Kapitan Marcus Grotian krytykuje rząd RFN za zarządzanie kryzysowe podczas ratowania lokalnych sił afgańskich. Nie wierzy, że islamiści nie będą szukać byłych sojuszników zachodnich wojsk. Talibowie w Kandaharze wzięli dzieci i powiedzieli: "Wskażcie tych, którzy pracowali z zachodnimi wojskami".

Proces umożliwiający byłym pomocnikom niemieckich sił w Afganistanie uzyskanie wizy na wyjazd z kraju "nigdy się nie odbył", powiedział w telewizji ARD zawodowy żołnierz Bundeswehry, który założył przed kilkoma miesiącami "Sieć sponsorowania lokalnego personelu Afgańskiego".

Zdaniem Grotiana "zamiast tego do samego końca aktywnie utrudniano im opuszczenie kraju, a około połowa z nich nie została nawet uznana za byłych pracowników organizacji pomocowych" - opisuje w czwartek portal RND.

Ostatni poniedziałek był "jednym z najczarniejszych dni", relacjonuje żołnierz, który jest w stałym kontakcie z byłymi lokalnymi pomocnikami Niemców w Afganistanie. "Krążyły pogłoski, że talibowie chodzą od domu do domu w poszukiwaniu zdrajców". Grotian nie wierzy w zapewnienia islamistów, że nie będą szukać byłych sojuszników zachodnich wojsk. "W Kandaharze wzięli dzieci i powiedzieli: Wskażcie tych, którzy pracowali z zachodnimi wojskami i to właśnie robiły. A potem ludzie znikają".

Grotian, który służył w niemieckich siłach zbrojnych w Afganistanie, już we wtorek mówił o odpowiedzialności polityków - pisze portal RND. Politycy i biurokraci po prostu wdrażali przepisy, a nie pomagali. "Biurokracja do końca. Jeśli trzy razy nie wypełniłeś odpowiedniego wniosku, nie rzucą ci koła ratunkowego" - powiedział. Gdyby zamiast tego próbowano ratować życie, nie mówilibyśmy dziś o 8 tysiącach pozostawionych ludzi, ale może o 30.

"Jeśli uda nam się tu kogoś uratować, to będziemy mieli wielkie szczęście" - mówił Grotian tygodnikowi "Spiegel".