– Niestabilna sytuacja na Białorusi po sfałszowanych wyborach i zwiększenie przez Moskwę liczby żołnierzy na granicy z Ukrainą zmienia strategiczny kontekst ćwiczeń Zapad – wskazuje gen. Ben Hodges.

10 września rozpoczyna się faza aktywna rosyjskich ćwiczeń wojskowych Zapad 21, ale część rosyjskich żołnierzy już znajduje się na Białorusi. Czego można się spodziewać?
Jest kilka spraw, które wyróżniają tegoroczne ćwiczenia na tle lat poprzednich. Po pierwsze, zmienił się kontekst strategiczny z powodu rozmieszczenia dużej liczby rosyjskich wojsk w pobliżu granicy z Ukrainą kilka miesięcy temu. Radykalnie zmieniła się sytuacja na Białorusi po sfałszowanych wyborach przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę. Ten kraj jest niestabilny, sytuacja jest groźniejsza.
Po drugie, ludzie w zachodnich demokracjach wreszcie zauważyli, że Zapad to nie są ćwiczenia, gdzie trenuje 12,8 tys. żołnierzy rosyjskich. Jest ich tam kilkukrotnie więcej, ale z powodu braku transparentności Moskwy, a teraz również Mińska, nigdy nie wiadomo, ilu dokładnie. Od lat oszukują i dzielą te ćwiczenia na mniejsze po to, by nie przekroczyć progu tzw. dokumentu wiedeńskiego, który określa, kiedy inne kraje mogą przysłać obserwatorów na ćwiczenia.
Wreszcie po trzecie, myślę, że w tym roku będzie można zaobserwować, jakie wnioski wyciągnięto z niedawnej wojny pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem w Górskim Karabachu. Na pewno pojawią się nowe technologie. Rosjanie na takich ćwiczeniach lubią sprawdzać nowe pomysły i sposoby walki. Z tego trzeba korzystać, bo to dla nas dobra okazja, by ich podglądać.
Ilu żołnierzy będzie ćwiczyć?
Zakładam, że będzie to 90–100 tys. żołnierzy, lotników i marynarzy. Oczywiście ta liczba to suma jednostek biorących udział w manewrach w różnym czasie w różnych miejscach. Oprócz tych ćwiczących na poligonach potrzebne jest wsparcie dziesiątek tysięcy wojsk wspomagających – m.in. logistyków, sztabów, zaplecza.
Myśli pan, że Rosjanie w ćwiczeniach wezmą pod uwagę kryzys w Afganistanie?
Rosjanie ćwiczą wielodomenowo: angażują siły konwencjonalne, jądrowe, ćwiczą też cyberataki i dezinformację. Nie wiem, czy Afganistan będzie miał wpływ na Zapad. Ale można zauważyć, że Rosjanie wzmacniają siły na swojej południowej granicy, by zatrzymać pochód uchodźców i ewentualny napływ islamskich ekstremistów. Na pewno będą kontynuować działania propagandowe, twierdząc, że Afganistan to wielka porażka USA, które straciły wiarygodność sojuszniczą.
Co roku mamy ten sam teatr, w zachodniej prasie można czytać o potędze wojsk rosyjskich. Jak pana zdaniem powinien reagować Sojusz Północnoatlantycki?
NATO robi w tym obszarze dobrą robotę. Nie staramy się robić tego samego, co Rosjanie, tylko to, czym zajmują się profesjonalne wojska: poprawiamy gotowość bojową. Tym powinny się zajmować siły zbrojne w demokratycznych społeczeństwach, to jest część odstraszania. Sojusz Północnoatlantycki w przeciwieństwie do Rosji stawia na transparentność – na nasze ćwiczenia przyjeżdżają obserwatorzy i wiele rzeczy jest jawnych. To pokazuje dobrą wolę i kontruje rosyjskie bujdy o tym, że Zachód jest zagrożeniem dla Moskwy. Warto wiedzieć, że wojska Zachodu pokazują to, co robią wszem i wobec, a Rosjanie robią dużo, by swoje działania ukryć. To też świadczy o intencjach.
W ostatnich latach w Rosji ćwiczy po co najmniej 100 tys. żołnierzy, a po stronie NATO największe ćwiczenia to nieco ponad 30 tys. Jak ta sytuacja będzie się rozwijać?
Sojuszowi ćwiczenia z udziałem dużej liczby żołnierzy są potrzebne, by trenować przerzut wojsk np. z USA czy z Wielkiej Brytanii. Najważniejsze jest ćwiczenie logistyki, sprawdzanie portów morskich i lotniczych. Ale to, co się dzieje na poziomie kompanii czy batalionu jest trenowane cały czas, choćby na poligonach w Żaganiu czy Drawsku Pomorskim. Ćwiczymy gotowość bojową przez cały czas, nie trzeba do tego wielkich manewrów. Nie ma większego znaczenia liczba ćwiczących i to, że Rosjanie w tym przodują.
Kończąc, chcę pana spytać o doniesienia wp.pl, że USA mogą zredukować swoją obecność wojskową w Polsce z powodu tzw. lex TVN. Słyszał pan coś na ten temat?
Nie słyszałem takich plotek. Oczywiście co roku jest przeprowadzany przegląd obecności sił USA na świecie i na pewno administracja prezydenta Joego Bidena ma duże oczekiwania co do standardów demokracji i wolności u naszych sojuszników. Ale zdecydowanie oddzieliłbym to od zdolności do odstraszania i zobowiązań sojuszniczych, także tych w ramach NATO.