Podczas wtorkowej rozprawy w procesie dwóch dziennikarek Biełsatu Mińskie Przedsiębiorstwo Transportu Miejskiego wycofało się z powództwa cywilnego. W ramach postępowania karnego Kaciarynie Andrejewej i Darii Czulcowej wciąż grozi kara więzienia. Kolejna rozprawa w środę.

Minsktrans „nie ma pretensji” do dziennikarek Biełsatu, ponieważ wszystkie straty zostały pokryte – powiedział we wtorek podczas rozprawy przed sądem w Mińsku Raman Pranowicz, reprezentujący Mińskie Przedsiębiorstwo Transportu Miejskiego.

Instytucja ta wycofała się z pozwu cywilnego - podało Radio Swaboda. Zarzucała ona dziennikarkom, że z powodu prowadzonej przez nie 15 listopada transmisji online doszło do paraliżu w komunikacji miejskiej, co naraziło Minsktrans na znaczne straty (ok. 16 tys. zł).

W środę proces będzie kontynuowany. Andrejewej i Czulcowej, które odpowiadają z artykułu o „działaniach poważnie naruszających porządek publiczny”, grozi nawet do trzech lat pozbawienia wolności.

Oskarżenie twierdzi, że prowadząc relację online, kierowały demonstracją i doprowadziły do paraliżu miejskiej komunikacji. Utrzymuje, że swoje działania wykonywały przy użyciu „telefonów komórkowych, kamer wideo, statywu i kamizelek z napisem PRASA”.

We wtorek sąd zapoznał się z treścią relacji na żywo, którą 15 listopada ubiegłego roku prowadziły dziennikarki Biełsatu i za którą zostały zatrzymane – podał portal telewizji Biełsat.

Proces toczy się przed sądem dzielnicy frunzeńskiej. Dziennikarki, które od 15 listopada bez przerwy były przetrzymywane w areszcie, w trakcie rozprawy przebywały w specjalnej klatce w sali sądu. Na wtorkową rozprawę, jak pisze Nasza Niwa, nie wpuszczono niezależnych mediów. Była za to z kamerą państwowa telewizja ONT.

15 listopada na mińskim podwórku zwanym Placem Przemian doszło do rozpędzenia przez OMON spontanicznej akcji upamiętnienia Ramana Bandarenki, który trzy dni wcześniej zmarł na skutek ciężkiego pobicia przez „nieznanych sprawców”, najprawdopodobniej – funkcjonariuszy struktur siłowych.

Andrejewa i Czulcowa nadawały z mieszkania na 13 piętrze, jednak służby wyśledziły je, wtargnęły do środka i zatrzymały.

Jest to pierwszy proces dziennikarzy w ramach sprawy karnej, wszczętej w związku z protestami na Białorusi. Pierwsza rozprawa odbyła się w ubiegły wtorek. Obie dziennikarki zostały uznane przez organizacje praw człowieka za więźniarki polityczne. Do ich uwolnienia i zaprzestania prześladowań dziennikarzy na Białorusi wzywały m.in. UE, USA i szereg organizacji zrzeszających dziennikarzy.

We wtorek na Białorusi trwa operacja organów ścigania, którą media niezależne określiły jako „obławę na aktywistów”. Prowadzone są rewizje w mieszkaniach i biurach organizacji praw człowieka, w tym centrum Wiasna i Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy oraz niezależnych reporterów. Część aktywistów po zakończeniu rewizji pozostała na wolności, niektórzy zostali zatrzymani.