Na początku grudnia do Warszawy przyjadą przywódcy europejskiej prawicy. Nadal nie jest przesądzone, czy powstanie z tego jedna frakcja w europarlamencie. Swój entuzjazm do projektu ostudził Viktor Orbán

Spotkanie organizowane na zaproszenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego odbędzie się 3-4 grudnia. Do Warszawy przyjechać mają m.in. lider włoskiej Ligi Matteo Salvini, przewodnicząca Braci Włochów Giorgia Meloni, szef hiszpańskiego Vox Santiago Abascal oraz premier Węgier i lider Fideszu Viktor Orbán. Oficjalnym celem jest wymiana poglądów na temat przyszłości Europy i obecnych politycznych trendów w Europie. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że europejska prawica szuka możliwości zacieśnienia współpracy, przy czym utworzenie jednej prawicowej grupy politycznej to plan maksimum. - Pozostaje nadal wiele formalnych kwestii do załatwienia, by można było taką wspólną frakcję utworzyć - komentuje zachowawczo osoba z rządu pytana o szanse na wspólną grupę polityczną.
Zjednoczenia z węgierską i polską prawicą chce Salvini, który próbował do tego nakłonić PiS jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. Nie udało się. PiS nie chciał dołączać do projektu Salviniego, który widział siebie jako „ojca chrzestnego” nowej grupy. Dla Polaków taki ruch oznaczałby wyjście z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), wówczas, jeszcze przed brexitem, trzeciej największej grupy w europarlamencie, w której PiS razem z brytyjską Partią Konserwatywną odgrywał rolę wiodącą. A tuż przed wyborami udało się dokooptować rosnące w siłę partie, m.in. Braci Włochów oraz hiszpański Vox. EKR nie udało się jednak utrzymać stanu posiadania w PE po wyjściu Zjednoczonego Królestwa z UE, dzisiaj ta prawicowa frakcja licząca 63 eurodeputowanych ma niecałe 9 proc. mandatów w PE i zajmuje przedostatnie miejsce pod względem wielkości (ostatnia jest Lewica). Druga prawicowa frakcja - Tożsamość i Demokracja Salviniego i Le Pen - liczy 70 europosłów.
Po wyborach, już z partią Giorgi Meloni w szeregach, trudno było dalej rozmawiać z Salivinim o konsolidowaniu prawicy, bo Bracia Włosi rywalizowali z Ligą na krajowym podwórku. Teraz jednak to podobno nie problem. - Oni zdają sobie sprawę, że prawdopodobnie po wyborach w 2023 r. będą razem rządzić, z tym że premierem nie będzie, jakby się można było do niedawna spodziewać, Salvini, lecz Meloni - mówi nasz rozmówca. Jaśniejsze niż dwa lata temu są też intencje samego Orbána, który wreszcie opuścił EPL (ale zrobił to dopiero, gdy partia szykowała się do jego usunięcia, natomiast nadal Fidesz nie opuścił grupy EPL w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy).
Spotkanie w Warszawie będzie kluczowe ze względu na europarlamentarny kalendarz, bo niebawem odbędą się wybory nowego przewodniczącego, jego 14 zastępców oraz pięciu kwestorów. W grudniu kończy się kadencja obecnego kierownictwa europarlamentu, którego skład jest wymieniany po 2,5 roku od wyborów europejskich. To dla prawicy szansa na zdobycie jakichkolwiek liczących się w izbie stanowisk, bo dzisiaj jest ich praktycznie pozbawiona. Jedynie Karolowi Karskiemu, europosłowi PiS, udało się w 2019 r. uzyskać stanowisko kwestora, ale w odróżnieniu od wiceprzewodniczących kwestorzy nie mają prawa głosu podczas posiedzenia prezydium izby. Kandydatura Zdzisława Krasnodębskiego na wiceprzewodniczącego przepadła w trzech turach głosowania, po raz pierwszy stanowisko zastępcy przewodniczącego PE objął poseł niezrzeszony, Fabio Massimo Castaldo. Krasnodębskiego poparło 83 eurodeputowanych, a więc nawet nie wszyscy z europejskiej prawicy.
Od wyjścia Fideszu z Europejskiej Partii Ludowej minęło kilka miesięcy. Początkowa dynamika deklaracji Viktora Orbána dotycząca konieczności utworzenia nowej, ponadnarodowej prawicowej formacji na arenie europejskiej spadła. Orbán postuluje utworzenie formacji „na prawo od Europejskiej Partii Ludowej”, dla środowisk bardziej konserwatywnych. Intrygujące jest jednak to, że pole takie jest już obsadzone przez Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. W międzyczasie doszło do przetasowania wśród liderów nowego projektu politycznego.
Istotna jest gra, którą lider Fideszu prowadzi w Europie. W czasie wrześniowego szczytu demograficznego do stolicy Budapesztu przyleciał kandydat w walce o urząd prezydenta Francji Éric Zemmour, co zostało odebrane jako nobilitacja. 26 października do Budapesztu przyleciała Marine Le Pen, która została podjęta przez premiera Orbána jak głowa państwa (włączając w to przejazd uprzywilejowaną kolumną). Wreszcie 17 listopada do Budapesztu przyleciał Santiago Abascal, lider Vox. W każdym ze spotkań udział brała ze strony węgierskiej, poza Orbánem, Katalin Novák, minister ds. rodziny, była wiceprzewodnicząca Fideszu.
Jako manifest ideologiczny, który ma stać się fundamentem współpracy europejskiej prawicy, postrzegana jest wspólna deklaracja z lipca, pod którą podpisało się 16 partii. Miał być to też głos w debacie na temat przyszłości Europy. W dokumencie wybrzmiały echa polskiego sporu o nadrzędność prawa UE, a sygnatariusze zgodzili się, że „próby przekształcania instytucji europejskich w organy mające pierwszeństwo przed krajowymi instytucjami konstytucyjnymi wprowadzają chaos, podważają sens traktatów, kwestionują fundamentalną rolę konstytucji państw członkowskich”. Pod deklaracją nie podpisała się Alternatywa dla Niemiec. ©℗
ikona lupy />
Podział mandatów pomiędzy grupy polityczne w parlamencie europejskim / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe