Łukaszenka osłabł w wyniku ubiegłorocznych protestów, ale utrzymał władzę. Dla Kremla to dobra okazja, by wzmóc starania integracyjne.

Dzisiaj rozpoczynają się półtoratygodniowe ćwiczenia białoruskich i rosyjskich komandosów w Poliwnie w obwodzie uljanowskim. Ostatnie wydarzenia wskazują, że Moskwa zamierza wykorzystać problemy Alaksandra Łukaszenki, by zwiększyć swoją obecność wojskową na Białorusi. I to pomimo że już dziś poziom niezależności Mińska od Kremla jest najmniejszy właśnie w sferze obronnej.
W piątek ministrowie obrony Siergiej Szojgu i Wiktar Chrenin uzgodnili utworzenie trzech wspólnych centrów szkoleniowych, które powstaną pod Grodnem, Kaliningradem i Niżnym Nowogrodem. Rosjanie nie ukrywają, że szkolenia będą wymierzone w Zachód. Politycy ustalali też szczegóły „wzmocnienia wspólnych systemów obronnych”, o czym dwa tygodnie wcześniej rozmawiali w Soczi przywódcy obu państw, oraz „współpracy kompleksów zbrojeniowych”. Łukaszenka miał potwierdzić w rozmowie z Władimirem Putinem, że chciałby, by Rosjanie wrócili do praktyki wspólnego patrolowania przestrzeni powietrznej Białorusi, co stosowano w latach 2013–2016. Niżsi przedstawiciele resortów obrony uzgodnili też „mapę drogową rozwoju współpracy wojskowej”, która jednak nie została ujawniona. Rozmawiano ponadto o tegorocznych manewrach, w tym najważniejszych ćwiczeniach Zapad-2021, planowanych na wrzesień.
W najbliższym czasie można się spodziewać przedłużenia na dotychczasowych zasadach umowy o funkcjonowaniu dwóch rosyjskich obiektów wojskowych: stacji radiolokacyjnej w Hancewiczach, która ma ostrzegać przed atakami rakietowymi, i węzła łączności okrętów podwodnych w Wilejce. 25-letni okres obowiązywania dotychczasowego porozumienia wygasa w czerwcu. Przed 2020 r. Łukaszenka dawał do zrozumienia, że chciałby zmiany zasad użytkowania na komercyjne. Rosja nie płaci Białorusi (choć w zamian anulowała jej część długów), tymczasem – jak zwykł podkreślać Mińsk – na zlikwidowanej już instalacji w Qabali Azerbejdżan zarabiał, podobnie jak Ukraina przed 2014 r. na stacjonowaniu Floty Czarnomorskiej na Krymie. 12 lutego premier Michaił Miszustin polecił przygotowanie przedłużenia ważności umowy. Mińsk nie wspomina już o monetyzacji współpracy, a termin na wypowiedzenie porozumienia minął w czerwcu zeszłego roku. Nawet jeśli nowa umowa nie zostanie podpisana, stara zostanie automatycznie przedłużona o pięć lat.
Ze słów białoruskiego przywódcy pośrednio można wywnioskować, że Kreml wrócił do propozycji budowy pełnowartościowej bazy wojskowej, której pomysł pojawił się w 2013 r. Szojgu zapowiadał wtedy „przystąpienie do rozpatrzenia planu o utworzeniu rosyjskiej bazy lotniczej”, która miała powstać w 2015 r. Łukaszenka skutecznie torpedował pomysł, dementując sam fakt omawiania takich propozycji, bo obawiał się, że baza pozbawi go swobody działań wewnątrz kraju. Zamiast bazy proponował zakup rosyjskich samolotów bojowych. – Dajcie nam te samoloty. Powinni nimi latać razem, jak kiedyś, Rosjanie i Białorusini. Baz nam wystarczy, nie trzeba ich budować, po co niepotrzebnie pieniądze tracić. Lepiej kupić albo zbudować nowe samoloty – relacjonował Łukaszenka 2 marca lutową rozmowę z Putinem. Mińsk od 2017 r. czeka na dostawę 12 samolotów wielozadaniowych, ale Moskwa na razie wysłała tylko cztery.
Litewski wywiad w raporcie za 2020 r. uznał, że osłabienie Łukaszenki sprawiło, iż będzie mu „coraz trudniej opierać się presji Moskwy”. Litwini przypomnieli, że we wrześniu 2020 r., gdy protesty były jeszcze silne, Rosjanie w ostatniej chwili zwiększyli z 300 do 900 liczbę żołnierzy sił desantowo-szturmowych, którzy wzięli udział w organizowanych w Brześciu ćwiczeniach, a w dniu potajemnego zaprzysiężenia Łukaszenki na kolejną kadencję sześć bombowców demonstracyjnie przeleciało wzdłuż granic Białorusi z Ukrainą, Polską i Litwą. „Rosyjska aktywność wojskowa wzdłuż granic Litwy i innych państw NATO w 2021 r. zostanie zintensyfikowana” – czytamy. Stała baza wzmocniłaby tę obecność, ale z punktu widzenia Rosji kontrola nad białoruskimi siłami zbrojnymi i tak jest ogromna, a w przypadku wojny te ostatnie stają się w praktyce częścią armii sąsiada. Estoński wywiad w raporcie za 2020 r. określił tę sytuację mianem „białoruskiego okręgu wojskowego”.
„Integracja wojskowa zdaje się podlegać całkowicie innym prawidłom niż stosunki polityczne czy gospodarcze Moskwy i Mińska – nie poddaje się okresowym rozdźwiękom i jest jedyną dziedziną współpracy obu państw, której ranga nigdy nie została podważona przez RB (Republikę Białorusi – red.)” – pisze Andrzej Wilk z Ośrodka Studiów Wschodnich. „W drugiej dekadzie XXI w. RB utraciła resztki samodzielnych zdolności obronnych i całkowicie oddała Rosji inicjatywę w zakresie obrony, zadowalając się pozorami suwerenności w tej sferze (…). Stopień zaawansowania rosyjsko-białoruskiej integracji wojskowej sprawia, że Białoruś nie może być rozpatrywana jako samodzielny element regionalnej sytuacji bezpieczeństwa. Należy ją uznać za nieodłączną część przestrzeni bezpieczeństwa FR (Federacji Rosyjskiej – red.), a armię i przemysł zbrojeniowy RB – za część rosyjskiego instrumentarium” – dodaje.