Odpowiadając na pytanie o wzrost poparcia dla prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD), Merz zachwalał zaostrzenie przez jego rząd polityki migracyjnej. Następnie dodał: „Oczywiście w krajobrazie miejskim nadal mamy problem, właśnie dlatego szef MSW ułatwia i przeprowadza na szeroką skalę deportacje”.

Niemcy podzielone po wypowiedzi Merza

Od tygodnia w Niemczech trwa gorąca debata w sprawie wypowiedzi szefa rządu. Kanclerz w poniedziałek powiedział, że „nie ma czego odwoływać”. - Proszę zapytać swoje córki, co mogłem mieć na myśli - stwierdził, dodając że „wszyscy potwierdzają, że jest problem, najpóźniej po zapadnięciu zmroku”.

Słowa lidera chadeków o „krajobrazie miejskim” skrytykował sekretarz generalny SPD Tim Kluessendorf. - Są w Niemczech problemy i trzeba sprawy nazwać po imieniu. Lecz redukowanie wszystkiego zawsze do kwestii migracji oraz uogólnianie dzielą społeczeństwo i niszczą zaufanie - powiedział socjaldemokrata w poniedziałek wieczorem w stacji n-tv.

CDU apeluje do Merza o zmianę stylu wypowiedzi

Negatywne oceny wypowiedzi Merza pojawiły się również w jego własnej partii. Europarlamentarzysta CDU Dennis Radtke zaapelował do kanclerza o zmianę stylu wypowiedzi. - Friedrich Merz nie jest w końcu dowcipnym komentatorem z trybun, który od czasu do czasu coś rzuci – oświadczył.

Również Manfred Hagel, szef struktur CDU w Badenii-Wirtembergii, nieprzychylnie odniósł się do słów Merza. Jak podkreślił, wielu ludzi z pochodzeniem migracyjnym należy w Niemczech do klasy średniej. - Radziłbym naprawdę nieco złagodzić ton i prowadzić debatę w sposób bardziej wyważony - mówił w stacji ZDF.

Z największą dezaprobatą o słowach kanclerza wyrażają się politycy Zielonych oraz Lewicy, z których część zaapelowała do szefa rządu o wycofanie się z wypowiedzi i przeprosiny. Liderka Zielonych Franziska Brantner nazwała „niedopuszczalnym i nieodpowiedzialnym rzucanie przez kanclerza ogólnikowych podejrzeń na miliony Niemców”.

CSU broni słów Merza

W obronę Merza wzięła natomiast siostrzana partia CDU, bawarska CSU. Reprezentujący to ugrupowanie szef MSW Alexander Dobrindt ocenił w rozmowie z „Bildem”, że „nielegalna migracja zmienia wygląd naszych miast i wiele osób tak to widzi”.

Także szef CSU i premier Bawarii Markus Soeder opowiedział się po stronie kanclerza. W jego ocenie Merz stał się ofiarą „łapania za słówka”. - W wielu miastach są problemy. Na dworcach, na basenach, na niektórych rynkach. To oczywiście stanowi wyzwanie dla znacznej części społeczeństwa - podkreślił.

Merz rusza po wyborców AfD?

Tygodnik „Der Spiegel” ocenił, że lider CDU „chce odbierać AfD wyborców nie za pomocą brutalnego rasizmu, lecz raczej poprzez nasączone resentymentem aluzje”. Zdaniem gazety lider chadeków „ogranicza się do niedomówień” i stosuje zasadę „przecież wiecie, o co mi chodzi”.

Porównuje to do znanej z USA strategii politycznej „dog whistle” (gwizdek dla psa). Polega ona na wypowiadaniu się przez polityka w taki sposób, by zamierzony przez niego komunikat „usłyszała wybrana grupa wyborców podatnych na dany przekaz”, ale bez sięgania wprost po radykalne słowa. „Der Spiegel” powątpiewa przy tym, czy w przypadku Merza strategia okaże się skuteczna, bo w kampanii wyborczej AfD „wystąpi z trąbkami, a nie gwizdkami”.