Jedynym tematem zagranicznym, który poruszył rosyjski prezydent, była kwestia białoruska. Dzisiaj Alaksandr Łukaszenka będzie rozmawiał z nim na Kremlu o integracji obu państw.

Doroczne orędzie Władimira Putina tym razem przypadło na rok wyborów parlamentarnych i koncentrowało się na tematach interesujących raczej zwykłych Rosjan niż audytorium międzynarodowe. Prezydent, wbrew zapowiedziom państwowych mediów, nie przedstawił całościowej wizji nowej, postpandemicznej Rosji. Nie padły też żadne konkrety dotyczące integracji z Białorusią, napięć wokół Ukrainy i lodowatych relacji z Zachodem.
W niemal półtoragodzinnym przemówieniu dominowały drobne w skali globalnej obietnice socjalne. Putin zapowiedział 10 tys. rubli (500 zł) jednorazowej pomocy dla każdego ucznia „w połowie sierpnia, żeby rodzice mieli czas przygotować dziecko do szkoły”, czyli na miesiąc przed wyborami do Dumy Państwowej, na które kremlowska Jedna Rosja czeka z rosnącym niepokojem ze względu na słabe sondaże i potencjał protestu. Mówił o przedłużeniu autostrady Petersburg–Moskwa do Kazania i Jekaterynburga, która utworzyłaby w ten sposób drogowy kręgosłup europejskiej części Rosji, o doprowadzeniu gazu do domów na Kamczatce czy uproszczeniu i cyfryzacji procedur alimentacyjnych.
Świat czekał jednak raczej na część poświęconą polityce zagranicznej. W ostatnich tygodniach napięcie między Rosją a Zachodem i Ukrainą sięgnęło zenitu. Rosjanie w sposób demonstracyjny sugerują możliwość użycia siły wobec Ukrainy. Trwa wojna dyplomatyczna ze Stanami Zjednoczonymi i ich natowskimi sojusznikami, zwłaszcza Bułgarią (rozbita grupa wysoko postawionych bułgarskich oficerów współpracujących z rosyjskim wywiadem wojskowym), Czechami (ujawniony udział Rosjan w wysadzeniu magazynu z amunicją w 2014 r.) i Polską (wydalenie trzech rosyjskich dyplomatów oskarżonych o działalność szpiegowską). Pojawiają się wreszcie zapowiedzi przyspieszenia integracji z Białorusią. Na ten temat konkretów jednak zabrakło.
Pojawiły się za to pogróżki o dość ogólnej treści. – Nie widać końca nieprzyjaznych działań wobec Rosji. My zachowujemy się w związku z tym w sposób umiarkowany, można bez ironii powiedzieć, skromnie. Często w ogóle nie odpowiadamy nie tylko na nieprzyjazne działania, ale i na otwarte chamstwo. A widzimy, co się dzieje w prawdziwym życiu: jak już mówiłem, czepiają się Rosji to tu, to tam bez jakichkolwiek przyczyn – przekonywał Putin. – Nie chcemy palić za sobą mostów. Ale jeśli ktoś traktuje naszą dobrą wolę jako obojętność albo słabość i sam zamierza ostatecznie spalić albo nawet wysadzić te mosty, powinien wiedzieć, że odpowiedź Rosji będzie asymetryczna, szybka i zdecydowana. Organizatorzy dowolnych prowokacji zagrażających fundamentalnym interesom naszego bezpieczeństwa pożałują swoich działań tak, jak dawno niczego nie żałowali – groził.
Putin po raz kolejny nawiązał do „Księgi dżungli” Rudyarda Kiplinga, porównując – jak można wywnioskować z kontekstu – Stany Zjednoczone do Shere Khana, głównego antagonisty bohatera książki, wokół którego „kręcą się różne drobne Tabaqui”, czyli sojusznicy USA. Jedynym tematem zagranicznym, przy którym prezydent zatrzymał się na dłużej, była kwestia białoruska. Rządzący od 1999 r. przywódca przypomniał o zamachu stanu, który mieli szykować białoruscy opozycjoniści, co skończyło się wspólną akcją służb specjalnych obu krajów i zatrzymaniem politologa Alaksandra Fiaduty, polityka Ryhora Kastusioua i prawnika Jurasia Ziankowicza. – Co charakterystyczne, takie szokujące działania nie znajdują potępienia na tak zwanym zbiorowym Zachodzie. Tak jakby nikt tego nie zauważył. Praktyka organizacji zamachów stanu, planowania zabójstw politycznych to już przesada, przekroczenie wszelkich granic – mówił.
Udaremnienie domniemanego przewrotu, który wyraźnie przestraszył Alaksandra Łukaszenkę, wydarzyło się w kontekście rosnących nacisków na przyspieszenie integracji obu państw. W piątek w Mińsku gościł premier Rosji Michaił Miszustin, a dzisiaj w Moskwie spotkają się prezydenci obu państw. W ostatni weekend tymczasem Łukaszenka zapowiadał podjęcie „jednej z najważniejszych decyzji ostatniego ćwierćwiecza”. Co więcej, na piątek, dzień po wizycie białoruskiego przywódcy, zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Federacji. Rosyjski senat nie ma zbyt wielu samodzielnych uprawnień. Należy do nich udzielenie zgody na wysłanie sił zbrojnych poza granice kraju, zatwierdzenie wprowadzenia stanu wyjątkowego albo wojennego czy kilka decyzji kadrowych. W tych ostatnich jednak nie byłoby wymagane raczej zwoływanie specjalnego posiedzenia rady.
Niepokój o przyszłość Białorusi jest podsycany także ze względu na aktywność milicji na ulicach Mińska. W najbliższych dniach nie są spodziewane protesty zwolenników opozycji, a mimo to w kilku strategicznych punktach stolicy zauważono wczoraj wzmocnione oddziały służb porządkowych. Poniedziałkowy „Kommiersant”, powołując się na anonimowe źródło w rosyjskich władzach, pisał wprawdzie, że w najbliższym czasie nie należy spodziewać się podpisania układów integracyjnych, ale prołukaszenkowski ekspert Alaksiej Dziermant w rozmowie z „Niezawisimą gazietą” dodawał, że są one już niemal gotowe. Kanał telegramowy „Puł Pierwogo”, prowadzony przez osoby z kręgu administracji Łukaszenki, napisał wczoraj, że „tematyka związkowa znajdzie się wśród tematów priorytetowych”. Sam Łukaszenka w ostatnich dniach poparł Rosję w jej tarciach z Ukrainą, choć w latach 2014–2015, przynajmniej w sensie retorycznym, zajmował bardziej zdystansowane stanowisko.
W orędziu Putina nie pojawił się za to wątek coraz silniej represjonowanej opozycji. Na wieczór, już po zamknięciu tego wydania DGP, zwolennicy więzionego Aleksieja Nawalnego zwoływali się na nielegalne z punktu widzenia rosyjskich władz manifestacje w obronie opozycjonisty. Tuż przed wystąpieniem prezydenta policja prewencyjnie zatrzymała Kirę Jarmysz i Lubow Sobol, najbliższe współpracowniczki uskarżającego się na poważne problemy zdrowotne Nawalnego. – Przy tym poziomie potasu we krwi powinien się znajdować na oddziale intensywnej opieki medycznej – mówił w rozmowie z Deutsche Welle lekarz Nawalnego Jarosław Aszychmin. Zamiast tego władze przewiozły go do kolonii karnej z oddziałem szpitalnym i zaordynowały mu kurację witaminową.
Nie padły konkrety dotyczące relacji z Zachodem czy nacisków na Ukrainę