W czwartek ok godz. 14.00 w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia zostanie ogłoszone orzeczenie w sprawie z prywatnego oskarżenia Zbigniewa Komosy o naruszenie jego nietykalności cielesnej przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Poinformował o tym sędzia Łukasz Grylewicz.

Jarosław Kaczyński nie przyszedł na rozprawę

Kaczyński ani jego obrońca nie stawili się na rozprawie, jak jednak poinformował sędzia Grylewicz w czerwcu br. do sądu wpłynął wniosek obrony o umorzenie postępowania ze względu na działania oskarżonego w warunkach stanu wyższej konieczności i ze względu na znikomą szkodliwość czynu. Wnioskowi w tej sprawie sprzeciwili się Komosa i reprezentujący go adwokat Jerzy Jurek.

- Sprawca musi stawić się przed sądem, złożyć wyjaśnienia i powiedzieć, co ma na swoją obronę. Bez tego nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, jakie konkretne motywacje, jakie konkretne procesy psychiczne po stronie tego sprawcy, skłoniły go do chuligańskiego użycia przemocy w miejscu publicznym - powiedział mec. Jurek, odnosząc się do wniosku obrony. Ocenił też, że w tej sprawie sąd powinien zapoznać się z nagraniami z miejsca zdarzenia, a także przesłuchać świadków.

Komosa: tłumaczenia Jarosława Kaczyńskiego są absurdalne

Komosa mówiąc o okolicznościach incydentu zaznaczył, że „samo zdarzenie, do którego doszło na placu Piłsudskiego 10 września 2024 roku nie miało miejsca przy składaniu” przez niego „wieńca obywatelskiego pod pomnikiem upamiętniającym ofiary katastrofy smoleńskiej. - Nie znajdowałem się wtedy bezpośrednio pod »schodami smoleńskimi«. Stałem w odległości około 40-50 metrów od pomnika i Jarosław Kaczyński, po zaprezentowaniu swoich kłamliwych teorii zebranym wcześniej dziennikarzom, spod »schodów smoleńskich« skierował się bezpośrednio do mnie z zamiarem siłowego wyrwania mi wieńca i bezpośredniego ataku na mnie - powiedział Komosa.

Dodał, że „atak na niego i na wieniec nastąpił dopiero poza obrębem” pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej. „To dowód na tłumienie wolności słowa w ogóle. To dowód na próbę dławienia debaty publicznej, która stoi w kontrze do kłamstwa Jarosława Kaczyńskiego o zamachu - powiedział Komosa.

Komosa uznał, że absurdalne są tłumaczenia, iż Kaczyński działał w celu zapobieżenia przestępstwom z jego strony. Dodał, że prezes PiS doskonale zna wyroki sądów z okresu rządów tzw. dobrej zmiany i że wszystkie sądy, w tym dwukrotnie Sąd Najwyższy, uniewinniły go od zarzutów stawianych mu przez osiem lat tych rządów.

Od sprawy pod "schodami smoleńskimi" minął już prawie rok

Postępowanie dotyczy incydentu z jesieni 2024 r., kiedy to – według relacji Komosy – Jarosław Kaczyński dwukrotnie uderzył go w twarz podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Komosa złożył w tej sprawie prywatny akt oskarżenia z art. 217 Kodeksu karnego (naruszenie nietykalności cielesnej). Początkowo sąd wyznaczył rozprawę na 23 kwietnia po tym, gdy 4 marca nie doszło do ugody między stronami. Jednak ze względu na usprawiedliwioną nieobecność sędziego referenta kolejnym terminem miał być 17 czerwca, a następnie - w związku z wnioskiem obrońcy prezesa PiS - termin przełożono na 14 sierpnia.

W tej sprawie Komosa i jego adwokat proponowali ugodę Kaczyńskiemu jeszcze w grudniu ub.r., podczas procedury uchylania mu immunitetu w Sejmie. W zamian za publiczne przeprosiny za - jak to określono - „kłamstwo o zamachu” w Smoleńsku, które miał sformułować prezes PiS, Komosa zadeklarował wycofanie oskarżenia i rezygnację z dalszych działań przy pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej.

Propozycja była ważna do czasu głosowania w Sejmie, możliwe były też inne warunki porozumienia. Kaczyński nie zgodził się na ugodę. Ostatecznie 6 grudnia ub.r. Sejm uchylił immunitet Kaczyńskiemu, co umożliwiło formalne postępowanie sądowe. (PAP)

nno/ mok/