Zatrzymanym opozycjonistom grozi nawet 12 lat więzienia. Tymczasem Łukaszenka wybiera się do Moskwy na rozmowy z Putinem.

Mężczyznom, którym władze zarzucają przygotowywanie wojskowego zamachu stanu wymierzonego w rządzącego od 1994 r. Alaksandra Łukaszenkę, grozi od ośmiu do 12 lat więzienia – poinformował wczoraj szef wydziału śledczego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Kanstancin Byczak. KGB twierdzi, że domniemani zamachowcy mieli korzystać ze wsparcia Polski i USA. Oba kraje zaprzeczają zarzutom, a część ekspertów traktuje je jako część eskalowanego przez Rosję napięcia w relacjach z Ukrainą i Zachodem.
Dwóch z trzech figurantów sprawy zatrzymano w Moskwie w ramach współpracy KGB z tamtejszą Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB). W niedzielny wieczór FSB opublikowała czterominutowe nagranie, na którym widać zmontowane fragmenty rozmów politologa Alaksandra Fiaduty i prawnika z podwójnym białorusko-amerykańskim obywatelstwem Jurasia Ziankowicza z niewymienionymi z nazwiska osobami w jednej z moskiewskich restauracji. FSB w komunikacie określa te osoby mianem „opozycyjnie nastawionych generałów sił zbrojnych republiki”. W innym miejscu oświadczenia fraza „białoruscy generałowie” została jednak wzięta w cudzysłów, a ponieważ nic nie wiadomo o ich zatrzymaniu, może chodzić o osoby podstawione przez służby.
12 kwietnia Fiaduta i Ziankowicz zostali zatrzymani i przewiezieni do Mińska, a w białoruskim Szkłowie KGB przyszedł też po lidera opozycyjnej Partii BNF (PBNF) Ryhora Kastusioua, który miał uczestniczyć w spisku. Przewrót miał być planowany na Dzień Zwycięstwa 9 maja, choć wcześniej szef KGB Iwan Tertel mówił w tym kontekście o „czerwcu albo lipcu”. – Zadanie numer jeden to usunięcie „Najważniejszego”. Zadanie numer dwa – zablokowanie wojsk wewnętrznych, sił AMAP. Zadanie numer trzy – zajęcie kilku symbolicznych obiektów w centrum miasta, w tym radiostacji i telewizji, żebyśmy mogli odczytać komunikat – mówi głos przypisywany Ziankowiczowi. Na nagraniu słychać też rozmowy o internowaniu najważniejszych urzędników i przejęciu władzy na pięć lat, które miałyby pozwolić na transformację i budowę demokracji „na wzór Polski”.
W sobotę Łukaszenka przekonywał, że Ziankowicz działał na zlecenie amerykańskich służb, a spiskowcy chcieli zamordować jego i jego synów lub uwięzić ich „w piwnicy w obwodzie homelskim”. – Jakiekolwiek sugestie, że stał za tym rząd USA albo że był on zaangażowany w próbę zabicia Łukaszenki, są całkowicie nieprawdziwe – powiedział przedstawiciel Departamentu Stanu w rozmowie z rosyjską agencją TASS. – Jeśli ktoś, panie Alaksandrze Łukaszenka, panu takie rzeczy mówi, to znaczy, że pana okłamuje. Polska nie bierze udziału w żadnych tego typu działaniach – dodawał w sobotę w TVP Info Krzysztof Szczerski, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
Białoruskie służby pokazały fragment konferencji online, w której uczestniczył Fiaduta. – Była udana transformacja może nie reżimu, ale przynajmniej rotacja w Egipcie. Mam na myśli przypadek z Anwarem as-Sadatem. I to według mnie jedyny scenariusz, który można będzie przeprowadzić – przekonywał. Prezydent as-Sadat zginął w zamachu w 1981 r. podczas defilady. Fiaduta, uznany politolog i literaturoznawca, w 1994 r. pracował w sztabie walczącego o prezydenturę Łukaszenki, a po zwycięstwie opuścił go, gdy okazało się, że nowy przywódca zamierza prowadzić własną politykę zmierzającą do budowy systemu autorytarnego. Fiaduta związał się z opozycją, w 2010 r. pomagał w kampanii poecie Uładzimirowi Niaklajeuowi. Ziankowicz prowadzi praktykę adwokacką w USA, a w latach 2006–2007 jako dziennikarz współpracował z „Dziennikiem”, poprzednikiem DGP. Jest też członkiem PBNF.
Liderka opozycji Swiatłana Cichanouska określiła całą sprawę mianem „noszącej znamiona prowokacji służb specjalnych Rosji i Białorusi, w którą wciągnięto obywateli Białorusi i USA” i wezwała, by nie wyciągać pochopnych wniosków, „które mogą zaszkodzić narodowym interesom, suwerenności i niepodległości Białorusi”. – W tym, że strona rosyjska oskarżyła o próbę przewrotu także ukraińskich nacjonalistów, a białoruska od razu zaczęła wskazywać na amerykańskie służby, widzę oznaki polityczno-propagandowych celów operacji – komentował w rozmowie z Tut.by politolog Arciom Szrajbman. – Nie da się wykluczyć, że Łukaszenka przy okazji tej historii powie, że tylko Rosja może gwarantować nasze bezpieczeństwo, więc należy się ściślej zintegrować – dodał.
Odkąd władze białoruskie uporały się z ubiegłorocznymi protestami, Moskwa wznowiła naciski na przyspieszenie integracji. W piątek do Mińska przyleciał premier Michaił Miszustin, a w czwartek Łukaszenka ma się spotkać z prezydentem Władimirem Putinem. Białoruski przywódca zapowiedział też w sobotę, że wkrótce ogłosi „jedną z najważniejszych decyzji ostatniego ćwierćwiecza”. – Nawet jeśli mnie nie będzie, mówiąc po ludowemu, po moim trupie, nic im się nie uda – nawiązywał do opozycji. Tę pytyjską zapowiedź interpretuje się na różne sposoby: jako obietnicę uszczegółowienia przekazania władzy następcy (choć w ostatnich miesiącach Łukaszenka z tej zapowiedzi się stopniowo wycofywał) lub zawarcia podsuwanych przez Rosję od 2019 r. umów integracyjnych.
Historia domniemanego przewrotu wpisuje się w trwającą od kilku tygodni eskalację relacji Rosji z Ukrainą i Zachodem. Rosjanie demonstracyjnie wysyłają kolejne oddziały wojskowe na granicę z Ukrainą i okupowany Krym, domagając się ustępstw w sprawie Donbasu i anulowania sankcji przeciwko prorosyjskim politykom. Z kolei w relacjach z USA i ich natowskimi sojusznikami, w tym Polską, trwa wojna na wyrzucanie dyplomatów i zapowiedzi sankcji. – Stałe próby USA i UE dyktowania warunków Moskwie i Mińskowi poprzez presję ekonomiczną zachęcają do dalszej integracji – mówił w rozmowie z dziennikiem „Izwiestija” Leonid Kałasznikow, szef komisji ds. WNP w rosyjskiej Dumie, a białoruski prorządowy ekspert Alaksiej Dziermant dodawał, że większość map drogowych dalszej integracji została już uzgodniona. Źródło „Kommiersanta” w rosyjskich władzach mówi jednak, że podpisania układów integracyjnych na razie nie należy się spodziewać.