Wszyscy członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego zwiększyli wydatki na obronność – wynika z podsumowania 2020 r. Główne wyzwania? Rosja, Chiny, terroryzm i kryzys klimatyczny

Zgodnie z opublikowanym wczoraj raportem rocznym 11 z 30 członków Sojuszu Północnoatlantyckiego przekroczyło zalecaną przez organizację granicę 2 proc. PKB wydawanych na wojskowość. Te dane to jeszcze szacunki, ale różnica między nimi a faktycznymi nakładami będzie niewielka – NATO posiłkuje się bowiem informacjami przesyłanymi przez poszczególne kraje członkowskie. – Od 2014 r. wszystkie kraje zwiększają swoje wydatki na obronę. Głównym powodem lepszych wskaźników w tym roku jest właśnie zwiększanie wydatków, ale spadki PKB z powodu pandemii też miały na to wpływ – wyjaśniał Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu na wczorajszej konferencji prasowej. Oczywiście najwięcej, bo prawie 3,7 proc. swojego PKB, wydają Stany Zjednoczone, które na obronność przeznaczają ponad 700 mld dol. rocznie. To stanowi 70 proc. wkładu wszystkich sojuszników. Polska ze swoimi 2,3 proc. PKB – w zeszłym roku to było 52 mld zł – jest tuż za podium. Bardzo duży wzrost odnotowali Grecy, którzy zbroją się głównie z powodu zatargów z innym sojusznikiem NATO – Turcją, oraz Węgrzy, którzy kupują stosunkowo dużo nowoczesnego sprzętu, m.in. czołgi i wozy bojowe w Niemczech czy śmigłowce od europejskiego Airbusa.
Roczny raport nosi tytuł „NATO 2030”. Poza podsumowaniem kierownictwo Sojuszu próbuje wyjść do przodu – zdefiniować wyzwania i wskazać, jak Sojusz powinien się zmieniać, by im sprostać. „Istniejące zagrożenia nie zniknęły. Zachowanie Rosji pozostaje asertywne i destabilizujące, a terroryzm nadal stanowi wyzwanie dla globalnego bezpieczeństwa i zagrożenie dla stabilności. Jednocześnie wzrost znaczenia Chin zmienia globalną równowagę sił, co ma konsekwencje dla bezpieczeństwa, wartości i stylu życia Sojuszu. Jest to świat rosnącej globalnej niepewności, bardziej wyrafinowanych i destrukcyjnych zagrożeń cybernetycznych i hybrydowych oraz wykładniczych zmian technologicznych, które szybko zmieniają sposób prowadzenia wojen. Środowisko, w którym zmiany klimatyczne będą nadal zaostrzać istniejące wyzwania w zakresie bezpieczeństwa i generować nowe”. Tyle diagnoza.
Afganistan będzie papierkiem lakmusowym planów USA dotyczących NATO
Jak NATO ma odpowiedzieć? Zdaniem Stoltenberga to wyzwania za duże dla pojedynczych państw i dlatego trzeba wzmacniać Sojusz na trzech poziomach. Po pierwsze, „musi pozostać silny militarnie”. Patrząc na wzrost wydatków w ostatnich latach, ten cel wydaje się realny. Po drugie, „NATO powinno być silniejsze politycznie”. To jasne nawiązanie do pęknięcia, jakie powstało w relacji transatlantyckiej po objęciu władzy w Waszyngtonie przez prezydenta Donalda Trumpa. Po zmianie w Białym Domu i przejęciu sterów przez Joego Bidena retoryka się znacznie poprawiła i już nie ma mowy o ewentualnym wycofaniu Stanów Zjednoczonych z Sojuszu, ale wciąż pozostało wiele nierozwiązanych problemów. Choćby ten nierównowagi w ponoszeniu obciążeń finansowych. Wreszcie by bronić swoich obywateli, NATO powinno przyjąć bardziej globalne podejście do wyzwań i być bardziej zaangażowane na świecie. W 2020 r. Stoltenberg mocno zwracał uwagę na zmiany klimatyczne, wciąż postuluje, by Sojusz bardziej się zaangażował w ich zwalczanie. – Po pierwsze, zmiany klimatyczne czynią świat bardziej niebezpiecznym. To podsyca konflikty, zaostrza zagrożenia i wywiera presję na zasoby naturalne, takie jak żywność i woda. Po drugie, zmiany klimatyczne stwarzają trudniejsze warunki, w których siły zbrojne muszą wykonywać swoją pracę. Wraz ze zmianą klimatu siły alianckie będą musiały rozmieszczać się w warunkach wilgotniejszych, cieplejszych, suchszych lub po prostu trudniejszych. Globalne ocieplenie, podnoszenie się poziomu morza, gwałtowne zmiany wzorców opadów oraz rosnąca częstotliwość i intensywność ekstremalnych zjawisk pogodowych również sprawdzają odporność instalacji wojskowych i infrastruktury krytycznej – wyjaśniał Norweg. – Po trzecie, NATO i jego sojusznicy są również odpowiedzialni za pomoc w ograniczaniu zmian klimatycznych poprzez wytwarzanie mniejszej ilości emisji – dodawał.
Trzeba jednak pamiętać, że choć Jens Stoltenberg jest postacią dla Sojuszu bardzo istotną, to kluczowe decyzje podejmują przywódcy krajów członkowskich, w szczególności prezydent USA. O tym, w którą stronę zmierza Sojusz i czy faktycznie będzie się bardziej angażował globalnie, będzie się można przekonać już w przyszłym tygodniu, gdy dojdzie do spotkania ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich. Omawiana ma być m.in. sojusznicza obecność w Afganistanie. Dziś większość żołnierzy NATO w tym kraju pochodzi spoza USA, ale parcie waszyngtońskiej administracji na szybkie wycofanie sił amerykańskich może zdestabilizować (jeszcze bardziej niż dotychczas) ten kraj. Jeśli do tego dojdzie, to otwarte pozostanie pytanie, czy inni członkowie Sojuszu będą chcieli i będą w stanie wypełnić lukę po odejściu z Afganistanu Amerykanów.