Dotychczasowemu premierowi Włoch wyrósł rywal. W grę o rząd może się zaangażować były szef Europejskiego Banku Centralnego.
Oddala się scenariusz przedterminowych wyborów we Włoszech. Kraj może wyjść z kryzysu politycznego z nowym rządem w starym składzie. W negocjacjach biorą udział dotychczasowi koalicjanci, a więc Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) i Partia Demokratyczna (PD) z ugrupowaniem Żywe Włochy (IV), które w połowie stycznia opuściło rząd, wywołując kryzys gabinetowy po roku trudnej walki z pandemią. Wczoraj pod auspicjami szefa niższej izby parlamentu Roberta Fiki odbyła się druga runda rozmów. Po niej Roberto Fico miał się udać na Kwirynał do siedziby prezydenta Sergia Mattarelli, by poinformować głowę państwa, jakie są szanse na porozumienie.
Żywe Włochy, zbuntowana partia byłego premiera Matteo Renziego, zgodziła się wrócić do stołu rozmów w zamian za ustępstwa. Nie są jej na rękę przyspieszone
wybory, bo przy obecnych notowaniach miałaby problem z wejściem do parlamentu. Renzi ma jednak nadzieję na wynegocjowanie takiego układu w rządzie, który pozwoli mu rozwinąć skrzydła i poprawić notowania. Kluczem ma być gospodarcza sanacja. Włosi oczekują wsparcia z funduszu odbudowy, który w ich przypadku wyniesie 200 mld euro. To właśnie pakiet stymulacyjny stał się powodem, dla którego Renzi w połowie stycznia zdecydował się wystąpić z koalicji, wycofując z rządu dwóch ministrów. Nie podobało mu się, że rząd nie podchodzi do tego wystarczająco poważnie.
Teraz Renzi optymistycznie zakłada, że do końca tygodnia kryzys zostanie zażegnany. Ale wciąż wiele pozostaje do zrobienia. W pierwszym rzucie polityk domagał się rozmów o programie, a nie o personaliach. A to one mogą wzbudzić największe emocje. Wiadomo, że
prezydent Mattarella, który odgrywa kluczową rolę w wyłanianiu rządu, naciska na to, by resortami istotnymi z punktu widzenia walki z pandemią, jak ministerstwo zdrowia, kierowali ci sami ludzie. Media zauważają natomiast, że cicho zrobiło się wokół postaci dotychczasowego premiera Giuseppe Contego.
Jak podało w niedzielę źródło w IV, Renzi chce, by premierem został Mario Draghi, były szef Europejskiego Banku Centralnego. Draghi to postać nietuzinkowa. Ma opinię człowieka, który uratował strefę euro przed rozpadem, prowadząc niestandardową politykę pieniężną. W obliczu kryzysu, z jakim przyjdzie się zmierzyć Włochom, drugiej najbardziej zadłużonej gospodarce w Unii Europejskiej, taka kandydatura nie mogła przejść obojętnie. Chociaż do tej pory nikt oficjalnie jej nie potwierdził i sam zainteresowany nie odniósł się do pogłosek, rynki zareagowały euforycznie. W poniedziałek włoskie obligacje miały najlepsze notowania ze wszystkich krajów strefy euro.
Już wcześniej spekulowano na temat niechęci, jaką Renzi ma żywić wobec dotychczasowego szefa rządu, i o jego staraniach, by Contego zneutralizować. Pogłoski o tym, że polityk, sprawujący funkcję premiera w latach 2014–2016, mocno promuje Draghiego, pojawiły się jeszcze zanim zdecydował się na wyjście z rządu. Plotki na ten temat i pozytywne reakcje rynków są Renziemu bardzo na rękę. Pokazują, że były premier, promując osobę cieszącą się szacunkiem na całym kontynencie i dobrze znającą meandry europejskiej polityki, zabiega o uzdrowienie gospodarki. Bo to w znaczącej mierze od szefa rządu będzie zależało, jak szybko uda się zakończyć negocjacje planu odbudowy i jak szybko
pieniądze popłyną do kraju.
Włoskie media odnotowują, że takie rozwiązanie może być też bliskie samemu Mattarelli, niezależnie od tego, że Kwirynał dementował informację, jakoby głowa państwa miała skłaniać się ku kandydaturze Draghiego. W końcu Mattarella sam miał promować ideę technicznego rządu jedności narodowej i Draghi świetnie pasowałby na szefa takiego gabinetu. Na dodatek w orędziu noworocznym prezydent miał „mówić Draghim”, powtarzając jego receptę na walkę z kryzysem.
Proponując Draghiego, Renzi udowadnia też swoim niedawnym koalicjantom, że Conte, który w czasie pandemii zyskał duże zaufanie społeczne, nie jest jedynym rozwiązaniem. I podbija negocjacyjną stawkę. Conte cieszy się jednak bezwarunkowym poparciem M5S i jest mało prawdopodobne, by ta najsilniejsza dzisiaj we włoskim parlamencie partia miała ustąpić Renziemu, czyniąc z dotychczasowego premiera główną ofiarę rządowych przetasowań. Zwłaszcza że sam Conte musiał przekonywać partyjne zaplecze do powrotu do rozmów z liderem IV.
Niewykluczone więc, że Contemu uda się zachować stanowisko i z kolejnej opresji wyjdzie w swoim stylu: po cichu. Ten bezpartyjny profesor
prawa już nieraz pokazał, że najskuteczniej działa w zaciszu rządowych gabinetów i dozując publiczny przekaz. Strategia sprawdziła się w czasie pandemii. Conte ostrożnie i z rozmysłem korzystał z mediów. „To pozwoliło mu rozwinąć pewne cechy tożsamości: niezawodność i polityczną kompetencję, empatię, pewność i osobistą dostępność w trudnych chwilach” – odnotował kilka miesięcy temu politolog Marino De Luca w analizie na blogu London School of Economics.
Jeśli taktyka Contego znowu się sprawdzi, stanie na czele rządu po raz trzeci. W skład jego pierwszego, powołanego w 2018 r., gabinetu obok M5S weszła prawicowa Liga Mattea Salviniego. Conte został wybrany jako kompromis w sporze o to, kto będzie szefem rządu. Traktowano go wówczas jako polityczną nowinkę bez zaplecza; miał zostać łatwo zdominowany przez silną osobowość Salviniego. Okazało się jednak, że to Conte rozdawał karty jako mediator w sporach między wiecznie zwaśnionymi koalicjantami. Spory skończyły się w kolejnym roku, gdy Salvini zagrał va banque, wychodząc z rządu i grając na nowe wybory, w których miał iść po pewne zwycięstwo. Ale Conte wykonał manewr, którego Salvini się nie spodziewał. Złożył dymisję, uprzedzając głosowanie nad wotum zaufania, a wkrótce powołano jego drugi rząd z centrolewicową PD, która doszukała się u Contego lewicowych korzeni.
Oddala się wizja przyspieszonych wyborów parlamentarnych