Kopka-Piątek: Jedynie ok. 3 proc. Ukraińców mogłoby stracić świadczenie. Wetowanie tej ustawy to tylko manifest polityczny i populizm

We wtorek Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowało, że zakończyły się prace nad projektem ustawy uszczelniającej dostęp cudzoziemców do świadczeń 800+. To odpowiedź rządu na weto prezydenta Karola Nawrockiego, który zapowiedział, że nie podpisze nowelizacji ustawy o wsparciu dla obywateli Ukrainy, gdyż jego zdaniem pieniądze z tego programu powinny przysługiwać jedynie pracującym Ukraińcom. Nowy projekt rządowy mimo to zakłada, że świadczenie ma być dostępne nie tylko dla aktywnych zawodowo rodziców, ale także dla bezrobotnych, emerytów czy rencistów.

Zgodnie z lutowymi danymi Urzędu ds. Cudzoziemców zezwolenia na pobyt w Polsce posiada 1,55 mln Ukraińców. Z tej puli 993 tys. korzysta z ochrony czasowej, co umożliwia m.in. otrzymanie numeru PESEL, a połowa z nich to osoby niepełnoletnie. Ponadto 462 tys. Ukraińców przebywa w Polsce na podstawie ważnego zezwolenia na pobyt czasowy, a 92 tys. na pobyt stały bądź jako rezydenci długoterminowi UE.

Z danych ZUS wynika, że w I połowie 2025 r. ze świadczenia 800+ skorzystało 365,3 tys. dzieci obcokrajowców, z czego 305 tys. to dzieci ukraińskie. Budżet państwa kosztowało to 1,34 mld zł. Na dodatek tendencja jest malejąca – w I półroczu 2024 r. ze świadczenia skorzystało 10 tys. dzieci ukraińskich więcej, a koszt szacowany był na 1,44 mld zł.

Zdaniem rządu „ukryte koszty” prezydenckiego weta (ustawa dotyczy nie tylko 800+, ale też m.in. dostępu Ukraińców do służby zdrowia) to 8 mld zł rocznie. Przez brak podpisu „nagle może zniknąć ponad 0,5 mln pracowników”, co będzie „potężnym ciosem dla gospodarki”. Resort spraw wewnętrznych podał, że w latach 2022–2024 wkład Ukraińców w polską gospodarkę wyniósł aż 230 mld zł. Dokładne oszacowanie tej kontrybucji jest jednak niemożliwe. – W zależności od przyjętych założeń ten wpływ można szacować na 1,0–2,7 proc. PKB w 2024 r. Z kolei NBP wyliczył, że imigracja, głównie z Ukrainy, w latach 2021–2023 odpowiadała średnio za ok. 0,5 pkt proc. wzrostu PKB rocznie – mówi Sebastian Sajnóg, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

PIE szacuje, że napływ obywateli Ukrainy zwiększa populację Polski o ok. 3–4 proc., co ma zauważalny wpływ na gospodarkę, zarówno poprzez wyższą konsumpcję, jak i większą podaż pracy. – Ukraińcy podejmują zatrudnienie, zakładają własne firmy i w efekcie podbijają sprzedaż detaliczną oraz tworzą wartość dodaną w usługach i produkcji – tłumaczy Sajnóg.

Ewentualny exodus Ukraińców miałby dla polskiej gospodarki odczuwalne skutki. Jak szacuje PIE, odpływ 10 proc. imigrantów znad Dniepru obniżyłby wzrost PKB Polski o 0,10–0,27 pkt proc., 20 proc. o 0,2–0,54 pkt proc., a w przypadku wyjazdu 30 proc. Ukraińców wzrost PKB spowolniłby o 0,30–0,81 pkt proc.- Do tego doszłoby też zmniejszenie konsumpcji i odpływ dziesiątek tysięcy osób z rynku pracy, szczególnie w usługach i w części produkcji – precyzuje ekspert PIE.

Badanie NBP przeprowadzone w połowie zeszłego roku na 3,8 tys. Ukraińcach mieszkających w Polsce pokazuje, że odsetek osób planujących pozostanie u nas na stałe, zależy od czasu, jaki upłynął od opuszczenia przez nich rodzinnego domu. Wśród imigrantów przedwojennych chęć pozostania deklaruje ok. 50 proc. , wśród tych przybyłych po 2022 r. – tylko ok. 20 proc.

Z badania NBP wynika, że podstawowym źródłem utrzymania imigrantów z Ukrainy jest praca. Udział pracujących wśród nich wynosił 78 proc. 58 proc. Ukraińców po 60. roku życia jednak nie pracuje, więc ich sytuacja ekonomiczna jest trudniejsza niż pozostałych imigrantów, a ważną rolę w ich dochodach odgrywają transfery pieniężne z Ukrainy i polskie świadczenia społeczne. ©℗

Możliwość utraty świadczenia 800+ przez część ukraińskich rodzin sprawi, że nastąpi zauważalny odpływ Ukraińców z Polski?
Małgorzata Kopka-Piątek, ekspertka Instytutu Spraw Publicznych
ikona lupy />
Małgorzata Kopka-Piątek, ekspertka Instytutu Spraw Publicznych / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Liczba ukraińskich rodzin, w których żaden z rodziców nie podjął w Polsce zatrudnienia, jest niewielka. Badania pokazują, że zdecydowana większość dorosłych imigrantów ze wschodu podejmuje u nas pracę i im odebranie 800+ nie grozi. Są natomiast przypadki, w których samotna matka wychowuje dwoje czy troje małych dzieci i ona faktycznie utrzymuje się tylko ze świadczeń socjalnych czy wsparcia rodziny. Wykluczenie ich z programu 800+ nie sprawi jednak, że te rodziny wyjadą z Polski, a jedynie to, że ich sytuacja ekonomiczna się załamie. Państwo polskie tak czy inaczej będzie musiało zapewnić im pieniądze, tyle że z innego koszyka, np. od samorządów. Więc jeśli celem tych zmian i wetowania ustawy przez prezydenta Karola Nawrockiego miały być oszczędności dla budżetu państwa, to tego celu tą metodą się nie osiągnie.

Ilu Ukraińców może zostać wykluczonych z 800+?

Takie dane nie są ogólnodostępne, natomiast spotkałam się z szacunkami, że byłoby to ok. 3 proc. obecnych świadczeniobiorców, czyli bardzo niewielki odsetek.

Czyli problem jest rozdmuchany?

To są zagrania bardzo mocno polityczne, by zbić kapitał polityczny wśród Polaków, którzy uważają, że Ukraińcy są w Polsce uprzywilejowani. Zmiana nastrojów społecznych wobec Ukraińców jest mocno odczuwalna, pogłębia się narracja, zgodnie z którą po 3,5 roku intensywnej pomocy należy przestać im płacić. Natomiast realne konsekwencje ekonomiczne – czy to dla budżetu państwa, czy dla Ukraińców – będą znikome. Wetowanie tej ustawy to jedynie manifest polityczny, populizm.

Ukraińcy się oburzają na te zapowiedzi i grożą wyjazdem z Polski.

Nie spodziewam się, żeby to były ruchy na masową skalę. Najbardziej mobilne są jednostki, które i tak mają zaplecze finansowe, są wykształcone i pracują na niezłych stanowiskach w Polsce. Osoby o trudniejszej sytuacji społecznej i ekonomicznej, którym realnie grozi utrata świadczeń, często nie mają perspektyw do powrotu na Ukrainę, bo albo nie mają już tam swoich domów czy gospodarstw, albo finansowo nie są w stanie takich zmian przeprowadzić. Oni zostaną w Polsce i bez odpowiedniej opieki ze strony państwa popadną w biedę. To spowoduje szereg negatywnych konsekwencji społecznych – ich dzieci nie zintegrują się z Polską, będą wykluczone i gorzej wykształcone, co może w przyszłości pogłębiać podziały społeczne między Ukraińcami a Polakami.

Ewentualny koniec wojny wzbudzi exodus Ukraińców?

Wiele zależy od warunków i czasu zakończenia działań wojennych. Im dłużej wojna trwa i im więcej obszarów codziennego życia na Ukrainie jest nią dotkniętych, tym mniejsza skłonność do powrotu. Jeśli porozumienie pokojowe będzie odbierane przez nich jako sprawiedliwe i trwałe, tym skłonność Ukraińców do powrotu będzie wyższa. Trzeba też odróżnić kwestie sentymentów i patriotyzmu od pragmatyzmu życiowego i czystej kalkulacji, na ile bezpieczny i ekonomicznie opłacalny jest powrót i rozpoczynanie starego życia na nowo. Duże znaczenie dla przywiązania imigrantów do Polski miało wprowadzenie obowiązku szkolnego dla ukraińskich dzieci. W pierwszym roku po wybuchu wojny władze w Kijowie prosiły o niewprowadzanie go, słusznie zakładając, że to zmniejszy chęć Ukraińców do powrotu. Dziś już widzimy, że rozpoczęcie przez ukraińskie dzieci edukacji w Polsce jest też bardzo mocną kotwicą osadzającą Ukraińców w naszym społeczeństwie.

Dziś liczbę Ukraińców w Polsce szacuje się na 1,5 mln. Ilu z nich zostanie na stałe?

Wedle badań 4Service w kwietniu 2022 r. aż 76 proc. Ukraińców deklarowało chęć powrotu do kraju, a po roku ten odsetek spadł w okolice 50 proc. Dziś szacowałabym, że jedynie 20–25 proc. Ukraińców deklaruje chęć powrotu, z czego jednak na taki ruch zdecydowałaby się może połowa. Mówimy więc o potencjalnym odpływie z Polski 150-200 tys. Ukraińców. I to przy założeniu korzystnych dla nich warunków pokoju z Rosją i bez uwzględnienia ewentualnej nowej migracji, na przykład ukraińskich mężczyzn, którzy chcieliby dołączyć do swoich rodzin. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski