polski, Litwy i Łotwy z Białorusią, które wciąż próbują nielegalnie przekroczyć tysiące migrantów ściągniętych przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Spotkanie było zaplanowane znacznie wcześniej, ale jego program to kolejny znak, który ma zniechęcić Rosję do eskalacji konfliktu i napaści na Ukrainę. – Rangi temu wydarzeniu dodaje fakt, że będzie na nim obecny sekretarz stanu USA Antony Blinken. To jasny sygnał, że spotkanie jest ważne – tłumaczy Michał Baranowski, szef warszawskiego biura German Marshall Fund, który także wybiera się do łotewskiej stolicy.
Przy okazji może dojść do rozmowy Blinkena z jego polskim odpowiednikiem Zbigniewem Rauem. – Sekretarz stanu pozostawił nam taką możliwość i jeśli harmonogramy obu polityków na to pozwolą, spotkanie się odbędzie. Niezależnie od tarć na linii Warszawa–Waszyngton po zmianie administracji na demokratyczną, sekretarz Blinken należy do osób, które mocno wspierają Polskę w zakresie bezpieczeństwa – mówi nam źródło zbliżone do MSZ. Następnie Rau uda się do Sztokholmu, gdzie w czwartek i piątek odbędzie się narada szefów MSZ państw Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. To jedno z ostatnich forów, na których, obok przedstawicieli Zachodu, pojawiają się szefowie dyplomacji Rosji i Białorusi. Poruszenie tematu napięcia w regionie z Siergiejem Ławrowem i Uładzimirem Makiejem jest niemal pewne.
W ostatnią niedzielę Litwę i Łotwę odwiedzili Stoltenberg i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która zapowiedziała stworzenie nowej deklaracji UE–NATO, mającej być odpowiedzią na istniejące zagrożenia. Z kolei w piątek Stoltenberg powiedział w wywiadzie dla Euroactiv, że „wysyłamy Rosji jasny sygnał, iż w przypadku ponownego użycia siły przeciwko Ukrainie, musi liczyć się z konsekwencjami”. Norweski polityk mówił o sankcjach politycznych i gospodarczych, ale nie chciał wchodzić w szczegóły. Dzień wcześniej doszło zaś w Brukseli do spotkania sekretarza generalnego NATO z prezydentem Polski Andrzejem Dudą.
– Ruchy wojsk rosyjskich są obserwowalne. Traktujemy to bardzo poważnie. Zgłosiłem panu sekretarzowi propozycję, by zwiększyć gotowość sił Sojuszu Północnoatlantyckiego w tej części Europy, na wschodniej flance; by rozważyć tam zwiększenie militarnej obecności; by rozważyć także wzmocnienie choćby misji Air Policing, wszelkich misji obserwacyjnych, które patrolują tę część granicy Sojuszu Północnoatlantyckiego – mówił po spotkaniu polski prezydent.
Według brytyjskich mediów od 400 do 600 żołnierzy sił specjalnych Zjednoczonego Królestwa jest gotowych do przerzutu na Ukrainę. Z kolei agencja AP poinformowała, że Kanadyjczycy rozważają wzmocnienie swojej misji szkoleniowej na Ukrainie i przebazowanie swoich samolotów bojowych CF-18 Hornet z Rumunii. – Waszyngton i Londyn są przekonane, że zamiary Kremla wobec Kijowa są złowieszcze i że Rosjanie są gotowi do wejścia na Ukrainę. Ta kontrofensywa dyplomatyczna ma pokazać jedność NATO wobec potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji – tłumaczy Michał Baranowski. Jednym z zadań Williama Burnsa, dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej, który na początku miesiąca odwiedził Moskwę i spotkał się z Nikołajem Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Rosji, było wybadanie intencji Kremla.
– Obie strony – agresywna Rosja i wspierający Ukrainę Zachód – uprawiają komunikację strategiczną. Rosja robi to, pozycjonując na granicy z Ukrainą swoje wojska, które są gotowe do ataku. NATO pokazuje zaś, że jest gotowe do wsparcia Ukrainy. To jasne poparcie dla suwerenności Ukrainy ma odstraszyć Rosję. Mam nadzieję, że Moskwa zrozumie ten przekaz i nie będziemy musieli sprawdzać wiarygodności tego odstraszania – dodaje analityk GMF. Amerykanie od 2015 r. prowadzą na Ukrainie misję szkoleniową Joint Multinational Training Group-Ukraine z rotacyjnym udziałem Brytyjczyków, Duńczyków, Kanadyjczyków, Litwinów, Polaków i Szwedów, ale wsparcie niektórych innych sojuszników, szczególnie Niemiec, jest dyskusyjne.
Ukraińscy politycy skarżą się, że niemieckie firmy odmawiają im sprzedaży uzbrojenia z powodu utraty rosyjskiego rynku. Berlin publicznie sprzeciwiał się zresztą dozbrajaniu Ukrainy. Jeszcze do niedawna przedstawiciele ukraińskich władz dementowali pojawiające się w amerykańskich mediach informacje o nagromadzeniu rosyjskich wojsk wzdłuż ukraińskiej granicy. To się zmieniło po wizycie ministra obrony Ukrainy Ołeksija Reznikowa w Waszyngtonie oraz po opublikowaniu przez konsorcjum Bellingcat kolejnego artykułu o tym, jak ludzie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wpłynęli na fiasko operacji ukraińskich służb, która miała wyciągnąć z Rosji i doprowadzić do postawienia przed sądem rosyjskich najemników uprzednio walczących na Donbasie.
Szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba w opublikowanej wczoraj rozmowie z łotewską redakcją Delfi powiedział, że decyzja o inwazji na Ukrainę nie zapadła, ale jest jednym z rozpatrywanych scenariuszy. Kułeba wymienił też powody do niepokoju: obecność rosyjskich wojsk na granicach i anektowanym Krymie, zamrożenie prac Trójstronnej Grupy Kontaktowej ds. Donbasu, wyrzucenie misji monitorującej OBWE z ziem okupowanych, kryzys na białoruskiej granicy i destabilizowanie przez Rosję sytuacji na europejskim rynku gazu. Aby załagodzić napięcie, Zełenski zapewnił w piątek, że Kijów nie zamierza siłą odbijać okupowanej części Zagłębia Donieckiego. Tymczasem Łukaszenka zapowiedział wczoraj, że w razie eskalacji konfliktu Białoruś stanie po stronie Rosji. Dotychczas Mińsk usiłował zachowywać pewien zakres neutralności wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej.
W Rydze może dojść do rozmowy szefów MSZ Polski i USA