Największym wyzwaniem dla utworzenia nowego rządu w Niemczech będzie porozumienie między Zielonymi a probiznesową FDP

Jeśli potwierdzą się deklaracje o rządach „wielkiej koalicji”, bez ugrupowań, które zajęły odpowiednio trzecie i czwarte miejsce na podium, niemożliwe będzie utworzenie większości w Bundestagu. Dlatego jeszcze we wtorek liderzy Zielonych i Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) rozpoczęli wstępne negocjacje, które poprzedzić mają dogadanie się z jednym z dwóch większych partnerów, SPD lub chadekami. Liberałów z Zielonymi łączy profil elektoratu – w obu przypadkach dominują „młodzi, wykształceni z wielkich miast” – różni jednak program gospodarczy. Jak zaznaczył szef FDP Christian Lindner, rozmowy z Zielonymi są konieczne także ze względu na fakt, że to z tym ugrupowaniem liberałów dzieli najwięcej.
W tym tygodniu spotkania z Zielonymi i FDP chcą odbyć zwycięscy socjaldemokraci, dla których to właśnie tzw. koalicja sygnalizacji świetlnej (od kolorów trzech ugrupowań) jest rozwiązaniem pożądanym. Za takim składem rządu opowiada się według sondaży ponad połowa Niemców. Możliwość współrządzenia z Zielonymi i liberałami chcą też sondować chadecy. Taką koalicję, zwaną jamajską, popiera ok. 1/3 badanych. Socjaldemokraci są preferowanym partnerem dla Zielonych. Liberałom z FDP bliżej do chadeków, z którymi łączy ich przychylne podejście do oczekiwań niemieckiego biznesu. Przekonać ich do lewicowej koalicji mogłaby jednak prawdopodobnie oferta teki ministra finansów dla lidera ugrupowania Christiana Lindnera.
Tym, co łączy wszystkie partie w niemieckim parlamencie (z wyjątkiem prawicowych radykałów), jest polityka klimatyczna. Podkreślił to lider Zielonych w niemieckim parlamencie Anton Hofreiter, który w poniedziałek oświadczył, że partnerzy tworzący przyszły rząd muszą nie tylko znaleźć programowy „najniższy wspólny mianownik”, lecz także zagwarantować realizację celów paryskiego porozumienia klimatycznego. Przed zaostrzeniem zielonego kursu Berlina nie ma zresztą ucieczki. Na wiosnę Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe przychylił się do wniosku aktywistów klimatycznych i orzekł, że wcześniejsza strategia rządu naruszała prawa młodych ludzi. Następnie podniesiono cele klimatyczne – neutralność do 2045 r. i redukcję emisji o 65 proc. do końca dekady. Wprowadzono je również do prawa klimatycznego.
Zieloni idą jednak dalej. Chcą wycofania ze sprzedaży aut z silnikami spalinowymi oraz ograniczenia dozwolonej prędkości na autostradach, co miałoby zniechęcić do transportu samochodowego (ustanowienie limitu 130 km/h popierają również socjaldemokraci). Równocześnie ugrupowanie chce uruchomienia inwestycji wspierających nowe, przyjazne dla klimatu technologie, finansowane z podniesionych podatków dla najzamożniejszych i publicznego zadłużenia. To odwrotne podejście od prezentowanego przez FDP. Liberałowie oponują wobec podnoszenia danin i postulują politykę ścisłej dyscypliny fiskalnej. Zamiast daleko idących regulacji i zakazów opowiadają się za podejściem rynkowym, w którym najważniejszym narzędziem jest system opłat za emisje. Do kontrowersyjnych mogą też należeć tematy gazu ziemnego oraz paliw alternatywnych w transporcie, które w ocenie Zielonych grożą przedłużeniem życia surowców kopalnych.
Rozbieżności pomiędzy Zielonymi a FDP nie oznaczają, że porozumienie jest niemożliwe. „Kingmakerzy” zza Odry nie różnią się fundamentalnie co do kierunku transformacji: oba ugrupowania mieszczą się w mainstreamie, który określa koncepcja Energiewende: wygaszanie konwencjonalnych źródeł energii, węgla i atomu, i zastępowaniu ich rozproszonymi OZE. Według analizy przeprowadzonej przez firmę doradczą DWR Eco wspólnym mianownikiem mogłyby być m.in. likwidacja subsydiów dla paliw kopalnych i rozszerzenie ETS na kolejne sektory niemieckiej gospodarki. Oba ugrupowania popierają też wzmocnienie kolei, rozbudowę infrastruktury dla aut elektrycznych, europejską politykę wodorową i walkę z ubóstwem energetycznym. Niewykluczona jest też zgoda obu partnerów na znaczące przyspieszenie coalexitu. Zgodnie z harmonogramem wynegocjowanym przez poprzedni rząd pożegnanie z węglem miało nastąpić do 2038 r. z opcją przyspieszenia o trzy lata. Według ekspertów spełnienie nowych celów klimatycznych będzie jednak wymagać, by odejście od surowca nastąpiło jeszcze w tej dekadzie. Liberałowie będą co prawda upierać się przy osiągnięciu tego celu instrumentami rynkowymi, ale to może się okazać stosunkowo łatwe. Według ostatnich analiz niemieckie elektrownie opalane węglem brunatnym mogą stracić rentowność już za ok. trzy lata.
– Na drodze do utworzenia nowego rządu szukamy wspólnych stanowisk i mostów łączących nas ponad podziałami. I nawet jakieś znajdujemy – napisał po wtorkowych rozmowach jeden z liderów Zielonych Robert Habeck.