Około 600 obywateli Afganistanu, współpracowników ambasady Włoch i wojskowego kontyngentu i ich rodzin ewakuowano w ciągu czterech dni z Kabulu do Rzymu - podało ministerstwo obrony. W operację zorganizowaną przez rząd zaangażowanych jest 1500 włoskich żołnierzy.

Kolejne loty specjalnym korytarzem powietrznym przez Kuwejt odbywają się regularnie i sprawnie, po skrupulatnej kontroli osób wchodzących na pokład włoskich samolotów wojskowych.

W czwartek na rzymskim lotnisku Fiumicino wylądowała maszyna z 202 ewakuowanymi Afgańczykami. Po niezbędnych kontrolach sanitarnych w związku z pandemią zostali odwiezieni autokarami wojska do przeznaczonych dla nich budynków. Następnie w nocy z czwartku na piątek przyleciał kolejny samolot ze 194 osobami.

Przybyli do Wiecznego Miasta w rozmowach z włoskimi mediami zgodnie przyznają, że nie widzą już ani przyszłości, ani nadziei dla Afganistanu.

"Wsiedliśmy do samolotu, bo baliśmy się, że talibowie nas schwytają. Musieliśmy opuścić kraj. Teraz obawiamy się o naszych krewnych, którzy tam zostali" - podkreślił jeden z mężczyzn.

Do Rzymu przyleciała też afgańska działaczka na rzecz praw człowieka Zahra Ahmadi, która cytowana przez Ansę oświadczyła: "Jestem szczęśliwa, ale jednocześnie cierpię z powodu tego, co dzieje się w moim kraju".

"Nasza nadzieja umarła" - dodała.

Afgańczycy przypominają, że pozostało tam 16 milionów kobiet, których życie dramatycznie zmieni się po przejęciu władzy przez talibów.

Włoski minister obrony Lorenzo Guerini zaznaczył, że do około 600 ewakuowanych od poniedziałku obywateli Afganistanu należy dodać 228 osób, wywiezionych już w czerwcu, gdy władze w Rzymie rozpoczęły operację pod kryptonimem Aquila 1.

Szef MSZ Luigi Di Maio oświadczył, że jego resort kontynuuje swoje zaangażowanie organizując ewakuację osób, które współpracowały z Włochami i są w niebezpieczeństwie, a zatem także kobiety i młodzież.