Europa do dziś nie wypracowała skutecznej strategii migracyjnej, a wkrótce do jej wybrzeży mogą dotrzeć kolejni uchodźcy

Choć w Katarze wznowione zostały rozmowy pokojowe talibów z rządem Afganistanu, nad krajem ciąży widmo kryzysu humanitarnego. Wycofanie wojsk USA i NATO doprowadziło do nasilenia ofensywy talibów. Kontrolują oni ok. połowy z 400 dystryktów i kilka ważnych przejść granicznych. Oblężone zostały także stolice niektórych prowincji.
Agencja ONZ ds. uchodźców szacuje, że jeśli walki między talibami a afgańskimi siłami rządowymi nasilą się lub – co gorsza – przekształcą w wojnę domową, miliony Afgańczyków będą zmuszone do ucieczki z kraju.
Takiego obrotu spraw obawiają się przede wszystkim sąsiadujące z Kabulem stolice. Same mierzą się obecnie z druzgocącymi skutkami pandemii koronawirusa, dlatego nie chcą przyjmować kolejnych uchodźców. Szczególnie Pakistan i Iran, w których łącznie przebywa ok. 90 proc. z ponad 3,5 mln afgańskich uchodźców.
W ostatnich latach kraje te zmusiły zresztą setki tysięcy Afgańczyków do powrotu. Teraz władze Pakistanu ogłosiły, że osiągnęły już maksymalny limit przyjętych migrantów. Odpowiedzialność za bieg spraw przerzucają na biuro wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców, twierdząc, że powinno się wybudować obozy wewnątrz Afganistanu. Władze w Islamabadzie zdecydowały też o ogrodzeniu prawie 90 proc. granicy z Afganistanem i rozmieszczeniu wzdłuż niej wojsk oraz policji.
Takie rozwiązania nie powstrzymują jednak przed ucieczką. Media informowały ostatnio np. o grupie 1 tys. afgańskich żołnierzy, którzy uciekli do Tadżykistanu po starciach z talibami.
Inni decydują się na pokonanie trasy lądowej do Iranu, skąd później próbują dotrzeć do Turcji. W weekend władze tureckie zatrzymały ponad 130 migrantów w pobliżu południowej granicy z Iranem – w sobotę 73 we wschodniej prowincji Van i kolejnych 59 w niedzielę w dystrykcie Van Erciş.
Według ONZ wciąż jest jednak za wcześnie, by ocenić, czy wzmożona aktywność talibów wywoła kolejny exodus z Afganistanu. Równocześnie liczba osób, które zostały wewnętrznie przesiedlone, od początku stycznia przekroczyła 270 tys.
Władze na Starym Kontynencie mogą więc wkrótce stanąć w obliczu kolejnego kryzysu migracyjnego. Powołujący się na anonimowego unijnego dyplomatę portal Euractiv pisze, że UE spodziewa się rosnącej liczby uciekających przed talibami Afgańczyków. Szczególnie teraz, kiedy Pakistan podjął decyzję o zamknięciu przejść granicznych z Afganistanem.
Niektórzy już próbują przedostać się do Europy. Najczęściej obierają trasę bardzo dobrze znaną z kryzysu w 2015 r. Afgańczycy będą docierać do Włoch przez Libię, by później udać się na północ: do Niemiec, Szwecji, Norwegii czy Wielkiej Brytanii.
Tymczasem afgańskie ministerstwo ds. uchodźców i repatriacji zwróciło się do krajów europejskich o wstrzymanie na trzy miesiące deportacji Afgańczyków, których wnioski o azyl zostały odrzucone. W piątek na prośbę rządu przystała Szwecja. Wcześniej taką decyzję podjęła również Finlandia. Z kolei Niemcy zapowiedziały, że zawieszenia deportacji nie planują.
Europa nowych uchodźców przyjmować nie chce w ogóle. W ciągu ostatnich kilku lat stolice zaostrzyły swoje polityki migracyjne, utrudniając legalizację pobytu przybyszom z Afganistanu. Np. socjaldemokratyczna premier Danii Mette Frederiksen ogłosiła na początku roku, że celem jej rządu jest przyjęcie „zera” migrantów ubiegających się o azyl. Osiągnięcie tego założenia wydaje się możliwe, bo już w czerwcu duński minister ds. imigracji i integracji Mattias Tesfaye informował, że po raz pierwszy w historii więcej uchodźców opuszcza Danię niż do niej przyjeżdża.
Dania jest zresztą obok Holandii jedynym państwem członkowskim UE, które rozpoczęło już odsyłanie rodzin z powrotem do Afganistanu. Ale w sytuacji, gdy w kraju tym w najbliższej przyszłości może wybuchnąć wojna domowa, powrót osób ubiegających się o azyl może nie być bezpieczny.
11 lipca rząd afgański ogłosił, że nie będzie już zezwalać Afgańczykom, którym odmówiono azylu w UE, na powrót do kraju. Tylko że zarówno Szwecja, Niemcy, jak i Włochy nie mogą sobie pozwolić na zatrzymanie migrantów ze względów politycznych. Nawet niewielki wzrost liczby uchodźców wzmocniłby i tak już silną pozycję partii populistycznych, które od lat zdobywają poparcie dzięki antyimigracyjnej retoryce.
Decyzją o wycofaniu wojsk z Afganistanu Biden postawił więc swoich najbliższych sojuszników w trudnej sytuacji. Rządy europejskie będą musiały spróbować zapobiec nowej fali uchodźców afgańskich. Dla Zachodu – a w szczególności krajów takich jak Szwecja i Niemcy – ważne jest, by w Afganistanie nie doszło do wojny domowej. ©℗