W przyszłym roku na zdrowie budżet ma przeznaczyć 247,8 mld zł. Wystarczy? Federacja Przedsiębiorców Polskich wyliczała, że aby mówić o pokryciu minimalnych zobowiązań, należałoby dołożyć 13 mld zł.
Marcin Pakulski, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie
ikona lupy />
Marcin Pakulski, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie, były p.o. prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, lekarz chorób płuc / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Środków na ochronę zdrowia zawsze jest za mało i na pewno nakłady należałoby zwiększyć, ale zwrócę uwagę na ważną rzecz – prawie 75 proc. planowanej kwoty stanowi spodziewany wpływ ze składki zdrowotnej do NFZ. Ma wynieść 184,3 mld zł. Tyle że trudno przewidzieć, jaka będzie faktyczna ściągalność składki zdrowotnej w przyszłym roku. Jeśli będzie ona mniejsza, różnicę będzie trzeba wyrównać z budżetu państwa. Ściągalność składki związana jest ze stanem gospodarki, a budżet na zdrowie kształtowany jest de facto nie przez ministra finansów, a samych obywateli, którzy odprowadzają składkę. Myślę, że dziś nie powinniśmy rozmawiać o tym, czy i komu obniżyć składkę, jak to miało miejsce w przypadku przedsiębiorców. Należy zacząć uczciwie rozmawiać o strukturze poboru składek, ponieważ mamy zbyt dużo grup społecznych wyłączonych z powszechnego systemu.

Czy coś zaskoczyło pana w strukturze budżetu na zdrowie?

Pozytywnie: decyzja o zwiększeniu finansowania na kształcenie kadr medycznych. Jest w tym konsekwencja, bo jeśli otwieramy kolejne kierunki medyczne – lekarskie i pielęgniarskie – to powinny za tym iść dodatkowe miejsca szkoleniowe dla lekarzy czy pielęgniarek zarówno na stażu podyplomowym, jak i specjalizacyjnym. Potrzebne są nakłady na dodatkowe rezydentury, bo bez sensu jest kształcić przyszłych medyków, nie zapewniając im dalszego kształcenia. Cieszę się, że rząd to zauważył. Pamiętajmy, że miejsce szkoleniowe to nie tylko szpital czy poradnia, biurka i krzesła, ale przede wszystkim wykwalifikowana kadra dydaktyczna, która kosztuje znacznie więcej niż infrastruktura.

Czego panu zabrakło?

Mam nadzieję, że w subfunduszach, w części poświęconej środkom z Banku Gospodarstwa Krajowego, znajdą się pieniądze na oddłużenie szpitali, których dług sięga obecnie 27 mld zł. Podpisana przez prezydenta ustawa o restrukturyzacji szpitali nie zakłada wsparcia finansowego BGK. Ma się ono pojawić dopiero w rozporządzeniach. Tym niemniej budżet powinien uwzględniać środki na ratowanie zadłużonych jednostek. Ale od razu zaznaczę, że nie chodzi o całkowite oddłużenie jednostek – te 27 mld zł nie jest nam potrzebne w tym roku, bo nie chodzi o to, by dać dyrektorom szpitali do ręki brakujące miliardy i pozwolić im działać dalej. To tak, jakby dziecku, które stłukło telefon, rzucając go o ziemię, kupić kolejny, nie ucząc prawidłowego postępowania z takim sprzętem. Należy dać dyrektorom zadłużonych jednostek odpowiednie narzędzia zarządcze, by nie pogłębiali długu. Restrukturyzacja musi odbywać się na wielu poziomach.

Jakim jeszcze?

Tym najgłębszym, dotyczącym całego systemu. Trzeba zmienić strukturę wydatków na świadczenia zdrowotne, tak by coraz bardziej przekierowywać je na świadczenia ambulatoryjne, a nie szpitalne. Dziś gros budżetu NFZ pochłaniają wydatki na szpitalnictwo. A dzięki postępowi medycyny i rozwojowi technologii, wiele świadczeń, które jeszcze niedawno wymagały od pacjenta długiego pobytu w szpitalu, można dziś wykonywać ambulatoryjnie – w poradniach specjalistycznych albo w ramach szpitali jednego dnia. Takie rozwiązanie pozwala oszczędzić mnóstwo pieniędzy, jakie wydajemy na działalność szpitala – utrzymywanie całodobowego dyżuru wykwalifikowanego personelu medycznego i niemedycznego, amortyzację sprzętu, utrzymanie czystości, media. W lecznictwie ambulatoryjnym po godz. 18 czy 20 gasi się światło, a w pracy zostaje najwyżej stróż, więc świadczenie może być tańsze o kilkanaście godzin pracy szpitala. To też spowoduje, że odciążymy wydatki na leczenie szpitalne, a kolejki do skomplikowanych zabiegów się zmniejszą. Wzrost wydatków na świadczenia ambulatoryjne będzie opłacalny dla systemu. Skutkiem będzie także najpierw spadek tempa, a następnie całkowite powstrzymanie zadłużania się szpitali.

W jaki sposób powstrzymać zadłużanie?

Chodzi o racjonalizację. Niepopularnym przykładem zadłużającego się szpitala jest placówka w Lesku, w której dług na poziomie 111 mln zł generowany jest w dużej mierze przez porodówkę, która odbiera kilka porodów w tygodniu. Starosta powiatowy twierdzi, że jeśli Ministerstwo Zdrowia nie pomoże szpitalowi, porodówka będzie musiała zostać zamknięta. A ja pytam: dlaczego kobiety nie chcą tam rodzić? Nie wierzę, że ciężarnych jest zbyt mało, by oddział był aż tak zadłużony. Może kobiety wybierają oddziały w innych miastach, gdzie jakość opieki jest dużo lepsza. Nie wiem, czy tak jest, ale uważam, że problem należy zbadać. Temu ma służyć restrukturyzacja. Mam nadzieję, że kolejnym jej etapem będzie restrukturyzacja zobowiązań przeterminowanych, które stanowią wielki problem, narastający jak kula śniegowa. Obsługa przeterminowanych długów powoduje wyprowadzanie pieniędzy z systemu. Może się okazać, że gdy zrestrukturyzujemy szpitale, pieniędzy w systemie przybędzie, bo nie będą wyciekać na koszty obsługi zadłużenia.

Szpitale zadłużają się również dlatego, że zmuszone są kredytować NFZ, który część zobowiązań płaci z dużym opóźnieniem.

Chodzi o świadczenia nielimitowane, głównie ratujące życie, czyli takie, za które Fundusz musi zapłacić w 100 proc., bez względu na pierwotną wartość umowy. Wiemy z oficjalnego komunikatu, że NFZ będzie płacił tylko świadczenia wynikające z umów na świadczenia limitowane i wszystkie nadwykonania w świadczeniach nielimitowanych. Tyle że termin zapłaty za nadwykonania w świadczeniach nielimitowanych to nawet rok, co uderza w płynność szpitali, które albo nie płacą w terminie faktur i tym samym generują długi u kontrahentów, albo rezygnują z wykonywania części świadczeń. Wydłużony czas spłaty należności przez NFZ również źle wpływa na system. Zgadzam się z szefową Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego Martą Nowacką, że szpitali nie stać na kredytowanie Funduszu i że powinien zostać wprowadzony maksymalny termin zapłaty nadwykonań. ©℗

Rozmawiała Karolina Kowalska