Alaksandr Łukaszenka rozkazał rozprawę z organizacjami społecznymi. Władze spełniają jego prośbę.

Na Białorusi trwa kampania likwidacji wszelkich niezależnych od władz organizacji społecznych i politycznych. W piątek Sąd Najwyższy rozpatrzy wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości o wstrzymanie działalności Inicjatywy Prawnej, która zajmuje się obroną praw człowieka. Wcześniej w jej siedzibie przeprowadzono przeszukania. Na swoje rozprawy czekają też Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy i Białoruskie PEN-Centrum. Wczoraj sędziowie nie zdecydowali się za to na faktyczną delegalizację centroprawicowego ruchu O Wolność, co odebrano jako wyjątek potwierdzający regułę.
Wymienione organizacje mają status ogólnokrajowy, więc do ich likwidacji jest potrzebna decyzja Sądu Najwyższego lub – w przypadku organizacji o charakterze lokalnym – sądu niższego rzędu. Tylko w poniedziałek władze miasta Mińsk skierowały 25 wniosków o wstrzymanie działalności (odwracalne) lub likwidację (nieodwracalną) stołecznych organizacji pozarządowych. Te wnioski mają być rozpatrywane między 27 lipca a 4 sierpnia. Znaczna część organizacji nie ma nic wspólnego z polityką ani nawet obroną praw człowieka. Ratusz chce zlikwidować m.in. fundację Transport Ekologiczny, Towarzystwo Konsulów Honorowych czy mińskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe „Poloniczka”, skupiające miejscowych Polaków.
Jeszcze prościej można zlikwidować organizację mającą status stowarzyszenia (po białorusku „ustanowy”). Do tego wystarczy zwykła decyzja Ministerstwa Sprawiedliwości. Tę część społeczeństwa obywatelskiego wyczyszczono już 22 lipca. Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna ustaliło 53 nazwy organizacji, które zostały wówczas zlikwidowane. Wśród nich znalazły się dziennikarski Press Club Belarus, którego założyciele od grudnia 2020 r. siedzą w areszcie z zarzutami nieprawidłowości podatkowych, pomagająca uchodźcom i innym ofiarom łamania praw człowieka Human Constanta, Biuro ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami, promująca język białoruski Mowa Nanowa i Stowarzyszenie Organizacji Niekomercyjnych ds. Walki z AIDS.
Czystka organizacji pozarządowych odbywa się na osobiste życzenie Alaksandra Łukaszenki. – I rząd, i MSZ pobiegli za demokracją i dostaliśmy – na niewielki kraj – ok. 2 tys. organizacji pozarządowych, niekomercyjnych, bandytów i agentów zagranicznych. I co, dostaliśmy demokrację? – powiedział białoruski przywódca 22 lipca podczas narady z przedstawicielami rządu. – Idzie czystka. Myślicie, że to takie proste? Tam już tysiące ludzi pracują, naszych ludzi, w większości z przekręconymi, wypranymi za obce pieniądze mózgami – dodawał. Niewiele wcześniej także szef MSZ Uładzimir Makiej zapowiadał, że w ramach reakcji na zachodnie sankcje władze zlikwidują społeczeństwo obywatelskie.
W historii łukaszenkowskiej Białorusi zdarzały się już przypadki systemowego niszczenia organizacji. W 1999 r. Łukaszenka wydał dekret o ponownej rejestracji partii politycznych, związków zawodowych i organizacji społecznych, który wymuszał na nich ponowne złożenie wniosków o rejestrację. Władze wykorzystały ten sposób, by szczególnie niewygodnych instytucji po prostu nie zarejestrować ponownie. Niektóre mimo to próbowały funkcjonować półlegalnie. Choćby Wiosna Alesia Bialackiego, najważniejsza organizacja broniąca praw człowieka, która działa, chociaż w 2003 r. została zlikwidowana decyzją Sądu Najwyższego za udział w obserwacji wyborów prezydenckich w 2001 r.
W latach 2002–2003 podobny los spotkał setki NGO. Przedstawiciele represjonowanych organizacji nie mają jednak złudzeń, że tak źle, jak obecnie, jeszcze nie było. „Inicjatywa to przede wszystkim tysiące ludzi, którzy przez siedem lat przeszli kursy białoruskiego, a wiedzy i miłości do białoruszczyzny nie da się zlikwidować” – napisał na Facebooku Hleb Łabadzienka z Mowy Nanowa. „Nie chciałbym pomniejszać przestępstw reżimu, ale likwidacja kilkudziesięciu osób prawnych zajmuje w rozgromieniu społeczeństwa obywatelskiego drobne miejsce, jeśli porównać ją z aresztami kolegów, przeszukaniami i polowaniem na dziennikarzy i działaczy” – dodał Alaksiej Kazluk z Human Constanta.
W środowisku trwają dyskusje, czy wystarczy przejść do podziemia jak Wiosna przed laty, czy też tym razem – aby uniknąć wieloletnich wyroków – lepiej wyemigrować. Do wczoraj Wiosna uznała 586 osób za więźniów politycznych, najwięcej od czasu dojścia Łukaszenki do władzy. Wśród nich są także najważniejsi działacze Wiosny – jej szef Aleś Bialacki, jego zastępca Walancin Stefanowicz i prawnik Uładzimir Łabkowicz, aresztowani 14 lipca. Nie ma praktycznie dnia bez kolejnych wyroków. Wczoraj kary od 13 do 28 dni aresztu otrzymało czworo mieszkańców Mińska. We wniosku o ukaranie Juryja Klimaszeuskiego i Mai Szatochiny można było przeczytać, że ich wina polegała na „prezentowaniu zainteresowań politycznych w drodze rozmieszczenia na oknie jednego arkusza białego papieru”.