Z bronią, z nożami, z materiałami wybuchowymi – tak według Alaksandra Łukaszenki uzbrojeni byli Białorusini, którzy uczestniczyli w ubiegłym roku w protestach po sfałszowanych wyborach prezydenckich. „Pokojowym protestem nawet tam nie pachniało” – ocenił Łukaszenka.

Według niego również informacja o przemocy milicji i torturach w aresztach, w tym słynnym mińskim areszcie przy ul. Akrescina, to „fake”.

Dziennikarkę BBC, która zadała pytanie o represje, Łukaszenka nazwał reprezentantką kolektywnego Zachodu oraz „patrona z Waszyngtonu”. Zwracając się do niej, mówił, że jest propagandystką, a także twierdził, że „to Zachód zaczął tę rzeźnię”. „To wy przyszliście z bronią i z poparciem zza granicy” – mówił.

„Gdybyście wtargnęli do Pałacu Niepodległości, gdy wychodziłem z karabinem razem ze swoim dzieckiem, jeślibyście przekroczyli granicę, to nikt by nas nie zatrzymał. Bronilibyśmy naszego kraju przed wami” – powiedział Łukaszenka, nawiązując do sytuacji z ubiegłego roku, gdy w czasie protestów pokazano go w mediach z karabinem.

Jego wyjście do funkcjonariuszy OMON-u przed Pałacem Niepodległości w pełnym rynsztunku oficjalne media przedstawiają jako akt niezwykłej odwagi i troski, który „dodał otuchy” strukturom siłowym.

„Na pomoc” Łukaszence ruszyli obecni na konferencji dziennikarze mediów państwowych, którzy m.in. odczytali z internetu doniesienia opozycyjnych kanałów z czasów protestów powyborczych, mówiące o atakach demonstrantów na milicję.