Mundurowi żądają od rządu lepszej ochrony, stawiając problem bezpieczeństwa w centrum debaty przedwyborczej.

Funkcjonariusze skarżą się, że coraz częściej stają się ofiarami napaści, a władza wykorzystuje ich do mierzenia się z konsekwencjami problemów społecznych, którym sama nie potrafi sprostać. Mundurowi narzekają też na niskie płace, niedobory kadrowe i zbyt łagodny względem przestępców wymiar sprawiedliwości.
Przemoc wobec policji w ciągu ostatnich 20 lat stale rosła. Według danych ministerstwa spraw wewnętrznych liczba zaatakowanych podczas służby funkcjonariuszy wzrosła od 2004 r. o 70 proc. W 2019 r. rannych zostało 6,7 tys. policjantów. Za agresję najczęściej odpowiadają handlarze narkotyków. Dwóch głównych podejrzanych o zabójstwo policjanta Érica Massona na początku maja w Awinionie było powiązanych właśnie z tym nielegalnym biznesem. Krytycy argumentują, że wzrost przemocy idzie w parze z rosnącą brutalnością policji. To ona stała na pierwszej linii frontu, kiedy administracja prezydenta Emmanuela Macrona starała się stłumić antyrządowe protesty żółtych kamizelek w latach 2018–2019. Do spadku zaufania miał doprowadzić także systemowy rasizm w policji.
Eksperci zauważają jednak, że wzrost liczby ataków nie przekłada się na liczbę zgonów, a w poprzednich dziesięcioleciach ginęło zdecydowanie więcej francuskich policjantów niż obecnie. Cytowany przez portal France24.com socjolog Sebastian Roché mówił, że w latach 80. umierało średnio 30 oficerów rocznie, podczas gdy w ostatnich latach liczba ofiar spadła do ok. 10. Problemy policji zajęły tymczasem centralne miejsce w debacie przed czerwcowymi wyborami regionalnymi oraz przyszłorocznymi prezydenckimi. Choć tradycyjnie zainteresowane były nimi przede wszystkim partie prawicowe, teraz w sprawę zaangażowała się także lewica. – Jeśli nie interesują nas problemy, które dotykają klasę robotniczą, nie powinniśmy być zaskoczeni, że klasa robotnicza nie jest zainteresowana nami – mówił Ian Brossat z Francuskiej Partii Komunistycznej.
Przedstawiciele lewicy uczestniczyli nawet w proteście związków policji, który odbył się w ubiegłym tygodniu w Paryżu. Dla niej była to okazja, by pokazać, że walka z przestępczością nie jest wyłącznie priorytetem prawicowych rywali. Zwłaszcza że część wyborców w ostatnich latach opuściła lewicę na rzecz skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Zaangażowanie lewicy uwypukliło trwający spór o to, jak walczyć z przestępczością. Lewicowi politycy sprzeciwiają się żądaniom policji dotyczącym przymusowych kar więzienia dla tych, którzy ich atakują. – Nie zgadzam się z atmosferą uderzania w wymiar sprawiedliwości – mówił w rozmowie z kanałem France 2 Yannick Jadot, europoseł Zielonych.
Podobnie jak lewe skrzydło amerykańskiej Partii Demokratycznej, Jadot uważa, że funkcjonariusze potrzebują szkoleń, a biedne dzielnice – inwestycji. Rząd Macrona próbuje zażegnać kryzys, przekazując policji dodatkowe uprawnienia i fundusze. Po zabójstwie policjanta w Awinionie premier Jean Castex obiecał przepisy, które zagwarantują, że każdy skazany na dożywocie za przestępstwo przeciwko policjantowi będzie musiał odsiedzieć obowiązkowo 30 lat, zanim będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe. Prezydent zdecydował się zaś spełnić obietnicę o zatrudnieniu dodatkowych 10 tys. policjantów przed końcem swojej kadencji. Poparł też walkę ministra spraw wewnętrznych Géralda Darmanina z przestępczością narkotykową, terroryzmem i tym, co rząd nazywa separatyzmem islamistycznym.
Ale polityczne zapędy francuskiego rządu ogranicza władza sądownicza. Niedawno uchwalona ustawa o bezpieczeństwie powszechnym jest obecnie poddawana przeglądowi przez Radę Konstytucyjną. Ta w ubiegły czwartek zdecydowała o odrzuceniu jej kluczowego zapisu, zgodnie z którym możliwe byłoby karanie osób publikujących materiały przedstawiające wizerunek funkcjonariuszy policji podczas służby. Artykuł 52 ustawy wywołał masowe protesty pod koniec ubiegłego roku. Rada uznała, że ustawodawcy, którzy kontrowersyjne przepisy przyjęli, nie określili wystarczająco jasno, co w takich sytuacjach mogłoby stanowić naruszenie prawa. Podobną ścieżką podąża obecnie Wielka Brytania, procedując ustawę, która nadaje policji dodatkowe uprawnienia do kontroli protestów. Tamtejsi funkcjonariusze twierdzą, że przestarzałe prawo pozostawia ich bez środków niezbędnych do radzenia sobie z demonstracjami.
Do rywalizacji o głosy policji przystąpiły także partie lewicowe