Chińskie władze pacyfikują niezależne środowiska w dalekowschodniej metropolii, która do 1997 r. należała do Wielkiej Brytanii

Rok temu władze Chin narzuciły Hongkongowi ustawę o bezpieczeństwie narodowym. Dziś ta była brytyjska kolonia mierzy się z jej konsekwencjami i wizją utraty statusu kosmopolitycznej stolicy Azji. Pekin zaczął mocno ograniczać swobodę mieszkańców miasta. Działacze i dziennikarze są zatrzymywani, ich aktywa przejmowane, a niewygodni pracownicy administracji publicznej zwalniani. Zmiany objęły także programy szkolne, do których wprowadzane są zajęcia z chińskiego patriotyzmu. Ustawa wpłynęła na wszystkie sfery życia w mieście. Kolejnym jej głośnym efektem było ubiegłotygodniowe ogłoszenie o likwidacji dziennika „Apple Daily”. Mieszkańcy miasta nie mogli nawet protestować. Dla wielu jedynym sposobem na zademonstrowanie niezadowolenia było ustawienie się w długiej kolejce, by kupić ostatnie wydanie gazety.
O poziomie wolności prasy najlepiej świadczą rankingi. „W regionie Azji i Pacyfiku wirus cenzury rozprzestrzenił się poza Chiny, w szczególności do Hongkongu, gdzie narzucona przez Pekin ustawa o bezpieczeństwie narodowym poważnie zagraża dziennikarzom” – czytamy w raporcie „World Press Freedom Index 2021” przygotowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. Hongkong zajmuje w nim obecnie 80. miejsce, choć jeszcze w 2012 r. – przed objęciem władzy w ChRL przez Xi – był 54. Wtedy mieszkańcy miasta wierzyli, że nowy przywódca Chin będzie bardziej pragmatycznym politykiem. Na celowniku partii znajduje się nie tylko prasa. Władza skutecznie zwalcza wszelkie zaangażowane w politykę ruchy prodemokratyczne. Ich przywódcy, w tym najbardziej znany Joshua Wong, przebywają w więzieniach. W marcu chiński parlament zatwierdził ustawę, dzięki której Pekin uzyskał prawo do weryfikacji kandydatów do parlamentu Hongkongu. Tym samym opozycyjnym politykom utrudniono start w wyborach.
To jednak dopiero początek planowanych zmian. W ubiegły piątek szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam ogłosiła nominacje na najwyższe stanowiska polityczne w mieście. Nowi urzędnicy mają przywrócić stabilność, która miała zostać naruszona w wyniku protestów antyrządowych w 2019 r. Sekretarzem ds. administracji został John Lee, który w 2020 r. za podważanie autonomii Hongkongu został objęty sankcjami przez Stany Zjednoczone i inne zachodnie demokracje. Podobnie jak nominowany na stanowisko sekretarza ds. bezpieczeństwa Chris Tang. Na szefa policji wybrano z kolei Raymonda Siu, który wezwał ostatnio do przyjęcia ustawy o fake newsach. Jej celem miałoby być zwalczanie wrogości wobec policji. Obrońcy praw człowieka uznali to za zapowiedź kolejnego etapu tłumienia wolności słowa w byłej kolonii brytyjskiej.
– Rozumiem, że są wśród nas mieszkańcy, którzy pozostają do nas wrogo nastawieni. Wiele z tych zachowań wynika z rozpowszechniania fałszywych informacji – stwierdził Siu podczas pierwszej konferencji prasowej po objęciu urzędu. Wydawany w Hongkongu anglojęzyczny dziennik „South China Morning Post” pyta jednak retorycznie, kto będzie oceniał, czy dana informacja jest nieprawdziwa. Wszystko wskazuje na to, że władze już wkrótce będą karać krytycznych wobec rządu internautów. Sieć to ostatnie miejsce, w którym obywatele mogli się czuć względnie bezpiecznie. Działania rządu w Pekinie sprawiły, że Zachód rozluźnił relacje z władzami Hongkongu.
Kryzys wywarł ogromny wpływ na relacje miasta ze światem zewnętrznym. Tuż po wprowadzeniu ustawy o bezpieczeństwie Kanada, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zawiesiły umowy ekstradycyjne z Hongkongiem. Obawiano się, że władze miasta nadużyją ich do walki z opozycją. Waszyngton odebrał również Hongkongowi specjalny status w relacjach handlowych, zakazując eksportu wrażliwych technologii. Ówczesny prezydent USA Donald Trump podpisał też ustawę pozwalającą na karanie banków, które współpracują z odpowiedzialnymi za wprowadzenie ustawy przedstawicielami chińskiego rządu. Teraz stanowisko wobec ChRL może się zaostrzyć. Członkowie amerykańskiego Kongresu oczekują, że administracja prezydenta Joego Bidena nałoży na nią kolejne sankcje. Tym razem za zamknięcie „Apple Daily”.